Reklama

No i stało się – Thomas Dahne kozakiem!

redakcja

Autor:redakcja

07 maja 2018, 09:39 • 3 min czytania 10 komentarzy

Dawno nie widzieliśmy bardziej beznadziejnego wejścia do ligi niż to, które w meczu z Górnikiem Zabrze w lutym zaliczył Thomas Dahne. Gdybyśmy mówili np. o nowym pracowniku korporacji, to musielibyśmy wyobrazić sobie gościa, który ledwie przywitał się z ekipą, a już zdążył wylać kawę na ważne dokumenty i na nieświadomce napyskować szefowi. Niemiecki bramkarz podarował rywalom dwie bramki, a na kolejne prezenty miał większą ochotę niż dzieciaki w Wigilię. Nawet ludzie z Wisły Płock pomyśleli sobie, że chcąc zastąpić Seweryna Kiełpina, nieźle wtopili. Tymczasem Dahne okazuje się gościem, który wielkie problemy miał tylko ze zrobieniem pierwszego dobrego wrażenia. 

No i stało się – Thomas Dahne kozakiem!

Jednak warto było dać mu kolejną szansę. W Płocku w niego nie zwątpili, były pierwszy bramkarz wrócił do klatki tylko na 36 minut spotkania ze Śląskiem, w trakcie którego Dahne doznał kontuzji. Droga od zera do bohatera nie była w tym przypadku błyskawiczna. Bramkarz – który w Polsce był reklamowany jako ten, który potrafił zachować 21 czystych kont w 33 meczach w Finlandii – stawiał małe kroczki z tygodnia na tydzień.

Jego krótką jak na razie przygodę z ekstraklasą można streścić w ten sposób:

1) zawalił,
2) nie przeszkadzał,
3) nieśmiało pomagał,
4) wybronił ważny wynik.

Nie twierdzimy, że facet wskoczył do grona największych fachowców w lidze, ale chyba najwyższa pora uznać, że po meczu z Lechem wyszedł na zero. Albo nawet jest już lekko nad kreską, wszak znaleźlibyśmy jeszcze ze dwa mecze, w których zagrał na notę wyższą niż wyjściowa. Wydaje nam się, że Wisła w dalszym ciągu powinna rozglądać się za wzmocnieniem na tej pozycji (szczególnie w kontekście niepewnej przyszłości Kiełpina), ale alarm odwołany. Jeśli płocczanie nie zagrają w pucharach, to raczej nie dlatego, że w bramce wisiał ręcznik.

Reklama

Dahne po raz pierwszy ląduje w jedenastce kozaków. Czyli między innymi obok Carlitosa, kozaka nad kozakami, który meczem z Koroną zapewnił sobie już 10. nominację. Za nami całkiem ciekawa kolejka, jeśli chodzi o wyróżnianie najlepszych, bo praktycznie na każdej pozycji był komfort. Dawali go między innymi Arsenić, Dimun, Jodłowiec, Trochim czy Jóźwiak, którzy ostatecznie się nie załapali, bo postawilibyśmy na taką ekipę.

Vuv9Rbr

W badziewiakach też więcej kandydatów niż miejsc, ale tu to w zasadzie norma. Ciężary mieliśmy, gdy trzeba było wybrać napastników. Szybko stało się jasne, że będzie ich aż trzech, a i tak nie zmieścimy beznadziejnego Tuszyńskiego, bezproduktywnego Flavio Paixao czy Świderskiego, który koncertowo spartolił szansę, którą dostał w poważnym meczu. Marnym pocieszeniem dla nich może być fakt, że Biliński, Rasmussen i Bezjak byli jeszcze gorsi. Za tydzień KTS Weszło gra pierwszy mecz z Kartofliskami. Przez chwilę pomyśleliśmy sobie, by zaprosić tę trójeczkę, ale po głębszym zastanowieniu… panowie, sorry, mamy już komplet.

Jeśli już, to możemy wziąć Keckesa, ale tylko po to, żeby się pośmiać.

gQHEkOq

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...