Wszyscy już dawno wyhamowali, a oni jadą coraz szybciej. Do końca wyścigu o mistrzostwo Włoch pozostały już tylko cztery okrążenia, a każde z nich zapowiada się niezwykle ciekawie. Tym bardziej, że na ten moment nie znamy większości rozstrzygnięć. O tytule cały czas marzą dwa zespołu. O pozostałe miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów walczą aż trzy. Wskazywać faworytów nie będziemy, ale możemy was zapewnić, że po dzisiejszym dniu będziemy znacznie mądrzejsi. W końcu Juventus poleciał do Mediolanu, by wyszarpać trzy oczka. Każdy inny wynik dla Mistrza Włoch będzie porażką, ale o zwycięstwo łatwo nie będzie. Inter chce wrócić do Ligi Mistrzów, a poza tym pokonanie Juventusu zawsze dobrze smakuje.
Szczerze mówiąc, jeszcze dwa tygodnie temu postawilibyśmy sporo pieniędzy na to, że „Stara Dama” znowu zgarnie scudetto. Tymczasem Bianconeri niespodziewanie zgubili dwa punkty w starciu z Crotone, a tydzień temu dostali nauczkę za minimalizm. W ostatniej minucie meczu arcyważnego meczu z Napoli skarcił ich Kalidou Koulibaly. W Neapolu kibice oszaleli do tego stopnia, że fetowali zwycięstwo na wyjeździe – nadal tracąc jedno oczko do lidera – w taki sposób, jakby co najmniej zdobyli podwójną koronę. Dla nas to lekka przesada, ale trzeba przyznać, że wreszcie w Serie A ktoś dogonił hegemona. Co prawda jeszcze go nie wyprzedził, ale naprawdę dawno Juventus na tym etapie sezonu nie czuł oddechu przeciwnika.
Sezon 16/17 – 34 kolejka – Juventus ma 9 punktów przewagi nad drugą Romą
Sezon 15/16 – 34 kolejka – Juventus ma 9 punktów przewagi nad drugim Napoli
Sezon 14/15 – 34 kolejka – Juventus ma 15 punktów przewagi nad drugą Romą
Sezon 13/14 – 34 kolejka – Juventus ma 8 punktów przewagi nad drugą Romą
Sezon 12/13 – 34 kolejka – Juventus ma 11 punktów przewagi nad drugim Napoli
Sezon 11/12 – 34 kolejka – Juventus ma 3 punkty przewagi nad drugim Milanem
Musimy cofnąć się aż o sześć lat, by przypomnieć sobie podobną sytuację. Tylko podobną, bo przecież Juve miało wówczas bardziej komfortową sytuację. Mogli raz zremisować, co zresztą uczynili w 36. kolejce, gdy punktami podzielili się z Lecce. Teraz jakiekolwiek potknięcie i strata punktów może oznaczać duże kłopoty. Kilka dodatkowych różnic pomiędzy tymi sezonami zauważa jeszcze Michał Borkowski, który przekonuje nas, że teraz obie drużyny grają znacznie lepiej: – Po raz ostatni czołowe drużyny Serie A prezentowały tak wyrównany poziom kiedy w 2012 roku Juventus i Milan toczyły bój o mistrzostwo, przy czym obecnie Juve i Napoli są na znacznie wyższym poziomie niż ówcześni rywale. Co prawda Bianconeri zakończyli tamte rozgrywki bez ani jednej porażki, jednak zaliczyli wtedy aż 15 remisów. O ile do jakości i regularnego punktowania ze strony Juventusu zdążyliśmy się już przyzwyczaić, o tyle tak świetny sezon Napoli jest mimo wszystko pewnym zaskoczeniem – choć warto pamiętać, że drużyna Sarriego wymiatała już wiosną sezonu 16/17, zdobyła wtedy 48 punktów na 57 możliwych, a neapolitańczycy przegrali zaledwie jedno spotkanie.
Spoglądając więc na ostatnie sezony można dojść do wniosku, że Juventus nie jest przyzwyczajony do gry z nożem na gardle w ostatnich kolejkach. Czy może to mieć jakieś znaczenie na finiszu trwających rozgrywek? Wydaje się, że nie, bo mówimy jednak o drużynie, która może ostatnio zbyt wielu stresów w końcówkach sezonu nie miała, ale chyba każdy się zgodzi, że Juventus potrafi wygrywać wielkie mecze.
– W sezonie 2015/16 już na początku sezonu mieli gigantyczną stratę do czołówki, w której odrobienie nikt nie wierzył. Nawet La Gazzetta dello Sport napisała taki duży tekst, że Juve już jest bez szans, a oni wpadli w trans wygrywania. Następnych 25 meczów to 24 zwycięstwa i jeden remis. Niewiarygodne. Juventus umie wygrywać, a gdy ma nóż na gardle robi to doskonale. Nie rozumiem w ogóle skreślania Juventusu. Max Allegri stworzył potwora i jakby nie patrzeć na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów, to jeden z najlepszych Juventusów w historii klubu. Nie istnieje definicja zawierająca słowa: brak doświadczenia, Juventus – mówi nam Dominik Mucha z Przeglądu Sportowego.
No dobra, ale co tam słychać w Mediolanie. Czy Inter faktycznie może zagrozić Starej Damie, a tym samym zbliżyć się do drużyn z Rzymu, z którymi rywalizuje o miejsce premiowane bezpośrednim awansem do Ligi Mistrzów? O to zapytaliśmy naszego eksperta, Michała Borkowskiego: – Na szczęście dla kibiców Interu ekipa z Mediolanu już wyszła z kryzysu, który spotkał ją po grudniowym remisie z Juventusem. Podchodząc do tego spotkania Inter był liderem Serie A, do tego niepokonanym. Po remisie w Turynie drużyna Spallettiego przegrała dwa kolejne spotkania i zaczęła serię ośmiu kolejnych spotkań bez wygranej. W ostatnich tygodniach wygląda to w ekipie z Mediolanu znacznie lepiej, po części dzięki sprowadzonemu zimą Rafinhi, który dał Interowi większą nieprzewidywalność w ofensywie i sprawił, że Nerazzurri mają już w wachlarzu więcej pomysłów na grę z przodu niż tylko długa piłka na Icardiego i ostrzeliwanie pola karnego wrzutkami ze skrzydeł.
Patrząc na to, jak Inter radzi sobie w rywalizacji z klubami z czołówki, trochę obawiamy się, że atrakcyjność spotkania. Inter w meczach z najlepszymi koncentruje się bowiem na neutralizowaniu najmocniejszych stron rywala. Doskonale widać do zresztą na przykładzie konkretnych meczów. – Biorąc pod uwagę terminarz Interu, taki remis zdecydowanie nie byłby dla nich złym wynikiem w kontekście walki o pierwszą czwórkę, a w tym roku mało kto potrafi tak zabić i zamknąć mecz jak Spalletti. Juventus, Lazio, Napoli – trzy zdecydowanie najwięcej strzelające zespoły w tym sezonie – w dotychczasowych czterech spotkania z Interem nie zdobyły ani jednej bramki. Jeśli dołożymy do tego kiepską dyspozycję Gonzalo Higuaina (567 minut bez zdobytego gola) to taki scenariusz jest bardzo możliwy – opisuje Michał Borkowski.
Co pokaże dzisiaj Juventus? Nie mamy wątpliwości, że drużyna z Turynu zagra bardziej ofensywnie niż w pierwszym meczu. W końcu dzisiejsze spotkanie wygrać już musi. Trzeba jednak pamiętać, że Massimiliano Allegri musi radzić sobie bez Giorgio Chielliniego, który wypadł z powodu kontuzji do końca rozgrywek. W takim momencie sezonu brak Włocha oznacza naprawdę dużą stratę. Poza tym w ostatnich kolejkach piłkarze Juve wyglądali po prostu na zmęczonych, co zapewne było spowodowane trudnym dwumeczem w Lidze Mistrzów. Nie wydaje nam się jednak, by Juventus popadł w poważniejszy kryzys, o zresztą czym przekonuje nas Dominik Mucha: – Mówimy o klubie, który od czterech sezonów dominuje w lidze i pokazuje klasę w pucharach. Pierwszy sezon Allegriego: zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, finał LM (max – nomen omen – meczów do rozegrania); drugi sezon zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, 1/8 finał LM (porażka po dogrywce z Bayernem). Trzeci sezon (zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, finał LM (znów max meczów). Czwarty sezon: walka o scudetto, finał pucharu, ćwierćfinał w LM. Oczywiście składów nie można porównywać. Konfrontując skład z pierwszego sezonu z obecnym różni się prawie na każdej pozycji. Chcę jedynie przez to powiedzieć, że dwa słabsze spotkania nie mogą oznaczać jakiegoś kryzysu. Juventus po meczu z Realem był wypompowany. Różnica w pewnym momencie meczu przebiegniętych kilometrów między Juve a Realem była tak duża, że musiało się to odbić na formie piłkarzy z Turynu. Cóż, takie ryzyko Allegri podjął.
Stadion Interu wypełni się dzisiaj po brzegi, a na samych biletach ekipa z Mediolanu zarobi ponad pięć milionów euro. Cóż, Mediolan pragnie wielkiej piłki o dużą stawkę, a dzisiejszy mecz może im zrekompensować choć w minimalnym stopniu ostatnie niepowodzenia z ostatnich sezonów.
Fot. NewsPix.pl