Wyobraźcie sobie, że prowadzicie drużynę, która walczy o utrzymanie. Wyobraźcie sobie, że waszym największym problemem jest strzelanie bramek. Co robicie? Na logikę w pierwszej kolejności szukacie skutecznego napastnika. Tym właśnie tropem poszli w pionie sportowym SKA Chabarowsk, sprowadzając zimą trzech potencjalnych snajperów. Efekt? Spektakularny spadek z ligi bez strzelenia choćby jednego gola w rundzie wiosennej.
W obrazku wygląda to tak:
Dziesięć meczów w lidze i ani jednej bramki. Do tego jeden mecz w Pucharze Rosji zakończony bezbramkowym remisem. W serii rzutów karnych piłkarze SKA trafili raz. Większej żenady dawno nie widzieliśmy.
Najbardziej beznadziejni z beznadziejnych byli oczywiście napastnicy zespołu z Dalekiego Wschodu. Wiosną klub sprowadził ich aż trzech. Po pierwsze, na stałe do pierwszej drużyny przesunięty został Aleksander Maksimienko. Zagrał w dwóch meczach i nie zrobił nic. Po drugie, z Rubinu Kazań pozyskano Maksyma Kanunnikowa, który ma za sobą dwanaście występów w reprezentacji Rosji. Kanunnikow zagrał w dziewięciu meczach i – niespodzianka – też nie zrobił nic. Może z wyjątkiem przestrzelonego rzutu karnego w ostatniej minucie ligowego starcia z FK Krasnodar.
Po trzecie, bystre oczy skautów z Chabarowska w dalekim Białymstoku wypatrzyły Łukasza Sekulskiego. Niestety, Polak w swoich dziewięciu występach nie zrobił nic, więc legendą SKA raczej nie zostanie.
Czepianie się napastników jest oczywiście w pełni uzasadnione, ale pozostali zawodnicy odpowiadający za ofensywę także powinni dostać po głowie. Szesnaście goli w trzydziestu meczach to dramatyczny wynik, za który ciężko winić wyłącznie zawodników ustawianych na boisku najwyżej. W Chabarowsku zawiodło po prostu wszystko od selekcji przez proces treningowy po wykonanie. SKA do Premier Ligi pasowało po prostu jak garbaty do ściany.
Jasne, w przypadku klubu z Chabarowska istotną rolę pełni geografia. Dalekie wyjazdy na pewno nie wpływają dobrze na organizmy zawodników, ale takie postawienie sprawy byłoby sporym uproszczenie. Zresztą, grając w drugiej lidze piłkarze SKA latali jeszcze dalej i jeszcze częściej, a jakoś potrafili strzelać bramki. Położenie na mapie jest więc wyłącznie wymówką, która ani trochę się nie broni.
Oczywiście SKA Chabarowsk nie jest finansowym potentatem i nie może pozwolić sobie na sprowadzanie piłkarzy za poważny hajs. Niemniej, co w Rosji nie jest przecież regułą, klub nie ma długów, jest biedny, ale finansowo stabilny i – co chyba najważniejsze – w pełni wypłacalny. Jeśli więc ktoś zdecydował się tam grać, to raczej nie miał na co narzekać. No może poza tym nieszczęsnym położeniem, ale bądźmy poważni. Chabarowsk to w końcu nie jest siódmy krąg piekła.