Reklama

Białystok najbardziej gościnnym miejscem w Polsce

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 kwietnia 2018, 21:03 • 4 min czytania 141 komentarzy

Jeżeli zamierzacie w najbliższym czasie wpaść do Białegostoku, spodziewajcie się gorącego przyjęcia. Ktoś odda wam ostatnią koszulę, inny gitarę i samochód, a jak będziecie mieli trochę szczęścia (lub pecha, to już zależy), może nawet i żonę. Jagiellonia ostatnio potrafi ugościć każdego gościa według jego oczekiwań, czyli bez szemrania oddaje trzy punkty. No dobra, z Wisłą Kraków przez chwilę lekko się szarpała, próbowała nieśmiało protestować, ale skończyło się na trzeciej z rzędu porażce u siebie. Tak się o mistrzostwo nie walczy, nawet w Ekstraklasie.

Białystok najbardziej gościnnym miejscem w Polsce

Coś bardzo złego dzieje się z naszymi drużynami, gdy przychodzi im grać o najwyższą stawkę. Powieje banałem, ale wychodzi na to, że tylko Legia w ostatnich latach w takich okolicznościach robi w gacie z częstotliwością poniżej średniej. Lech Poznań i „Jaga” w grupie mistrzowskiej już drugi raz dostają po dupie z rywalami, którzy teoretycznie mogliby mieć już wszystko gdzieś i cieszyć się samą obecnością w ósemce. Czyżby 11 porażek w sezonie to i tak było za mało, żeby przy Łazienkowskiej nie obronili tytułu? Najwyraźniej muszą się tam jeszcze bardziej postarać. Może jak przegrają 20 razy, wreszcie się uda. Ale to już cele na nowy sezon.

O pierwszej połowie przy Słonecznej napiszmy tyle, że się odbyła. Jeśli najciekawszym momentem jest zupełnie niegroźna przewrotka Rafała Boguskiego, to znaczy, że oglądaliśmy ofensywną żenadę. Po zmianie stron do Jagiellonii chyba dotarło, że ma tu wygrać i w ciągu pięciu minut trzy razy zrobiło się groźnie. Kiepsko spisał się Arvydas Novikovas, który po zagraniu wprowadzonego Karola Świderskiego miał mnóstwo miejsca i czasu na linii pola karnego, a kopnął wysoko nad bramką.

Wisła w stwarzaniu sytuacji nie była lepsza, bo Jesusowi Imazowi nic nie wychodziło, a Carlitos chwilami grał jak amator, którym miał być według przeciwników jego transferu do Wisły przed startem sezonu. Dopiero pod koniec meczu hiszpański napastnik dwa razy świetnymi podaniami otwierał akcje swoim kolegom, co ratuje go przed notą z przedziału „fatalnie”. Za Imaza wszedł Halilović i był „godnym” kontynuatorem linii kolegi. Mówiąc wprost – spieprzył wszystko, co się dało. Zresztą, zobaczcie sami.

Reklama

Pozytywnym zaskoczeniem był natomiast Nikola Mitrović. Serbski pomocnik zebrał wcześniej wiele zasłużonej krytyki, ale tym razem nie ograniczał się do prostych podań do najbliższego, z których część i tak była do nikogo. Potrafił zrobić coś trudniejszego i faktycznie w wielu momentach należycie regulował tempo gry, co miało być jego zadaniem od początku pobytu w Krakowie.

Pewnie pisalibyśmy o „Jadze” zupełnie inaczej, gdyby nie Roman Bezjak. Słoweniec w 61. minucie zmarnował rzut karny, Julian Cuesta bez problemów obronił jego strzał. Jedenastkę Daniel Stefański podyktował po obejrzeniu powtórek. Marcin Wasilewski niby przypadkowo solidnie „pogłaskał” Bezjaka. Słynie z takich zagrań i tym razem mu się nie upiekło. Trzeba jednak oddać „Wasylowi”, że w końcówce zaliczył kilka bardzo ważnych interwencji. Miał też duży udział przy golu, bo to jego strzał głową dobijał z bliska Zoran Arsenić.

I tak bohaterem Wisły jest jednak Cuesta. Obronił karnego, a w doliczonym czasie ratował swój zespół po strzałach Tarasa Romanczuka (piłka odbita na słupek) i Cilliana Sheridana. Jagiellonia miała szansę powtórzyć wyczyn z Arką Gdynia, gdy zdobyła dwie bramki w doliczonym czasie i wygrała przegrany mecz. Cuesta był w zasadzie bezbłędny w każdym elemencie, a kilka razy zrobił różnicę, więc bez żadnego naciągania dajemy mu notę ocierającą się o maksymalną. Zasłużył.

Legia jako jedyna z grona faworytów (hahaha) poszła za ciosem po poprzedniej kolejce i jest teraz liderem z dwoma punktami przewagi nad Lechem. Za tydzień gra w Białymstoku, dlatego na pewno liczy, że tamtejsza gościnność nie zmaleje. Biorąc pod uwagę fakt, że wykartkowali się Ivan Runje i Taras Romanczuk, to logicznie rzecz biorąc… A nie, sorry, zapomnieliśmy. W Ekstraklasie to pojęcie nie obowiązuje, więc w zasadzie nic z tego nie wynika, poza tym, że „Jaga” zagra w trochę innym składzie.

[event_results 453329]

Reklama

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

141 komentarzy

Loading...