Mimo że mecz Cracovii z Bruk-Betem już się zakończył, wciąż czekamy na kulminację emocji. Na niecieczańskie creme de la creme. Na prawdziwą sól futbolu.
Oświadczenie.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że takie rzeczy jak podyktowane dwóch rzutów karnych w ostatnich dziesięciu minutach nie mogą zostać bez dosadnego komentarza ze strony władz Bruk-Betu. Wystarczy, że osoby odpowiedzialne za prowadzenie ekstraklasowego (jeszcze?) klubu utrzymają dotychczasowe standardy, a za chwilę na oficjalną stronę B-B wleci oświadczenie, w którym padnie hasło „piłkarski poker”.
Nie czekając na bieg wydarzeń portal Weszło pragnie jednak z góry oświadczyć, że jeśli ktoś dziś zdecydował się na partyjkę gier karcianych, była to wyłącznie partia piłkarskiego durnia. Przy stole najaktywniejszymi graczami byli Toivio i Grzelak, którzy w idiotyczny sposób pozbawili swojej drużyny zwycięstwa.
Jeśli jakiś karny pachniał nam w tym meczu wątpliwościami, to tylko ten podyktowany dla Bruk-Betu – głównie za sprawą teatralnego upadku Gutkovskisa – jednak znajdziemy kilka argumentów za odgwizdaniem tego przewinienia i wsadzeniem jej do szufladki „miękka jedenastka”. Karnego na gola zamienił Stefanik i Bruk-Bet rozpoczął okres dobrej gry. Jak na siebie – nawet bardzo dobrej. Pewnie to bardziej efekt tego, że Cracovia często włączała w tym meczu tryb „plaża”, ale zawsze nieładne jest umniejszanie zasług, więc tego nie zrobimy. Co więcej, nawet pochwalimy, bo bramka z wolnego Rafała Grzelaka była naprawdę przedniej urody. Doskonale kojarzymy tego piłkarza ze strzałów na siłę i bez sensu, a tym razem zaprezentował nam się ze swojej znacznie lepszej strony. I fajnie. Miłe zaskoczenie.
Cracovia zdołała oba gole Bruk-Betu z pierwszej połowy przedzielić swoją bramką. Pomógł jej duet Trela&Toivio – pierwszy sparował strzał do boku licząc na to, że przytomny obrońca wyekspediuje ją byle dalej, drugi okazał się być nieprzytomny. W efekcie Brock-Madsen, którego trener Probierz dziś zdecydował się przetestować w wyjściowym składzie (pierwszy raz w tym sezonie) strzelił gola i zaliczył całkiem sensowny występ. Nie wiemy, czy ten mecz miał decydować o jego być albo nie być, ale fakt faktem, że przy jego nazwisko pojawiło się dziś kilka plusów.
W drugiej części gry obraz meczu się nie zmieniał i wszystko dążyło do zwycięstwa ekipy z Niecieczy. No i właśnie wtedy…
a) Toivio w idiotyczny sposób powalił w polu karnym Dytjatjewa.
b) Grzelak w tylko znanym sobie celu uznał, że nie trzeba chować rąk we własnym polu karnym,
c) Toivio motywowany cholera wie czym podał w polu karnym piłkę Piątkowi.
W ten sposób napastnik Cracovii dokonał rzeczy spektakularnej – pojawił się na boisku na ostatnie pół godziny, a i tak zdążył zaliczyć hat-tricka, wykorzystując najpierw oba karne (drobił jak Zaza, ale strzelał pewnie), a potem wykorzystać prezent od fińskiego defensora, którego już teraz możemy postawić na jedną półkę z takimi tuzami jak Wierchowcow czy Krystian Nowak. Bardzo możliwe, że Bruk-Bet pogrzebał tym meczem swoje szanse na utrzymanie (pięć punktów straty do Lechii). W szczęśliwy finał tej drużyny wierzy już chyba tylko Kazimierz Węgrzyn, który stwierdził, że „personalnie ten zespół powinien być znacznie wyżej”.
[event_results 453273]