Kibice Lecha Poznań w niewybrednych słowach podczas meczu z Jagiellonią apelowali do Karola Klimczaka o dymisję. Prezes Kolejorza odpowiedział im zdymisjonowaniem… nie, nie siebie. Trenera Nenada Bjelicy. Ale zwolnienie Chorwata to jedynie kosmetyka w porównaniu przed zmianami, które być może latem nadejdą w Kolejorzu. Skoro poznańscy fani wywołali ten temat to postanowiliśmy przeprowadzić analizę – czy Karol Klimczak jest dobrym prezesem? Czy jednak w klubie potrzeba głębszych zmian – ze zmianą sternika na czele?
Nie odpowiemy wam na to pytanie wprost. Odpowiedzieliśmy jednak na szereg pytań pomocniczych, z których sami możecie wyciągnąć wnioski.
Czy Karol Klimczak jest odpowiedzialny za to, że Lech za jego kadencji zdobył tylko jedno mistrzostwo Polski?
Tak, Klimczak jest prezesem klubu i on firmuje to swoim nazwiskiem. On dobiera ludzi, on podejmuje strategiczne decyzje, on kreśli politykę Lecha.
Czy Karol Klimczak jest odpowiedzialny za formę sportową Lecha?
Po części tak. Wiceprezesem od spraw sportowych jest Piotr Rutkowski, natomiast wciąż jest “tylko” podwładnym Klimczaka. Jeśli poczynania drużyny na boisku by mu się nie podobały i gdyby przez dłuższy czas nie zauważałby progresu, to teoretyczne ma narzędzia, by na to wpływać.
Czy pomysł Karola Klimczaka na przedsiębiorstwo finansowe jakim jest Lech jest dobry?
Tak. Lech z roku na roku ma coraz większy budżet, zwiększa swoje możliwości, stoi na stabilnym fundamencie jakim są kibice i świetna akademia.
Czy pomysł Karola Klimczaka na klub sportowy jakim jest Lech jest dobry?
Nie. Głównym założeniem istnienia klubu sportowego jest zdobywanie trofeów. Lech – jak na swoje warunki i swój potencjał – tych trofeów ma za kadencji Klimczaka śmiesznie mało.
Czy Karol Klimczak to inteligentny facet?
Zdecydowanie tak. To bardzo bystry gość, potwornie inteligentny, niesamowicie błyskotliwy.
Czy Karol Klimczak to idealny prezes?
Zdecydowanie nie. Naszym zdaniem prezes klubu piłkarskie powinien świetnie znać się na piłce, a przynajmniej otaczać się szerokim gronem ludzi, którym ufa i którzy pociągną ten klub swoją wiedzą futbolową. A Klimczak sam między wierszami przyznawał, że piłki dopiero się uczy. Dla Piotra Rutkowskiego to też była pierwsza robota pod taką presją i na tak eksponowanym stanowisku.
Czy Karol Klimczak jest winny tego, że Lech jest w ostatnich latach naczelnym obiektem drwin i memów?
Tak. Tak jak napisaliśmy wcześniej – on wybiera trenerów, on kreśli politykę i kierunek, w którym podąża klub. Chwalimy Lecha za słuszne podejście do szkolenia młodzieży i za dobre sprzedawanie piłkarzy, ale nie na tym polega funkcjonowanie takiego klubu jak Lech. Jeśli masz najwyższą frekwencję w lidze, to musisz tych kibiców w jakiś sposób zadowolić. I zadowolisz ich WYŁĄCZNIE sukcesami. Albo się to rozumie, albo nie.
Czy Karol Klimczak buduje dobrą atmosferę wokół Lecha?
Nie. Bo – znów – budują je sukcesy. Ale już mniejsza o tę niemal pustą gablotę. Rozmawiamy z kibicami Lecha, sondujemy nastroje, pytamy o opinie i uwierzcie nam, że nie sposób nam znaleźć osoby, która powiedziałaby “tak, działania prezesa budzą we mnie zaufanie, to jest facet, z którym możemy iść ku dominacji w lidze”.
Czy Karol Klimczak nauczył się reagowania w kryzysach?
Nie. Lech co roku wpada w dołek i co roku podejmuje się identyczną decyzję. Czyli zwalnia się trenera. Samochód z włączonym tempomatem jedzie dalej, wymienia się obity zderzak (czyli trenera) i podróż trwa. Zwolnienie Bjelicy jest tego idealnym przykładem – pospieszne wyrzucenie Chorwata, ściągnięcie na jego miejsce ludzi, którzy znajdują się w klubie.
Czy Karol Klimczak daje nadzieje na lepsze jutro?
Pod względem sportowym – nie. Pod względem finansowym – być może tak. Choć sukcesów sportowych prędzej czy później kibice przestaną wierzyć w ten projekt. A wtedy budżet przestanie się spinać.
Czy jeśli Karol Klimczak zostanie na stanowisku, to porażka z tego sezonu zmieni coś w jego pomyśle na Lecha?
Nie wydaje nam się. Jego podejścia do prowadzenia Lecha nie zmieniło zwolnienie wymarzonego trenera Jacka Rutkowskiego, czyli Macieja Skorży. Nie zmienił eksperyment z trenerskim wychowankiem na ławce, czyli z Mariuszem Rumakiem. Nie zmieniła wtopa z Janem Urbanem i sezon bez pucharów. Nie zmieniły klęski ze Stjarnan czy z Żalgirisem. A zatem wątpimy, czy przegrany sezon z Bjelicą na ławce zmieni cokolwiek.
I wreszcie – czy Karol Klimczak powinien nadal być prezesem Lecha?
Nie wiemy. Z jednej strony prędzej uwierzymy, że Nenad Bjelica prosto po zwolnieniu z Lecha trafi do Bundesligi niż w to, że Lech pod rządami Klimczaka nagle dwa lub trzy razy z rzędu sięgnie po mistrzostwo Polski. Z drugiej jednak pamiętamy, że Lech historycznie nigdy takim hegemonem w skali Polski nie był. Zdarzyły się złote lata ’80 i dobry początek lat ’90, ale przez kolejne dwie dekady Kolejorz raczej bliżej był upadku i relegacji do IV ligi niż seryjnego sięgania po trofea. Lech Klimczaka nie będzie szalał w oknach transferowych, nie rzuci się z milionami na rynek. Będzie powoli promował wychowanków, zastępował ich obcokrajowcami z większymi lub mniejszymi brakami, a karuzela będzie się kręciła dalej. Klub będzie robił drobne kroczki w kierunku stabilniejszego budżetu, może czasami uda mu się uszczknąć jakiś Puchar Polski, ale nie widzimy żadnych szans na realne rzucenie rękawic Legii Warszawa. Pytanie – kto czego oczekuje? Jeśli kibic Lecha chce się cieszyć z trofeów, ale jest w stanie zaryzykować mniejszą stabilnością, to pewnie obecnego prezesa wywiózłby na taczkach.
*
O zwolnieniu Nenada Bjelicy dyskutowaliśmy również w magazynie Weszłopolscy.
fot. FotoPyK