Nie ma chyba drugiego tak spragnionego mistrzostwa miasta, jak Białystok. Oczywiście, najlepsi chcieliby być wszyscy, natomiast Jagiellonia kręci się wokół złota, tylko że kropki nad i postawić nie może. W przeciągu kilku sezonów raz udało się wywalczyć brązowy medal, raz srebrny, ale przecież też pamiętamy, że ten drugi krążek odbierano jako rozczarowanie. Było przecież tak blisko, zabrakło ledwie jednego gola. Dziś Białystok znów więc czekał, licząc, że tym razem to będzie ten dzień. Niestety dla wszystkich związanych z Jagą, to… nie był ten dzień.
A wystarczył krótki spacer po Białymstoku, by zrozumieć, jak to miasto bardzo pragnie tytułu. Ludzi w barwach Jagiellonii można było spotkać na każdym kroku, nawet w budce z kebabem pracownica nosiła żółto-czerwone kolory. Prawdziwy szał miał jednak miejsce pod hotelem, z którego piłkarze ruszali na stadion. O 15:30 czekało na ich kilkadziesiąt osób i z każdą minutą ta liczba rosła, by zatrzymać się pewnie gdzieś na kilkuset. Był doping, były race, każdy chciał zobaczyć piłkarzy z bliska, krzyknąć im parę słów wsparcia. Wyglądało to imponująco, wszyscy mieli świadomość, że ekipa Mamrota może dziś przejść do historii.
Jest moc! pic.twitter.com/uH2iIPpWMk
— Michał Dołżyk (@dolzyk) 20 maja 2018
Piotr Wołosik pisał na Twitterze, że Jagiellonii wsparcia udzielił Michał Probierz i ten gest też warto odnotować. Widać, że szkoleniowiec nie ma problemu z tym że ktoś może przebić jego dokonania w Białymstoku. Po prostu czuje się częścią żółto-czerwonej rodziny, a ta oddałaby dziś wiele za dwa korzystne wyniki.
– Jak nie dzisiaj, to za mojego życia już nigdy. Rzadko się zdarza, by i Legia, i Lech grały słaby sezon. Zawsze jest tak, że albo oba zespoły są w formie, albo chociaż jeden. Teraz stworzyła się niepowtarzalna szansa – mówił na trybunie prasowej jeden z dziennikarzy.
Trzeba przyznać, że atmosfera była kapitalna. Kibice przygotowali taką oprawę…
… która raz: była trafiona, to dwa, jeszcze pokazała, że można się bawić bez rac (bo dajmy spokój z tą jedną migoczącą zabawką). Na stadion przyszło 20086 osób, młynowy przed rozpoczęciem spotkania rozkręcał doping ze środka boiska. Kapitalna sprawa, choć też do pewnego momentu, bo w jednej chwili kibiców Jagi poniosło, kiedy zaliczyli falstart przy wbiegnięciu na murawę.
Ot, ekstraklasa w pigułce.
Dziś na boisku Jagiellonia zrobiła wszystko, by po tytuł sięgnąć, cieszyła się głośno aż trzykrotnie – przy swoich bramkach i przy jednej nieuznanej dla Wisły Płock – ale zabrakło jej okrzyku radości po wiadomościach z Poznania. Tam bowiem wygrała Legia i Jaga znów musi obejść się smakiem. Mieliśmy wrażenie, że trochę wymuszone było fetowanie, szampany i konfetti, gdy tak naprawdę każdy czuł pod skórą jak niewiele zabrakło do tytułu. Z drugiej strony – może w Białymstoku po prostu znają swoje miejsce w szeregu, a finansowo i organizacyjnie to mimo wszystko lokata daleko za plecami dwóch gigantów. Z tej perspektywy – każde wicemistrzostwo to gigantyczny sukces.
Mamy przy tym nadzieję, że klubowi nie zabraknie cierpliwości, bo idzie słuszną drogą. Jest nie tylko w czołówce sportowej, ale i pod względem strategii, pomysłu na budowę struktur, na utrzymywanie poziomu. Jeśli nie zboczy z tej z tej ścieżki, wyczekany triumf w końcu może nadejść. Tym bardziej po dzisiejszej tragifarsie w Poznaniu, po której nikt z kibiców Jagi nie zamieniłby się na sytuację ze swoimi wielkopolskimi rywalami.