Reklama

Jednak nie w tym roku. Piłkarze Papszuna rozbili rozpędzonych tyszan

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2018, 20:46 • 3 min czytania 12 komentarzy

Musimy się wam do czegoś przyznać – jesteśmy mocno zaskoczeni tym, co zaprezentował GKS Tychy w starciu z ekipą Marka Papszuna. Tyszanie na wiosnę imponowali świetną grą w obronie, a także dobrą organizacją gry. Natomiast dzisiaj mieliśmy wrażenie, że oglądaliśmy GKS z jesieni, czyli drużynę słabą w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. Nic więc dziwnego, że mecz zakończył się sromotną porażką gospodarzy, a warto dodać, że wynik mógł być jeszcze wyższy. 

Jednak nie w tym roku. Piłkarze Papszuna rozbili rozpędzonych tyszan

Tak się gra, jak przeciwnik pozwala – mawiał Kazimierz Górski. W dzisiejszy meczu piłkarze Papszuna zagrali tak, że tyszanie nie mieli nic do powiedzenia. Przede wszystkim gospodarze nie radzili sobie z szybkimi kontrami przyjezdnych, które zwykle wyprowadzał Piotr Malinowski. Skrzydłowy Rakowa na tle przeciwników wyglądał niczym Gareth Bale. Sytuacja wyglądała czasami naprawdę komicznie, bo 34-letni piłkarz tylko przyspieszył, a piłkarze Tarasiewicza zostawali daleko w tyle. Czasami nie mogli się z tym pogodzić i faulowali go, co dla Keona Daniela powinno skończyć się wyrzuceniem z boiska. Arbiter okazał się jednak łaskawy dla czarnoskórego piłkarza, a tym samym odpuścił mu drugą żółtą kartkę.

Malinowski rozgrywał dzisiaj naprawdę dobry mecz, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby odpuścił sobie indywidualne wykańczanie akcji. Jeśli podawał do Formelli, wychodziło naprawdę nieźle, bo piłkarz wypożyczony z Lecha znajdował się w znakomitych sytuacjach. Choć bramek z tego nie było, ponieważ 22-latek zmarnował akcję sam na sam z bramkarzem. A także nie strzelił gola z kilku metrów, gdyż fenomenalną interwencją popisał się Jałocha. Cóż, Formella nie popisał się w tych sytuacjach, ale zrehabilitował się w innych. To właśnie on otworzył wynik spotkania pewnym strzałem. To właśnie on wyszarpał piłkę przy końcowej linii, gdy Abramowicz próbował ją zasłonić. Następnie dośrodkował w pole karne, a Karol Mondek pokonał Jałochę strzałem z główki. To właśnie on dograł z rzutu wolnego do Radwańskiego, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Jałochą, a następnie pokonał go pewnym strzałem. Być może Formella powinien zachować się lepiej w niektórych sytuacjach, ale generalnie wypadł bardzo dobrze. W końcu dwie asysty i bramka muszą robić wrażenie.

Zawodnicy Tarasiewicza mieli dzisiaj problem z tworzeniem sobie sytuacji bramkowych, a jeśli już udało im się zbliżyć do bramki Lisa, to szwankowała precyzja przy wykończeniu. Tak było w sytuacji, gdy Grzeszczyk lobował bramkarza przyjezdnych, a później Biernat niecelnie dobijał z najbliższej odległości. Próbował również Fidziukiewicz głową i lewą nogą, ale o efekcie tych uderzeń lepiej nie wspominać.

Wydaje się, że GKS Tychy stracił już realne szanse na awans, ale nie zapominajmy o tym, że ich obecna sytuacja i tak jest świetna, jeśli weźmiemy pod uwagę, że po 19 kolejkach na koncie mieli zaledwie 20 oczek. Z drugiej strony mamy Raków, który rozegrał fantastyczny mecz i ponownie włączył się na poważnie do walki o awans. Jeśli piłkarze Papszuna zagrają na takiej samej intensywności w ostatnich trzech kolejkach, to kto wie, czy w nowym sezonie nie zobaczymy ich w ekstraklasie.

Reklama

GKS Tychy – Raków Częstochowa 0:3 (0:3)

0:1 Formella 18′

0:2 Mondek 29′

0:3 Radwański 40′

Fot. FotoPyK/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...