Starcie dwóch klubów, które w ostatnich latach regularnie rzucają wyzwanie bogatszej od nich Legii. Mecz drużyn, które nie są budowane na łapu-capu i w budowaniu których jest zauważalna myśl przewodnia. Spotkanie, które być może zadecyduje o tym, kto ma jaja by walczyć o mistrzostwo, a kto powoli musi się godzić z przeświadczeniem, że tego mistrzostwa nie będzie. W rywalizacjach Lecha z Jagiellonią zawsze dużo się dzieje, a zatem liczymy, że i to dzisiejsze spotkanie nie będzie powtórką bryndzy z niedzielnego meczu Jagi z Legią.
Zespół stworzony z zawodników, którzy w ciągu ostatniego roku opuścili Białystok i Poznań, spokojnie mogłaby bić się o czołowe miejsca w Ekstraklasie. Góralski, Cernych, Kownacki, Bednarek, Kędziora, Wasiljew, Robak, Tetteh, Szymański… Może poza tym ostatnim nie było to pozbywanie się balastu, a raczej poważne ubytki, które trzeba było jakoś załatać. I Jagiellonia, i Lech poradzili sobie z tym na tyle dobrze, że straty właściwie nie były odczuwalne. Mimo wyrwania kilku trzonowców i siekaczy obie ekipy wciąż mają jedne z najsilniejszych szczęk w lidze. Do tego Jagiellonia straciła swojego nadwornego dentystę, a zamian za to dała szansę obiecującemu studentowi, który zbierał dobre recenzje podczas praktyk. Czy wyobrażaliśmy sobie, że zespół z Białegostoku poradzi sobie bez Michała Probierza? Tak. Czy spodziewaliśmy się, że Jaga znów będzie walczyła jak równy z równym z Lechem i Legią? Tego już tak pewni nie byliśmy.
Bo Jagiellonia i Lech bodaj w największym stopniu w Ekstraklasie żyją na wiecznej przebudowie. Legia ma jeszcze pewną stabilizację w tej kwestii (choć ten sezon był i jest szalony), to jednak dzisiejsi rywale żyją z wiecznej sprzedaży. Dziś podoba wam się Robert Gumny? Pewnie za rok go w Poznaniu nie będzie. Jaga postawiła na Frankowskiego? No to możemy pewnie już odliczać dni do transferu. Obcokrajowcy tacy jak Jevtić i Romanczuk dodają swoim drużynom jakości? Niedługo podzielą los Kadara, Cernycha i innych.
W Lechu i Jagiellonii to rozumieją. Stąd oba zespoły jawią nam się jako permanentny plac budowy. Ale w tej ciągłej odbudowie oba kluby są skuteczne. Nie jest trudno stać się hitem jednego sezonu, a później zgarnąć kasę z transferów i wrócić do roli ligowego średniaka. Wyzwaniem jest trzymanie się na topie mimo ciągłych osłabień. Jeśli ktoś w ostatnich latach potrafił to godzić, to właśnie Lech, Jagiellonia i oczywiście Legia, która zarządza jednak znacznie większym budżetem. Niewykluczone, że od tego sezonu dołączy do tego grona Górnik Zabrze.
Jasne, oba te kluby mają swoje przywary. Lech na przykład, jak na swój ogromny potencjał lokalny i możliwości finansowe, kompletnie kompromitował się w ostatnich latach w europejskich pucharach. Stjarnany, Żalgirisy… No to po prostu nie przystoi klubowi, który chce być tym ucieleśnieniem harmonijnego rozwoju i rozsądnych ruchów.
Jagiellonii z kolei brakuje wciąż spektakularnego sukcesu. Wicemistrzostwo Polski sprzed roku i trzecie miejsce w sezonie 2014/15 – tak, za to należą się gratulację. Ale doskonale pamiętamy o niedosycie, który towarzyszył Białemustokowi podczas świętowania zdobycia srebra z Michałem Probierzem na ławce. Klub rozwija się zgodnie z beenhakkerowym “step by step”, jednak zdobycie tytułu mistrza kraju byłoby dla Jagi wciśnięciem przycisku z nitro w Need for Speedzie.
Dlatego tak bardzo wyczekujemy środowego starcia. Zwycięzca ustawi się w znacznie lepszej pozycji na finiszu sezonu. A przegrany być może będzie musiał zacząć opowiadać o tym, że “dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe, choć musimy liczyć na potknięcia rywali”. Już raz w ostatnich dniach napaliliśmy się na hit Ekstaklasy, ale Jagiellonia z Legią odstawiły taką popelinę, że z depresji wyciągały nas zapętlone filmy z Emily Ratajkowski. Liczymy jednak, że w Poznaniu zobaczymy piłkę, do jakiej obie ekipy przyzwyczaiły nas w ostatnich swoich starciach. No bo zobaczmy na kilka przykładów:
- Zwycięstwo 5:1 Lecha na Jagą z marca tego roku – jeden z kandydatów do meczu sezonu, znakomity kwadrans gości, a później koncert Kolejorza, któremu na boisku wychodziło wszystko
- 2:2 w rundzie mistrzowskiej w minionym sezonie – ostatnia kolejka, oba zespoły mają szansę na zdobycie mistrzostwa, odrabianie strat przez Jagiellonię, czerwona kartka, kontrowersje, ogień, zapiekanki, samochodziki Hot Wheels
- 2:1 w grudniu 2016 roku – Lech kontynuował swój zwycięski marsz, ale wyrżnął się w mroźnym Białymstoku, znów przynajmniej trzy gole, znów sporo sytuacji strzeleckich
- Dwie z rzędu wygrane 2:0 Jagi w Poznaniu dwa lata temu
Do tego strzelaniny 4:2, 6:1 czy 4:1 z ostatnich sezonów. Naprawdę, jeśli rozczarujemy się i dzisiaj, to ogłaszamy bojkot Ekstraklasy, zajmiemy się hodowlą żuków i zmienimy nazwę portalu na “Wtoczyło!”.
Fot. FotoPyK