Zawalone dwa gole, przegrany finał Ligi Mistrzów, łzy, poczucie winy. Loris Karius został prawdopodobnie największym przegranym minionego sezonu. Ale uspokajamy Niemca – nie jest przecież pierwszym bramkarzem, który koncertowo dał dupy. I to w mniej lub bardziej spektakularny sposób. Mamy nadzieję, że zawodnik Liverpoolu da radę odpalić translator, który przetłumaczy mu nasz tekst, w którym być może znajdzie jakieś pocieszenie. Bo bywało gorzej…
Oliver Baumann (Freiburg) vs. Hamburger SV
Karius może przedzwonić do swojego rodaka i zapytać “Oli, wiesz co, głupia sprawa, ale… masz może jakieś porady jak spojrzeć sobie w lustro po arcygównianym meczu?” Baumann może wielkiej kariery nigdy nie zrobił, ale trochę po Bundeslidze się pobujał. Jednak jeśli rzucicie wśród fanów niemieckiej kopanej jego nazwisko, to spodziewajcie się szerokich uśmiechów i odpowiedzi “hehe, to ten od HSV?”.
Wiele potrafimy zrozumieć. Możesz potknąć się w biegu do niecelnego podania i sprokurować w ten sposób gola rywalowi. Możesz wypluć strzał przed siebie i nie zdążyć do dobitki. Możesz wyjść przed pole karne i przypomnieć sobie, że nie możesz tam łapać piłki w ręce. Ale zrobić to wszystko w jednym meczu? Szacuneczek, panie Oliverze, po prostu szacuneczek.
Alen Pasagić (Rudar Velenje) vs. Kopar
Był niezły grajek z Bundesligi, to teraz dla odmiany sięgamy po nołnejma ze Słowenii. O Pasagiciu świat by pewnie nigdy nie usłyszał, bo facet grał jedynie w swojej rodzimej lidze, a teraz błąka się po trzeciej lidze austriackiej. Podobno był takim anonimem, że jak przychodził na imprezy rodzinne, to musiał zakładać identyfikator, bo nikt go nie kojarzył. Ale jego jedne spotkanie w barwach Rudaru Velenje sprawiło, że Pasagić stał się hitem internetu.
Mecz z Koparem na nieszczęście 23-letniego wówczas bramkarza był nagrywany, a śmieszek-realizator wrzucił zapis wideo do internetu. No i przyznajemy – czegoś takiego nie powstydziłby się gruby Marcin, golkiper z ligi zakładowej w Rybniku. Przepuszczony taś-taś z blisko 30 metrów od bramki, podanie wprost pod nogi rywala przy własnym polu karnym i wpadnięcie z piłką do siatki przy niegroźnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Zabójcze połączenie.
The best of Tomislav Piplica
Autor jednego z najkomiczniejszych samobójów w historii. Jeśli oglądaliście kiedyś kompilację “worst goalkeepers on the world”, to na pewno widzieliście jego bramkę zdobytą w barwach Energie Cottbus. Jeden z zawodników Borussii Dortmund uderzył ze skraju pola karnego, piłka odbiła się rykoszetem w górę i frunęła, frunęła… Piplica stał na linii bramkowej i czekał na to, co się wydarzy. – To superbohater… To samolot… To ptak… To… Ożesz w dupę! – pomyślał pewnie Bośniak, gdy piłką odbiła się od jego dyńki i wpadła do siatki. Jak dobrze poszperacie w necie, to znajdziecie nawet filmik, na którym jego własna córka parodiuje to zagranie.
Ale Piplica to w ogóle był niezły ananas, który spektakularnymi wtopami obdzieliłby pół ligi. Tutaj próbka jego cyrkowo-kabareciarskich umiejętności. W Football Managerze miałby bankowo ekscentryczność na poziomie 20. Uwaga, ostrożnie! Rozśmiesza bardziej niż kabaret “Koń Polski”:
Massimo Taibi (Manchester United) vs. Chelsea
Nigdy nie jest miło przyjąć pięć goli w jednym meczu. Podejrzewamy, że następnego dnia po takim spektaklu bramkarz budzi się niczym Adaś Miauczyński w “Dniu Świra”. Ale jeszcze gorzej jest wtedy, gdy sam masz udział przy trzech bramkach. Coś takiego przydarzyło się Massimo Talibiemu w meczu z Chelsea. Na boisku wrzało, piłkarze obu ekip skupiali się na wzajemnym kopaniu się po nogach, a Włoch koncentrował się na tym, by zachować czyste konto. Ale powiedzieć, że był od tego daleki, to jak powiedzieć, że Jerzy Engel po MŚ 2002 miał niewielkie szanse na zostanie trenerem Realu Madryt (a ponoć o tym marzył!). Taibi najpierw poszedł na grzyby, gdy Manchester obejmował prowadzenie. Przy golach na 0:2 i 0:3 nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Ale przy kolejny trafieniach albo przepuszczał piłkę frunącą prosto w niego, albo dał sobie założyć siatkę. Chłopie, nogi razem, bo źle skończysz!
Peter Enckelman (Aston Villa) vs. Birmingham
Co jest gorsze pod porażki w derbach? Porażka po twoim wybitnym klopsie. Jeśli nie wierzycie, to spytajcie Petera Encklemana. Golkiper gości w tym meczu nie miał nic do powiedzenia przy golu na 0:1. Jego drużyna walczyła jedna o wyrównanie, szukała gola wyrównującego, a wtedy Enckelman zrobił coś, co dało mu wieczną sławę na YouTube:
Janusz Jojko (Ruch Chorzów) vs. Lechia Gdańsk
Jak się bawić, to się bawić! Jak spuszczać Ruch Chorzów po raz pierwszy w historii do II ligi, to tylko po fajerwerkach. Co się będą chorzowianie cackać z jakimiś strzałami z rzutu wolnych czy główkach po celnych dośrodkowaniach? Hejże przygodo, róbmy show! Co powiecie na wrzucenie sobie piłki do własnej bramki? Janusz Jojko do usług:
Marton Fulop (West Bromich) vs. Arsenal
Twój zespół robi wszystko, by wydrzeć punkty Arsenalowi, ale ty masz inny plan na ten mecz. Więc najpierw stosujesz znany manewr zwany w żargonie jako “idę albo nie idę”, a później ciśniesz już na całego – odbijasz do siatki strzał lecący prosto w ciebie (pozdro Loris!), aż wreszcie w końcówce spotkania mijasz się z dośrodkowaniem z rzutu rożnego. Świętej pamięci Marton Fulop był tego dnia w fantastycznej formie.
Stanley Milton (Halifax) vs. Stockport
Niestety, ale nie podrzucimy wam do tego meczu filmiku z YouTube, bo spotkanie to odbyło się w 1934 roku. Stanley Milton debiutował właśnie w barwach Halifax w starciu ze Stockport. Do przerwy nie było źle – jego zespół przegrywał 0:2. Ale po ostatnim gwizdku sędziego Milton mógł tylko usiąść i się rozryczeć. W swoim debiucie puścił bowiem trzynaście bramek, a tamta porażka została najwyższą klęską w historii klubu. Jesteśmy ciekawi, czy trener Halifax pokrzepił chłopaka jakimś motywacyjnym tekstem w stylu “gorzej już być nie może”.
Arna Kristinsdóttir (Islandia U17) vs. Hiszpania
Sama piłka kobieca nie stoi na jakimś niesamowicie wysokim poziomie. Czasami zdarzy nam się zerknąć na mecz futbolu płci żeńskiej i sorry, ale nie szalejemy na punkcie tej dyscypliny sportu. Tym bardziej trudno nam traktować poważnie rozgrywki do lat 17. A właśnie na Mistrzostwa Europy w tej kategorii bramkarka ekipy islandzkiej popisała się występem godnym wyróżnienia w tejże wyliczance. Nie potrafimy nawet opisać tego, co ta dziewczyna odwalała przy golach dla Hiszpanek. Mamy wątpliwości, czy Arna potrafiłaby złapać odbity w jej kierunku balon.
Sascha Burchert (Hertha Berlin) vs. Hamburger SV
Jesteś 20-letnim bramkarzem z jednym występem w Bundeslidze na koncie. Twój zespół szoruje po dnie tabeli. Wchodzisz na boisko jeszcze w pierwszej połowie, bo pierwszy bramkarz doznał kontuzji. Jest 1:1 i macie szansę urwać punkty czołowej drużynie ligi.
Nagle wychodzisz poza pole karne, odbijasz piłkę głową, ta spada pod nogi rywala i dostajesz wrzutkę za kołnierz. No trudno, zdarza się. Ale powtórzyć identyczny scenariusz dwie minuty później? No to już nie jest zwykły, niedzielny obiad u mamy.
Sascha Burchert tamtego starcia z HSV nie wspomina zapewne z cygarem w ustach i szklanką whiskey w ręce. Najpierw przelobował go Jarolim, chwilę później w taki sam sposób pokonał go Ze Roberto, a Hertha przegrała 1:3 i na koniec sezonu spadła z ligi.
fot. Newspix