W Wiśle Kraków spędzili tyle lat, że przy liczeniu łatwo można pomylić się w rachunkach. Grając na stadionie przy ulicy Reymonta przerobili złotą erę Bogusława Cupiała, cyrk z Jakubem M. w roli głównej i rządy kibiców. Grali w Wiśle w wersji polskiej, grali też w tej zagranicznej. Z bliska obejrzeli wiele europejskich stadionów, a świetna gra dla Białej Gwiazdy pozwoliła im awansować do reprezentacji Polski i pomogła w transferze do zagranicznych klubów. Teraz jednak – decyzją władz klubu – Arkadiusz Głowacki i Paweł Brożek kończą swoją służbę i przechodzą w stan spoczynku. Wisła Kraków oznajmiła dziś, że kontrakty zawodników wygasające z końcem sezonu, nie zostaną przedłużone.
Z Wisły odchodzili już wcześniej, ale tym razem odchodzą ostatecznie, co na dobre kończy pewną epokę w dziejach krakowskiego klubu. Pod Wawelem zjawili się mniej więcej w tym samym czasie. Głowacki do Wisły przychodził z Lecha Poznań przed rundą wiosenną sezonu 99/00 jako świetnie zapowiadający się obrońca w wielkim potencjałem. Już w następnych rozgrywkach sięgnął po premierowe dla siebie mistrzostwo kraju. Łącznie na swoim koncie zgromadził aż sześć tytułów, a podstawowym zawodnikiem krakowskiego klubu był nieprzerwanie aż do 2010 roku. Wtedy po raz pierwszy pożegnał się z Wisłą, przenosząc się do Trabzonsporu. Na emigracji wytrwał jednak tylko dwa lata. Trochę pograł w piłkę, trochę zarobił i wrócił. Oczywiście tam, gdzie zawsze czuł się najlepiej. Do Wisły.
Brożek zaczynał od drużyny juniorów, ale już w sezonie 00/01 rozegrał osiem meczów w pierwszym zespole i również mógł podnieść trofeum dla najlepszej ekipy w Polsce. Ogółem ma nawet o jeden tytuł więcej niż Głowacki, bo załapał się na rundę u Roberta Maaskanta, który w 2011 roku poprowadził Wisłę do ostatniego jak na razie mistrzostwa kraju. Po zagranicznych klubach tułał się jednak niewiele dłużej i mimo wszystko z dużo mniejszym powodzeniem. Ani w Trabzonsporze, ani w Celtiku Glasow, ani nawet w drugoligowym Recreativo Huelva nie potrafił nawiązać do swoich osiągnięć bramkowych z czasów gry dla Wisły. Kiedy więc ostatecznie zrozumiał, że nie nadaje się na poziom europejski, spakował majdan i wrócił na stare śmieci. No i ponownie strzelał regularnie.
Żeby lepiej zobrazować, jak ważną postacią dla Wisły był Brożek, musimy odwołać się statystyk, które wykręcał, gdy grał często. Jak na polskie warunki, są naprawdę bardzo dobre.
05/06 – 30 meczów, 13 bramek, 1 asysta
06/07 – 23 mecze, 7 bramek, 3 asysty
07/08 – 27 meczów, 23 bramki, 6 asyst
08/09 – 27 meczów, 19 bramek, 7 asyst
09/10 – 25 meczów, 10 bramek, 11 asyst
10/11 – 13 meczów, 6 bramek, 3 asysty
13/14 – 33 mecze, 17 bramek, 6 asyst
14/15 – 35 meczów, 15 bramek, 5 asyst
15/16 – 29 meczów, 14 bramek, 6 asyst
16/17 – 31 meczów, 6 bramek, 4 asysty
Szczególnie imponująco pod względem liczb wypada sezon 07/08. Od tego czasu więcej goli w jednych rozgrywkach zdołał wbić tylko Nemanja Nikolić (28 w sezonie 15/16). Spośród polskich napastników do dorobku Brożka zbliżyć potrafili się tylko Marcin Robak (22 gole w sezonie 13/14) i Kamil Wilczek (20 goli w sezonie 14/15), ale obaj potrzebowali do tego ponad 30 spotkań. O wybitności napastnika Białej Gwiazdy świadczy też fakt, że aktualnie plasuje się na dziewiątym miejscu w Klubie 100. Na polskich boiskach do siatki rywali trafił aż 139 razy.
Władzom krakowskiego klubu przeszłość nie może jednak mieszać się z teraźniejszością. Przykra prawda jest, niestety, taka, że i Paweł Brożek, i Arkadiusz Głowacki mają już swoje lata, a z wiekiem nie wygrał jeszcze nikt. Brożek w trwającym sezonie zaliczył katastrofalny zjazd, na dobre wypisując się grona czołowych napastników ligi. Żeby zliczyć dobre spotkania w jego wykonaniu, wystarczą pewnie ze trzy palce. Reszta to dość kompromitujący zbiór nieudanych meczów, w których nie tyle nie pomagał, co wręcz przeszkadzał pozostałym zawodnikom Wisły. Głowacki z kolei jeszcze jesienią spisywał się całkiem, całkiem, ale wiosna odsłoniła jego problemy zdrowotne, które uniemożliwiają dojście i utrzymanie dobrej formy przez dłuższy okres. Decyzja o nieprzedłużaniu wygasających za kilka tygodni kontraktów jest więc w pełni zrozumiała.
Jak będzie wyglądała Wisła bez swoich długoletnich filarów? Na pewno stanie się uboższa w doświadczenie, charakter i świadomość. Być może jeszcze mniej polska niż dotychczas, bo specjalnie nie zdziwimy się, jeśli następcy żegnanych piłkarzy przyjadą na Reymonta z zagranicy. W jakimś stopniu będzie musiała też na nowo określić swoją tożsamość, bo luki po Głowackim i Brożku nie da się wypełnić w proporcjach jeden do jeden. Niewykluczone jednak, że pod względem jakości zyska, a przy realizacji planów sportowych, to jest przecież najważniejsze. Dlatego właśnie odesłanie obu zawodników w pełni rozumiemy.
Fot. 400mm.pl