Mniej więcej 15 lat temu cała Polska oszalała na punkcie Złotek, jak nazwano naszą kobiecą reprezentację w siatkówce. Złotek, bo przywiozły nam dwa z rzędu mistrzostwa Europy – 2003 i 2005. Od tamtych sukcesów minęło sporo czasu. Na podobne wciąż czekamy, jak dotąd bez skutku. Ale po dzisiejszym spotkaniu Ligi Narodów z Chinkami (3:2) możemy napisać: dajcie biało-czerwonym kilka lat, a zobaczymy, co potrafią.
Narysujmy tło do tego meczu: Chinki to mistrzynie olimpijskie sprzed dwóch lat. Co prawda w grupie nie poszło im wówczas najlepiej, ale już w fazie pucharowej ograły kolejno Brazylię, Holandię i Serbię. Same tuzy. Co w tym czasie robiły Polki? Nie mamy pojęcia, część zapewne oglądała spotkania Azjatek w telewizji, podejrzewamy, że inne szykowały się już do sezonu klubowego. W każdym razie nie było ich w Brazylii – odpadły w kwalifikacjach.
Dziś obie drużyny spotkały się w ramach rozgrywek Ligi Narodów. To nowy pomysł (zastąpił, rozgrywane wcześniej, World Grand Prix), zgodnie z którym gra się w mini turniejach, organizowanych na całym świecie. U nas zresztą też takie będą. Każdy taki składa się z czterech zespołów, grających systemem każdy z każdym. I tu zaczyna się zabawa, bo Polki inaugurowały sezon w Stanach Zjednoczonych. Że z USA do Chin długa droga chyba wszyscy wiedzą. Wystarczy spojrzeć na mapę. Malwina Smarzek, atakująca kadry, mówiła o niej „Przeglądowi Sportowemu”:
– Rozpoczęliśmy wyprawę do Chin w piątek o 4 rano. Polecieliśmy do Chicago, a stamtąd po kilku godzinach oczekiwania do Hongkongu. W samolocie nie było wolnych miejsc, więc trudno było spać. Ostatni etap podróży do Makau odbyliśmy promem.
Podsumowując: na mecz Polki przyjechały niemal prosto z podróży, odbywanej zresztą na kilka etapów. Grały z mistrzyniami olimpijskimi, mając za sobą jedno zwycięstwo w trzech spotkaniach (choć w przegranym meczu z USA równie dobrze mogły triumfować). Chinki poprzednie mecze rozgrywały… też w roli gospodyń. Powiedzmy sobie szczerze – sytuacja wydawała się być beznadziejna. Mimo zapewnień trenera Jacka Nawrockiego, że Polki „będą walczyć”.
Sport jest jednak sportem, a Nawrocki na swojej pracy ewidentnie się zna. Nasze zawodniczki powalczyły i ograły Chinki po tie-breaku. Fantastyczne spotkanie rozgrywała wspomniana już Malwina Smarzek, więc warto wiedzieć o niej coś więcej.
Niespełna 22-letnia zawodniczka (urodziny obchodzi na początku czerwca) ma już na swoim koncie dwa tytuły mistrza Polski zdobyte w barwach Chemika Police, mistrzostwo Europy kadetek z 2013 roku, transfer do chcącego odzyskać panowanie we Włoszech Zanetti Bergamo i łatkę największego siatkarskiego talentu w Polsce. To ostatnie dziś tylko potwierdziła, zdobywając – nie żartujemy sobie, liczba, którą zaraz zobaczycie jest prawdziwa – 34 punkty! Druga najlepiej punktująca na boisku, Chinka Yingying Li, miała ich 18. Przepaść.
Ireneusz Mazur, były trener, aktualnie komentator Polsatu Sport:
– Myślę, że Malwina już jest liderką kadry. Te mecze pokazują, że jeżeli jest w takiej dyspozycji jak dziś, to jesteśmy w stanie wygrywać w starciach z Chinkami czy z odmłodzoną kadrą Włoch. To świadczy o tym, że ta reprezentacja wykreowała sobie postać o doskonałych warunkach fizycznych, świetnej motoryce i o temperamencie dobrym do walki. To jest niewątpliwie liderka, ale ten proces trwa i nie jest zakończony. Ta reprezentacja nadal będzie kreować swoje postaci i być może ktoś jeszcze tam wypłynie. Był mecz, w którym bardzo dobrze spisywała się Agnieszka Kąkolewska jako środkowa.
Dobra, zaznaczmy tu jednak, że o ile my mieliśmy swoją liderkę, o tyle Chinkom jej zabrakło. Po sezonie klubowym wciąż odpoczywa Zhu Ting, czyli zawodniczka, bez której najprawdopodobniej nie byłoby złota olimpijskiego. W dalszym ciągu jest to jednak wygrana niespodziewana, zaskakująca i pokazująca nam i światu, że Polki chcą nawiązać do największych sukcesów swoich poprzedniczek. Choć na ostateczną ocenę tej drużyny trzeba będzie poczekać pewnie ładnych kilka lat, to już dziś trzeba jasno napisać – dziewczyny mają spory potencjał i nie zawahają się go użyć nawet w meczach z najlepszymi z najlepszych.
Fot. 400mm.pl