Reklama

Klubowy mundial od 2021? FIFA chce przewrotu

redakcja

Autor:redakcja

15 maja 2018, 15:07 • 5 min czytania 39 komentarzy

Klubowy mundial. Idea powracająca jak bumerang, a może nawet jak Jacek Kiełb do Korony Kielce. FIFA nie jest do końca zadowolona z turnieju – a raczej turniejku – który stał się peryferyjny nawet względem Pucharu Intertoto, choć Intertoto nie istnieje od dziesięciu lat. Najnowszy plan: mistrzostwa co cztery lata. Dwanaście drużyn z Europy. Dzika karta dla polskiego klubu Trzy tygodnie gry, miliardy dolarów na stole. Czy FIFA wreszcie dopnie swego, czy też jej pomysł pozostanie bajką o żelaznym wilku?

Klubowy mundial od 2021? FIFA chce przewrotu

Oczywiście, że FIFA ma wielkie wpływy w Azji, Afryce czy Ameryce Południowej. Ale świat futbolu to nie koncert życzeń. Choć chińska liga płaci wagony złota nawet za przeciętniaków, choć piłka nożna popularyzuje się i monetyzuje w coraz bardziej egzotycznych krajach, tak jej centrum pozostaje Europa. Nic nie świadczy o tym lepiej, niż budżet UEFA.

Europejska federacja według szacunków ma w ostatnich latach trzy razy większe przychody niż FIFA. Przepaść tylko rośnie.

Zyski z europejskich rozgrywek klubowych są kosmiczne. Liga Mistrzów pozostaje najbardziej prestiżowym turniejem klubowym świata, który ludzie śledzą z uwagą na wszystkich kontynentach. Do tego dochodzi Euro, które miało UEFA przynieść miliardowe dochody. Co ma FIFA? FIFA ma mundial raz na cztery lata. Tyle z dużych rozgrywek. Mundial to impreza potężna, wielka, uwielbiana, mogąca rzucić wyzwanie Igrzyskom Olimpijskim, ale nie może się pod względem ekonomicznym równać z regularnymi, corocznymi przychodami płynących do UEFA z europejskich pucharów.

Kto uważa, że nie ma nic w piłce nożnej ważniejszego niż mistrzostwa świata, może wygrać nawet najbardziej zażartą argumentację. Ale zarazem od lat środek ciężkości w futbolu przesuwa się w kierunku piłki klubowej. Dawniej reprezentacje wyznaczały standardy, stanowiły największą jakość. Dzisiaj, poprzez zgranie, poprzez dopracowane codziennie na treningach plany, nawet średni europejski klub mógłby rzucić wyzwanie najlepszym reprezentacjom świata. Te siłą rzeczy, przez brak czasu, bywają bliższe zbieraninom, a trenerzy nigdy nie mają dość czasu, by wdrożyć swoją filozofię.

Reklama

Europejskie potęgi stały się globalnymi ikonami. Dwadzieścia lat temu symbolem piłkarskiej perfekcji była reprezentacja Brazylii. Dzisiaj w powszechnej świadomości będzie to jeden z topowych klubów.

Waga futbolu klubowego cały czas rośnie, a FIFA nie ma z tego tortu prawie nic. Wie o tym od lat, ale nie jest w stanie przeforsować nic sensownego, bo aktualne mistrzostwa, rozgrywane przez tydzień, gdzie do finału potrafi dojść organizator (Raja Casablanca w 2013), nie mają nawet cienia prestiżu.

Teraz FIFA ma jednak asa w rękawie: japońską firmę SoftBank, która chce mocno zainwestować w projekt.

Kim jest SoftBank? To firma założona przez Sona Masayoshiego, prawdziwego wizjonera, który za krocie sprzedawał swoje patenty technologiczne wielkim koncernom – w czasach studenckich tłumacz elektroniczny za 1.7 miliona dolarów firmie Sharp – a później dał się poznać jako prorok biznesu, najlepiej czujący w którym kierunku będzie płynął pieniądz. Son był jednym z tych, którzy wyczuli jaka rewolucja czeka świat. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych inwestował w usługi internetowe. W 1995 kupił część akcji Yahoo! W 1999 zainwestował w serwis Alibaba (do dziś ma 30% akcji). Dziś SoftBank to międzynarodowy konglomerat, mający akcje w dziesiątkach renomowanych firm, a przez Forbesa uznawany za 36. najpotężniejszą kompanię świata.

SoftBank chce zainwestować w rozkręcenie klubowego mundialu nawet dwadzieścia miliardów euro. To wzbudziło podejrzenia Financial Times, bo impreza zdaje się rażąco przeszacowana. Ale SoftBank rzadko inwestuje w projekt, który jest u swego szczytu. Inwestuje tam, gdzie widzi rynek wznoszący. Tak może postrzegać klubowy mundial, jeśli po jego inwestycjach i wsparciu FIFA uda się go wypromować na najważniejszą imprezę klubową świata.

Wiadomo, że FIFA natrafi na opozycję w UEFA. Aleksander Ceferin, prezes europejskiej federacji:

Reklama

– Piłkarze mają swoje limity. Nie mogą być jeszcze bardziej eksploatowani. FIFA zachowuje się też dziwnie. Podjęła dyskusję z zaledwie kilkoma europejskimi klubami. ECA, europejski związek klubów, to nie tylko czołówka. My w UEFA rozmawiamy ze wszystkimi.

Ceferin mówił tutaj o spotkaniu Infantino z przedstawicielami Manchesteru United, Realu Madryt, Barcelony, Manchesteru City, Bayernu, Juventusu i PSG. Otwarcie projekt wsparł choćby Emilio Butragueno z Realu Madryt:

– Myślę, że to mogłyby być bardzo atrakcyjne rozgrywki. Rozmawiamy na ten temat z najlepszymi europejskimi klubami i tymi z innych kontynentów. Myślę, że taki turniej mógłby okazać się interesujący dla kibiców.

Ceferin? UEFA zawsze będzie na kontrze do pomysłów FIFA, bo godzą w jej interesy. Oczywiście, że piłkarze grają dzisiaj więcej niż kiedykolwiek. Ale zarazem futbol ma więcej pieniędzy niż kiedykolwiek, a nikt nie wie o tym lepiej, niż najlepsi. Stać ich na zbudowanie na tyle szerokich kadr, by podołać na wszystkich frontach? Nie wydaje się to tak karkołomne, szczególnie, że dysproporcja między topem a średniakami tylko wzrasta, co widać po tabelach najlepszych lig europejskich. Można założyć, że byłoby ich stać na to, by zminimalizować koszty, bardziej rotować składem. Sam turniej też rozgrywany byłby raz na cztery lata – pierwszy w 2021 – a nie co roku. FIFA usunęłaby Puchar Konfederacji, zwalniają część terminarza. Turniej wyglądałby natomiast tak…

24 drużyny w ośmiu grupach po trzy zespoły. Wychodzi zwycięzca, dalej gramy systemem pucharowym. Triumfator gra więc maksymalnie pięć meczów, a ci, którzy odpadną na pierwszej rundzie, tylko dwa.

Jak rozumieć słowa Butragueno? Real wie, że jest globalną marką, która musi być obecna wszędzie. Klubowe mistrzostwa świata dzisiaj są lekceważone w Europie, ale na innych kontynentach pozostają całkiem cenione. Tam jest to ważna nagroda po długim sezonie. Gra o stawkę z najlepszymi drużynami afrykańskimi, amerykańskimi, azjatyckimi jest w interesie Królewskich i innych klubów, które chcą być ikonami na całym świecie. Porównaliby to do gry w Lidze Mistrzów, gdzie w fazie grupowej także trafiają się egzotyczne drużyny, ale nie umniejsza to prestiżu całości, bo w późniejszych etapach boksują w swojej wadze. Starcie wilków, a wcześniej owca odprawiona z bagażem goli, ale też z autografem i koszulką.

Poza tym, to kolejny potencjalny worek finansowy do rozprucia: FIFA zdaje sobie sprawę, że aktualnie nie ma karty atutowej, jeśli chodzi o klubowy futbol, aby więc zachęcić mocarzy proponuje 75% zysków z mistrzostw do podziału dla uczestników. Zupełnie inny poziom dzielenia tortu niż narzucone z góry przez UEFA nagrody, które mogą zrobić wrażenie głównie na klubach z drugiego szeregu, bo futbolowe mocarstwa na swoją potęgę pracują gdzie indziej.

Trudno powiedzieć, czy uda się to dopiąć do końca, ale prace są zaawansowane. Infantino jest zdeterminowany, wie, że bez klubowej piłki FIFA czeka marginalizacja. Po tylu latach w UEFA ma też niezbędne doświadczenie, wie jak rozgrywać mecz z najlepszymi klubami świata. Podejście nie z roli rozkazującego, ale petenta pokazującego atrakcyjne opcje finansowe i marketingowe, trafiające w potrzeby największych to główna nadzieja FIFA, pokazuje jego spryt.

Tym razem może się udać.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Policja aresztowała trzy osoby za obrażanie piłkarzy Barcelony na tle rasowym

Bartosz Lodko
0
Policja aresztowała trzy osoby za obrażanie piłkarzy Barcelony na tle rasowym

Komentarze

39 komentarzy

Loading...