Reklama

Inne cele, ale ta sama potrzeba zwycięstwa

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2018, 15:20 • 6 min czytania 0 komentarzy

Wszyscy już dawno wyhamowali, a oni jadą coraz szybciej. Do końca wyścigu o mistrzostwo Włoch pozostały już tylko cztery okrążenia, a każde z nich zapowiada się niezwykle ciekawie. Tym bardziej, że na ten moment nie znamy większości rozstrzygnięć. O tytule cały czas marzą dwa zespołu. O pozostałe miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów walczą aż trzy. Wskazywać faworytów nie będziemy, ale możemy was zapewnić, że po dzisiejszym dniu będziemy znacznie mądrzejsi. W końcu Juventus poleciał do Mediolanu, by wyszarpać trzy oczka. Każdy inny wynik dla Mistrza Włoch będzie porażką, ale o zwycięstwo łatwo nie będzie. Inter chce wrócić do Ligi Mistrzów, a poza tym pokonanie Juventusu zawsze dobrze smakuje. 

Inne cele, ale ta sama potrzeba zwycięstwa

Szczerze mówiąc, jeszcze dwa tygodnie temu postawilibyśmy sporo pieniędzy na to, że „Stara Dama” znowu zgarnie scudetto. Tymczasem Bianconeri niespodziewanie zgubili dwa punkty w starciu z Crotone, a tydzień temu dostali nauczkę za minimalizm. W ostatniej minucie meczu arcyważnego meczu z Napoli skarcił ich Kalidou Koulibaly. W Neapolu kibice oszaleli do tego stopnia, że fetowali zwycięstwo na wyjeździe – nadal tracąc jedno oczko do lidera – w taki sposób, jakby co najmniej zdobyli podwójną koronę. Dla nas to lekka przesada, ale trzeba przyznać, że wreszcie w Serie A ktoś dogonił hegemona. Co prawda jeszcze go nie wyprzedził, ale naprawdę dawno Juventus  na tym etapie sezonu  nie czuł oddechu przeciwnika.

Sezon 16/17 – 34 kolejka – Juventus ma 9 punktów przewagi nad drugą Romą

Sezon 15/16 – 34 kolejka – Juventus ma 9 punktów przewagi nad drugim Napoli

Sezon 14/15 – 34 kolejka – Juventus ma 15 punktów przewagi nad drugą Romą

Reklama

Sezon 13/14 – 34 kolejka – Juventus ma 8 punktów przewagi nad drugą Romą

Sezon 12/13 – 34 kolejka – Juventus ma 11 punktów przewagi nad drugim Napoli

Sezon 11/12 – 34 kolejka – Juventus ma 3 punkty przewagi nad drugim Milanem 

Musimy cofnąć się aż o sześć lat, by przypomnieć sobie podobną sytuację. Tylko podobną, bo przecież Juve miało wówczas bardziej komfortową sytuację. Mogli raz zremisować, co zresztą uczynili w 36. kolejce, gdy punktami podzielili się z Lecce. Teraz jakiekolwiek potknięcie i strata punktów może oznaczać duże kłopoty. Kilka dodatkowych różnic pomiędzy tymi sezonami zauważa jeszcze Michał Borkowski, który przekonuje nas, że teraz obie drużyny grają znacznie lepiej: – Po raz ostatni czołowe drużyny Serie A prezentowały tak wyrównany poziom kiedy w 2012 roku Juventus i Milan toczyły bój o mistrzostwo, przy czym obecnie Juve i Napoli są na znacznie wyższym poziomie niż ówcześni rywale. Co prawda Bianconeri zakończyli tamte rozgrywki bez ani jednej porażki, jednak zaliczyli wtedy aż 15 remisów. O ile do jakości i regularnego punktowania ze strony Juventusu zdążyliśmy się już przyzwyczaić, o tyle tak świetny sezon Napoli jest mimo wszystko pewnym zaskoczeniem – choć warto pamiętać, że drużyna Sarriego wymiatała już wiosną sezonu 16/17, zdobyła wtedy 48 punktów na 57 możliwych, a neapolitańczycy przegrali zaledwie jedno spotkanie.

Spoglądając więc na ostatnie sezony można dojść do wniosku, że Juventus nie jest przyzwyczajony do gry z nożem na gardle w ostatnich kolejkach. Czy może to mieć jakieś znaczenie na finiszu trwających rozgrywek? Wydaje się, że nie, bo mówimy jednak o drużynie, która może ostatnio zbyt wielu stresów w końcówkach sezonu nie miała, ale chyba każdy się zgodzi, że Juventus potrafi wygrywać wielkie mecze.

 – W sezonie 2015/16 już na początku sezonu mieli gigantyczną stratę do czołówki, w której odrobienie nikt nie wierzył. Nawet La Gazzetta dello Sport napisała taki duży tekst, że Juve już jest bez szans, a oni wpadli w trans wygrywania. Następnych 25 meczów to 24 zwycięstwa i jeden remis. Niewiarygodne. Juventus umie wygrywać, a gdy ma nóż na gardle robi to doskonale. Nie rozumiem w ogóle skreślania Juventusu. Max Allegri stworzył potwora i jakby nie patrzeć na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów, to jeden z najlepszych Juventusów w historii klubu. Nie istnieje definicja zawierająca słowa: brak doświadczenia, Juventus – mówi nam Dominik Mucha z Przeglądu Sportowego.

Reklama

No dobra, ale co tam słychać w Mediolanie. Czy Inter faktycznie może zagrozić Starej Damie, a tym samym zbliżyć się do drużyn z Rzymu, z którymi rywalizuje o miejsce premiowane bezpośrednim awansem do Ligi Mistrzów? O to zapytaliśmy naszego eksperta, Michała Borkowskiego: – Na szczęście dla kibiców Interu ekipa z Mediolanu już wyszła z kryzysu, który spotkał ją po grudniowym remisie z Juventusem. Podchodząc do tego spotkania Inter był liderem Serie A, do tego niepokonanym. Po remisie w Turynie drużyna Spallettiego przegrała dwa kolejne spotkania i zaczęła serię ośmiu kolejnych spotkań bez wygranej. W ostatnich tygodniach wygląda to w ekipie z Mediolanu znacznie lepiej, po części dzięki sprowadzonemu zimą Rafinhi, który dał Interowi większą nieprzewidywalność w ofensywie i sprawił, że Nerazzurri mają już w wachlarzu więcej pomysłów na grę z przodu niż tylko długa piłka na Icardiego i ostrzeliwanie pola karnego wrzutkami ze skrzydeł.

Patrząc na to, jak Inter radzi sobie w rywalizacji z klubami z czołówki, trochę obawiamy się, że atrakcyjność spotkania. Inter w meczach z najlepszymi koncentruje się bowiem na neutralizowaniu najmocniejszych stron rywala. Doskonale widać do zresztą na przykładzie konkretnych meczów. – Biorąc pod uwagę terminarz Interu, taki remis zdecydowanie nie byłby dla nich złym wynikiem w kontekście walki o pierwszą czwórkę, a w tym roku mało kto potrafi tak zabić i zamknąć mecz jak Spalletti. Juventus, Lazio, Napoli – trzy zdecydowanie najwięcej strzelające zespoły w tym sezonie – w dotychczasowych czterech spotkania z Interem nie zdobyły ani jednej bramki. Jeśli dołożymy do tego kiepską dyspozycję Gonzalo Higuaina (567 minut bez zdobytego gola) to taki scenariusz jest bardzo możliwy – opisuje Michał Borkowski.

Co pokaże dzisiaj Juventus? Nie mamy wątpliwości, że drużyna z Turynu zagra bardziej ofensywnie niż w pierwszym meczu. W końcu dzisiejsze spotkanie wygrać już musi.  Trzeba jednak pamiętać, że Massimiliano Allegri musi radzić sobie bez Giorgio Chielliniego, który wypadł z powodu kontuzji do końca rozgrywek. W takim momencie sezonu brak Włocha oznacza naprawdę dużą stratę. Poza tym w ostatnich kolejkach piłkarze Juve wyglądali po prostu na zmęczonych, co zapewne było spowodowane trudnym dwumeczem w Lidze Mistrzów. Nie wydaje nam się jednak, by Juventus popadł w poważniejszy kryzys, o zresztą czym przekonuje nas  Dominik Mucha: – Mówimy o klubie, który od czterech sezonów dominuje w lidze i pokazuje klasę w pucharach. Pierwszy sezon Allegriego: zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, finał LM (max – nomen omen – meczów do rozegrania); drugi sezon zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, 1/8 finał LM (porażka po dogrywce z Bayernem). Trzeci sezon (zwycięstwo w lidze, zwycięstwo w pucharze, finał LM (znów max meczów). Czwarty sezon: walka o scudetto, finał pucharu, ćwierćfinał w LM. Oczywiście składów nie można porównywać. Konfrontując skład z pierwszego sezonu z obecnym różni się prawie na każdej pozycji. Chcę jedynie przez to powiedzieć, że dwa słabsze spotkania nie mogą oznaczać jakiegoś kryzysu. Juventus po meczu z Realem był wypompowany. Różnica w pewnym momencie meczu przebiegniętych kilometrów między Juve a Realem była tak duża, że musiało się to odbić na formie piłkarzy z Turynu. Cóż, takie ryzyko Allegri podjął.

Stadion Interu wypełni się dzisiaj po brzegi, a na samych biletach ekipa z Mediolanu zarobi ponad pięć milionów euro. Cóż, Mediolan pragnie wielkiej piłki o dużą stawkę, a dzisiejszy mecz może im zrekompensować choć w minimalnym stopniu ostatnie niepowodzenia z ostatnich sezonów.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...