Reklama

Car Oleg. Bohater jednego meczu

redakcja

Autor:redakcja

10 maja 2018, 12:48 • 13 min czytania 8 komentarzy

W nocy przed meczem z Kamerunem Oleg Salenko miał sen. Widział w nim siebie, strzelającego gola za golem. Jego drużyna wygrała wysoko, a on został bohaterem całego kraju. Wstając rano z łóżka, tylko się uśmiechnął. W końcu na mundialu takie rzeczy praktycznie się nie zdarzają. Ograniczają się wyłącznie do sfery marzeń i sennych iluzji.

Car Oleg. Bohater jednego meczu

A potem… potem wyszedł na boisko i do siatki trafił pięciokrotnie, zapisując się na zawsze w historii Mistrzostw Świata.

*

Mogłem zdobyć nawet sześć bramek, ale w ostatniej sytuacji podałem do Dmitrija Radczenki.

Oleg Salenko

Reklama

*

Do mundialu w 1994 roku reprezentacja Rosji przygotowywała się w atmosferze być może największego skandalu w dziejach rosyjskiego futbolu. Piłkarze od kilku miesięcy byli skonfliktowani ze sztabem trenerskim i związkowymi działaczami, a sprawa miała bardzo skomplikowane podłoże. Poważny spór wybuchł po ostatnim meczu eliminacji do Mistrzostw Świata z Grecją, który „Sborna” rozegrała w listopadzie 1993 roku. Po zakończeniu spotkania w Atenach wygranego przez Greków 1:0, w szatni gości nieoczekiwanie zjawił się Wiaczesław Kołoskow, prezes rosyjskiej federacji piłkarskiej. – Z taką grą w Ameryce nie mamy czego szukać – zaczął swoją tyradę.

Lista zarzutów Kołoskowa był długa. Prezes miał pretensje między innymi o to, że piłkarze nie wywiązali się z kontraktu sponsorskiego z firmą Reebok. Zgodnie z zapisami umowy, w każdym meczu reprezentacji Rosji co najmniej ośmiu piłkarzy powinno biegać po boisku w butach z logotypem partnera technicznego. Kołoskow zagroził zawodnikom, że każdy, kto się temu nie podporządkuje po prostu nie pojedzie na mundial. Na koniec rzucił wściekle, że w związku z niesubordynacją obcina premie za awans i oczekuje natychmiastowej poprawy. Wychodząc z pianą na ustach z szatni, nie miał pojęcia, jak potężną burzę właśnie wywołał.

*

Awans na Mistrzostwa Świata to zasługa zespołu, który został stworzony przez poprzedniego szkoleniowca.

Fragment „Listu czternastu”

Reklama

*

Noc po meczu z Grecją była bardzo burzliwa dla rosyjskich piłkarzy. Mocno zbulwersowana słowami Kołoskowa drużyna zebrała się w pokoju Igora Szamliowa w ateńskim hotelu „Hilton” i przy akompaniamencie podzwaniających szklanek zastanawiała się, co robić dalej. Piłkarzom nie podobało się, że działacze traktują ich, jak marionetki, którymi można sterować w dowolny sposób. Kontrakt z Reebokiem uważali za problem związkowych krawaciarzy, czując się jednocześnie ofiarami prowadzonej przez nich polityki. Do tego dochodził żal wobec trenera reprezentacji, Pawła Sadyrina, który dodatkowo mieszał się ze wściekłością. Zawodnicy nie czuli żadnej więzi ze szkoleniowcem, niezłe wyniki uważali za wyłącznie swoją zasługę. Negatywne emocje potęgował fakt, że Sadyrin nie wstawił się za nimi podczas wizyty Kołoskowa. W takich warunkach nie dało się pracować, więc piłkarze postanowili postawić sprawę na ostrzu noża. I napisali list, który wstrząsnął opinią publiczną.

„List czternastu”, bo właśnie tylu reprezentantów podpisało się pod jego treścią, następnego dnia trafił na biurko Szamila Tarpiszczewa, doradcy prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. sportu. Sygnatariusze, wśród których byli Igor Szalimow, Walerij Karpin, Andriej Kanczelskis czy Aleksander Mostowoj, domagali się zwolnienia Sadyrina, powierzenia reprezentacji poprzedniemu szkoleniowcowi, Anatolijowi Byszowcowi, dodatkowej premii za awans na mundial i ogólnej poprawy warunków na zgrupowaniach reprezentacji. Tajemnicą poliszynela było jednak, że część zawodników zdecydowanie sprzeciwiła się takiej formie protestu. Jednostki, jak chociażby Dmitrij Radczenko, opowiedziały się po stronie Sadyrina, co tylko spotęgowało konflikt. Niemniej, związek stanął przed poważnym problemem, którego nie dało się rozwikłać ot tak.

Rozwiązania postanowiono szukać na drodze polubownych negocjacji, choć nie brakowało głosów, że całe towarzystwo należy po prostu rozpędzić, a reprezentacje budować na nowo. W sprawę włączył się nawet Otari Kwantriszwili, autorytet postradzieckiego świata kryminalnego, który jasno dał do zrozumienia, co jego zdaniem należy zrobić z buntownikami. Ostatecznie związek stanął murem za Sadyrinem, zapewniając, że to właśnie ten szkoleniowiec poprowadzi Sborną na mundialu. ale uległ pod ciężarem pozostałych postulatów. Indywidualną karę ponieśli Igor Szalimow, Igor Dobrowolski, Siergiej Kirjakow, Wasilij Kulkow, Andriej Kanczelskis i Igor Koływanow, którzy zostali wykluczeni z reprezentacji i nie pojechali na mundial. Gęstej atmosfery nie udało się jednak naprawić.

*

Oni sami tego nie rozumieli, ale walczyli nie o swoje interesy, a o interesy innych ludzi .

 Oleg Salenko

*

Oleg Salenko pierwotnie także podpisał się pod listem. Z czasem jednak zmienił swoje stanowisko, stwierdzając, że działał pod presją grupy. Był też pierwszym zawodnikiem, który przeprosił Sadyrina, czym prawdopodobnie uratował miejsce w kadrze na mundial. Zresztą, wobec selekcjonera miał dług wdzięczności, bo to właśnie Sadyrin osobiście namawiał go, by zamiast Ukrainy reprezentował Rosję. Salence, który w 1992 r. zaliczył jeden występ w ukraińskich barwach, zaimponowało, że selekcjoner pofatygował się aż do Hiszpanii, by porozmawiać z nim w cztery oczy. Napastnik skorzystał więc z przysługującego mu prawa do zmiany barw reprezentacyjnych i od 1993 r. przed meczami słuchał rosyjskiego hymnu.

Znajomość Salenki i Sadyrina zaczęła się zresztą dużo wcześniej.  Gdy utalentowany napastnik stawiał pierwsze kroki w piłce jego kariera znalazła się na bardzo ostrym zakręcie. Podczas zakrapianej alkoholem imprezy młody piłkarz wdał się w pijacką burdę, w czasie której pobił syna pułkownika KGB. Sprawa była bardzo poważna, nad Salenką wisiała nawet groźba dożywotniego zakazu gry w piłkę, ale w trudnych chwilach pomógł mu właśnie Paweł Sadyrin. Szkoleniowiec przekonany o wielkim talencie chłopaka uruchomił wszystkie swoje kontakty, dzięki czemu udało się zatuszować skandal. – Odpracujesz to na boisku – rzucił do nastoletniego Salenki, gdy ten znów miał czyste papiery.

Dług wdzięczności nie był jednak jedyną motywacją Salenki. Z czasem uświadomił sobie, że ewentualna zmiana na stanowisku selekcjonera niekoniecznie wyjdzie mu na dobre. Gdyby Byszowiec, jak żądali podpisani pod listem piłkarze, faktycznie wrócił do reprezentacji, Salenko mógłby pożegnać się z grą w narodowych barwach. Napastnik od dłuższego czasu był bowiem skonfliktowany z trenerem, przez co nie znalazł się w kadrze Wspólnoty Niepodległych Państw na Mistrzostwa Europy w 1992 r. Dalsza współpraca z Sadyrinem była więc dla niego korzystniejsza. Tym bardziej, że po wyrzuceniu z kadry Koływanowa i Kiriakowa, droga do pierwszego składu bardzo się skróciła.

*

Pomogło mi to, że graliśmy właśnie z Kamerunem. To była wtedy dobra drużyna, ale zespoły z Afryki w dość szalony sposób podchodziły wówczas do kwestii taktycznych.

Oleg Salenko

*

Mundial dla reprezentacji Rosji zaczął się od porażki z Brazylią. Salenko w tym meczu był tylko rezerwowym. Na boisku pojawił się dopiero w drugiej połowie, ale swoją postawą nieco rozruszał ofensywne poczynania „Sbornej”. Kolejne spotkanie, ze Szwecją, zaczął w podstawowym składzie i już w czwartej minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie, skutecznie wykonując rzut karny. Rosjanie z boiska zeszli jednak pokonani i przed ostatnim meczem mieli wyłącznie teoretyczne szanse na wyjście z grupy. Z Kamerunem mieli zagrać głównie o honor, za ratowanie którego wziął się właśnie Salenko.

Napastnik „Sbornej” od pierwszego gwizdka sędziego wprost kipiał energią. Biegał do każdej piłki, angażował się w obronę i napędzał każdy atak. Hattricka skompletował jeszcze przed przerwą. W drugiej połowie ani trochę nie spuścił z tonu. Między 72 a 75 minutą dołożył dwie kolejne bramki, ustanawiając tym samym rekord Mistrzostw Świata. Cztery trafienia w jednym meczu potrafili zanotować Just Fontaine, Eusebio, Wilimowski i Emilio Butrageno. Pięciu, ani przed, ani po 1994 roku, nie strzelił nikt.

Po spotkaniu strefa mieszana jak nigdy roiła się do dziennikarzy. Każdy chciał zadać pytanie Salence, każdy chciał usłyszeć, co główny bohater tego wiekopomnego wydarzenia ma do powiedzenia. Zamiast zdjęć i wywiadów było jednak wyjątkowo długie oczekiwanie. Dziennikarze stali i stali, a Salenko cały czas się nie pojawiał. Po godzinie do zgromadzonych w strefie mieszanej przedstawicieli mediów wyszedł tłumacz reprezentacji Rosji i oznajmił, że napastnik musi przejść testy antydopingowe. Problem polegał na tym, iż Salenko z boiska schodził całkiem wyczerpany i niemal odwodniony, przez co nie mógł oddać próbki moczu. Kiedy tłumacz rozmawiał z dziennikarzami, piłkarz kończył drugą butelkę wody. Wcześniej, bez żadnego efektu, wypił też pięc kufli bezalkoholowego piwa. Po dwóch godzinach tłumacza zmienił masażysta, który przekazał identyczny komunikat. Salenko cały czas czeka na test i nie przestaje pić.

Reprezentacja Rosji z mundialu wracała w podłych nastrojach. Ambicje i możliwości wszyscy mieli wielkie, ale przyczyny pozasportowe nie pozwoliły zaprezentować się na miarę potencjału. Pokolenie naprawdę utalentowanych piłkarzy zostało całkowicie zmarnowane. Satysfakcję mógł czuć tylko Salenko, który do domu wrócił ze Złotym Butem dla najlepszego strzelca mistrzostw. Nagrodą podzielił się z Christo Stoiczkowem, ale Bułgar na zdobycie sześciu bramek miał aż cztery mecze więcej. Dlatego to właśnie to wyczyn Salenki imponował bardziej.

*

Przed mundialem grupa naszych biznesmenów ufundowała pięć nagród dla piłkarzy. Najlepszy strzelec, najlepszy zawodnik, nagroda dla strzelca pierwszego gola i tak dalej. Za każdą płacili 10 tys. dolarów. Kiedy zakończyliśmy udział w turnieju, okazało się, że wygrałem wszystkie. Pieniędzy nigdy jednak nie dostałem. Nie wiem, co się stało z całym tym funduszem.

Oleg Salenko

*

Kariera Olega Salenki, który w gruncie rzeczy był całkiem niezłym piłkarzem, sprowadza się wyłącznie do meczu z Kamerunem. Z tego jest pamiętany i głównie o tym mówi się w jego kontekście. Rzadziej wspomina się, że całkiem nieźle radził sobie w Hiszpanii, a dobre występy w barwach CD Logrones zaowocowały transferem do Valencii, choć w swoich szeregach chciały go też Real Madryt i Barcelona. Los Ches za transfer Rosjanina zapłacili ponad trzy miliony euro, do Glasgow Rangers sprzedali go za pięć. Na początku lat dziewięćdziesiątych były to naprawdę duże pieniądze.

Bilans trofeów Salenki z całej kariery nie jest bardzo okazały, ale napastnik i tak ma się czym pochwalić. Mistrzostwo i Puchar ZSRR z Dynamem Kijów, mistrzostwo Szkocji z Rangersami, tytuł króla strzelców Mistrzostw Świata w 1994 i juniorskiego mundialu w 1989 roku, do tego mistrzostwo Europy do lat 18. Łatka zawodnika jednego meczu niekoniecznie więc do Salenki pasuje i na swój sposób jest wręcz krzywdząca. Skoro jednak nie odkleił jej w czasach, gdy jeszcze biegał za piłką, to już nigdy nie zdoła tego zrobić. Historia po prostu zakorzeniła się zbyt głęboko.

To, że Salenkę pamięta się właśnie z meczu dla reprezentacji, jest zresztą paradoksem. Chichotem losu, bo w barwach narodowych tak naprawdę nigdy nie zaistniał. Wszystkie bramki, jak zdobył dla „Sbornej”, zdobył właśnie na mundialu w USA. Tam rozegrał też aż trzy ze swoich ośmiu spotkań w kadrze. Mecz z Kamerunem, ten największy i najgłośniej komentowany, był dla Salenki najważniejszym wydarzeniem w jego sportowym życiu, ale jednocześnie reprezentacyjnym przekleństwem. Oleg Romancew, który objął „Sborną” po Sadyrinie, nie chciał napastnika w swojej drużynie. Bał się, że swoimi osiągnięciami przyćmi jego autorytet i stanie cię centralną postacią kadry, ważniejszą nawet od trenera. Salenko wielokrotnie próbował się z selekcjonerem skontaktować i spróbować znaleźć nić porozumienia, ale Romancew nie chciał nawet z nim rozmawiać. Z hukiem zatrzaśnięte drzwi do kadry już nigdy nie otworzyły się przed Salenką.

*

Chciałem sprzedać Złoty But, ale dobrze, że ostatecznie do tego nie doszło. Może oddam nagrodę do muzeum, żeby młodzież mogła przypomnieć sobie dawnego bohatera.

Oleg Salenko

*

W piłce Oleg Salenko na pewno mógł osiągnąć dużo więcej. Na przeszkodzie stanęły jednak dwa poważne czynniki – kontuzje i alkohol. Urazy ciągnęły się za nim od czasów gry w Valencii, a zdrowie kompletnie zrujnowała mu kontuzja kolana, z którą zmagał się trzykrotnie. W 1996 roku, gdy bronił barw Istanbulsporu, przeszedł w Turcji fatalną w skutkach operację, podczas której chirurg uszkodził mu jeden z nerwów. Pełnej sprawności w nodze nigdy już nie odzyskał, co znacząco przełożyło się na jego dyspozycję i skończyło stopniowym zjazdem.

Historia jego alkoholowej przygody jest jeszcze dłuższa. Słabość do promili kosztowała Salenkę chociażby miejsce w olimpijskiej reprezentacji ZSRR. W 1990 roku został z niej wyrzucony po tym, jak sztab szkoleniowy przyłapał go na wypiciu kilku butelek piwa. Młody napastnik wszem i wobec oznajmił wówczas, że po każdym meczu musi się napić i chyba lepiej, że mówi o tym otwarcie, a nie chowa się po kątach, jak inni reprezentanci. Z tego samego powodu Walery Łobanowski nie wziął Salenki na mundial w 1990 roku, choć wcześniej poświęcał mu mnóstwo czasu na treningach indywidualnych. Po latach piłkarz wspominał, że zajęcia z wiekowym już Łobanowskim były najtrudniejsze w jego życiu i po czterech seriach ćwiczeń jeden na jeden miał już dość. W przeciwieństwie do wielkiego trenera, który brał piłkę i z uśmiechem na ustach ustawiał się do piątej serii.

Alkohol był też spoiwem, który w Glasgow połączył Salenkę z Paulem Gascoignem. Ich znajomość była dziwna, bo opierała się przede wszystkim na kłótniach, które kończyły się długimi wieczorkami pojednawczymi w miejscowych barach. Kiedyś „Gazza” w klubowym autobusie wylał na Salenkę całą pianę z gaśnicy. Rosjanin nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami, wywołując przy tym karczemną awanturę. Urazu nie potrafił jednak żywić zbyt długo. Jeszcze tego samego wieczoru obaj zawodnicy wspólnie zamawiali piwo w pubie. Takie właśnie były ich relacje. Salenko, chyba jako jedyny, nie uważał Gascoigne’a za alkoholika.

Między innymi ze względu na problemy z alkoholem, które zrujnowały finanse Salenki, w 2010 roku były reprezentant Rosji wystawił na aukcji swoje dwie najcenniejsze nagrody – Złote Buty dla najlepszego strzelca mundialu w 1994 roku i Mistrzostw Świata do lat 19 w 1989 roku. Cena za ekskluzywny pakiet wynosiła milion dolarów. Zainteresowany był szejk ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale ostatecznie do transakcji nie doszło. Szejk nieoczekiwanie się wycofał, a po wszystkim Salenko stwierdził, że sprzedaż nie byłaby dobrą decyzją. Lepiej bowiem zostawić coś dla potomnych i sprawić, by mimo upływającego czasu, przetrwała pamięć o jego popisach strzeleckich.

*

To ja byłem pierwszym piłkarzem z byłego ZSRR, za którego zapłacono pieniądze. Dynamo Kijów wyłożyło 36 tys. rubli. Tyle samo, ile kosztowała nowa Wołga na czarnym rynku.

Oleg Salenko

*

W Polsce Salenkę pamięta się nie tylko z popisów na mundialu w USA. W 2000 roku Rosjanin zaliczył epizod w Pogoni Szczecin, ale do dawnych osiągnięć nie zdołał nawiązać. W ówczesnej I lidze rozegrał tylko osiemnaście minut przeciwko Stomilowi Olsztyn. Na więcej nie pozwoliło mu zrujnowane zdrowie i upodobania, które ewidentnie nie pasowały do profesjonalnego sportowca. – Znałem go jeszcze z Dinama, zaczynał tam, gdy grałem w Szachtarze. Mówię – dobra, nie jestem piwoszem, ale wypiję do towarzystwa. Oleg lubił jednak trunkowo wchodzić w górę. Po piwie winko, potem whisky, potem wódka. Ja zdrowie mam, więc wytrzymałem bez problemu, ale nie miałem z takiej posiadówki przyjemności. Oleg wziął potem jakąś Ukrainkę z burdelu, zapłacił za dwa tygodnie z góry i ona mieszkała z nim. – opowiadał w rozmowie z Weszło Siergiej Szypowski, który dzielił z Salenkę szatnię Pogoni.

Jak to się stało, że król strzelców Mistrzostw Świata w ogóle trafił do Polski? W jednym z wywiadów Salenko mówił, że była to zasługa Romana Koseckiego, który zaproponował, że skontaktuje go ze znajomym biznesmenem, a ten znajdzie mu w Polsce klub. Szypowski na sprawę angażu swojego rodaka rzucił nieco więcej światła. – Sabri (Bekdas, były właściciel Pogoni – przyp. red.) był kiedyś w zarządzie Besiktasu. Salenko walczył z prezesem Istanbulsporu, jednym z najbogatszych ludzi w Turcji. Tę walkę wygrał, facet musiał zapłacić za zerwanie kontraktu z winy klubu nieprawdopodobne pieniądze. Dla Sabriego to był dodatkowy smaczek, że zabiera piłkarza tamtemu bogaczowi. Salenko kontrakt podpisał prosty: wchodzisz na boisko, dostajesz 10 tysięcy dolarów. Strzelisz bramkę, dostajesz jeszcze większą kasę. Podstawowej pensji nie było. 

Duże pieniądze nie okazały się jednak wystarczającą motywacją. Salenko permanentnie olewał treningi, nie przykładał się do swoich obowiązków, a zamiast pracą, interesował się rozrywkami i odcinaniem kuponów od dawnej sławy. – Interesowało go, żeby fajnie spędzić czas. Pójść tu i tam, pobawić się, udzielić wywiadu. Na treningu czasem kopnął piłkę, a czasem tylko stał i się przyglądał. Częściej jednak nie przychodził wcale. Nie miało to sensu. Instynkt strzelecki mu został, ale fizycznie to były zwłoki – mówił Szypowski.

*

Czasem zdarza mi się wypić, ale ogólnie trzymam się w sztywnych ramach. Kiedyś, żeby dojść do formy, nie piłem dwa lata.

Oleg Salenko

*

Skłonność do alkoholu, skandale i wybryki w przypadku Salenki schodzą jednak na dalszy plan. Rosjanin jest bowiem idealnym przykład na to, jak mundial może wyciągnąć kogoś z niebytu i w jednej chwili zrobić z niego bohatera. Salenko do historii przeszedł jednym meczem. Raptem pięć strzałów sprawiło, że stał się bohaterem. Że sięgnął po to, o czym śnił przed meczem z Kamerunem.

Karol Bochenek

 Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
5
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

8 komentarzy

Loading...