Reklama

Szykuje się rekordowy transfer Wisły Płock

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

24 kwietnia 2018, 09:59 • 12 min czytania 7 komentarzy

Wtorkowa prasa żyje zbliżającymi się półfinałami Ligi Mistrzów, ale jest też sporo polskich tematów. Damian Szymański z Wisły Płock znajduje się na celowniku trzech klubów, w Legii trwa sprzątanie po Romeo Jozaku, w Koronie Kielce może dojść do dużych zmian, a Tadeusz Pawłowski okazuje się specjalistą od gry w fazie dodatkowej Ekstraklasy. Zapraszamy na prasówkę. 

Szykuje się rekordowy transfer Wisły Płock

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piłkarze Romy będą musieli znaleźć sposób na swojego byłego klubowego kolegę Mohameda Salaha. Inaczej nie mają co marzyć o wyeliminowaniu Liverpoolu i wejściu do finału Ligi Mistrzów.

(…) Wraz z przyjściem trenera Luciano Spallettiego na Stadio Olimpico, gdy Salah stał się jeszcze skuteczniejszy pod bramką rywali i poprawił dotychczasowe mankamenty, można było być przekonanym, że wydane 25 mln euro szybko rzymianom się zwrócą. Egipcjanin stał się zawodnikiem sprzedanym z największym zyskiem w historii Romy. Umie okazać wdzięczność i wielokrotnie podkreślał, komu zawdzięcza na włoskiej drodze najwięcej. 

 – Trener Spalletti bardzo mi pomógł w Romie. Jest naprawdę sprytny i mądry. Po treningu wiele razy rozmawiałem z nim i mówiłem: „Trenerze, chciałbym poprawić to i to” albo „Chciałbym jeszcze spróbować powtórzyć to zagranie”. Nigdy nie usłyszałem w odpowiedzi: „nie”. Nigdy. Zawsze się zgadzał, a później jeszcze mobilizował: „Zrób to czy tamto, lepiej”. Pomógł mi także jako człowiek. Miał wpływ na poprawę charakteru i mojej osobowości. Pomógł mi bardzo, jeśli chodzi o kwestie gry w defensywie. Pokazał mi, jak najlepiej ustawiać się i teraz na tym zyskuję. Dlatego wciąż traktuje giallorossich z dużym sentymentem – opowiadał Salah o rzymskich czasach. 

Reklama

W bramce Liverpoolu wreszcie zapanowała stabilizacja. We wszystkich rozgrywkach występuje jeden bramkarz i, co najważniejsze, spisuje się bez zarzutu.

Jeśli porównują cię z Davidem De Geą, to znaczy, że musisz być w rewelacyjnej formie. Tak właśnie jest teraz w Anglii z Lorisem Kariusem. Niemiecki golkiper Liverpoolu wywalczył miejsce w podstawowym składzie i jest coraz bliższy przekonania Jürgena Kloppa, że latem nie warto tracić pieniędzy na nowego bramkarza. W Lidze Mistrzów z dziesięciu występów sześć kończył bez straty gola. Pod tym względem jest najlepszym golkiperem tej edycji Champions League. – Muszę go pochwalić. W ostatnich tygodniach miał kilka znakomitych interwencji, czego wcześniej nie widzieliśmy ani w jego wykonaniu, ani w wykonaniu Simona Mignoleta – mówi Phil Thompson, były obrońca The Reds.

ps1

Dean Klafurić i piłkarze Legii naprawiają to, co zepsuł zwolniony już Romeo Jozak.

(…) To kolejny klucz do sukcesu i różnica w porównaniu z tym, co działo się za czasów Jozaka. Nawet dyrektor techniczny Legii, Ivan Kepcija przyznał, że wiosną zespół wygląda jak zbieranina przypadkowych piłkarzy, a nie drużyna z prawdziwego zdarzenia. Skończyły się nudne odprawy motywacyjne, Klafurić zaczął zwracać uwagę na rywala i jego silne strony. Przywrócił ustawienie 4-2-3-1.Tak jak poprzednik zmienia skład, ale na razie nie myli się w wyborach. Z Górnikiem przywrócił do jedenastki zesłanego przez Jozaka do rezerw Michała Kucharczyka i ten zdobył wyrównującą bramkę. 

W Krakowie dał odpocząć Sebastianowi Szymańskiemu, a za napastnikiem biegał Cristian Pasquato. Tę nominację można traktować jako nagrodę za asystę Włocha w Pucharze Polski – z Górnikiem wszedł z ławki rezerwowych i w doliczonym czasie podał do Niezgody. 

Reklama

Koronie Kielce nadchodzą sądne dni dla niektórych zawodników. Latem może tam dojść do rewolucji.

(…) Z naszych informacji wynika, że szefowie klubu nie przedłużą kontraktu z kapitanem zespołu Radkiem Dejmkiem. Prezes Krzysztof Zając już kilka tygodni temu dawał do zrozumienia, że Czech nie dostanie propozycji nowej umowy. Obrońca dostał czas do końca sezonu, by przekonać do siebie sztab szkoleniowy. Wygląda na to, że jej nie wykorzystał i po pięciu latach pożegna się z Kielcami.

ps2

 – Presja? Teraz mają ją inni – uważa Darko Jevtić z Lecha Poznań.

MACIEJ HENSZEL: Po blisko połowie kolejek tego sezonu ekstraklasy, zmieniał się lider. Pierwsze miejsce było niczym gorący kartofel przerzucany z rąk do rąk. Niewiele brakowało, a w ubiegłym tygodniu po porażce 0:1 z Koroną i Lech zostałby szybko strącony z czołowej lokaty. Presja jest tak duża? 

Darko Jevtić: Według mnie jest dokładnie odwrotnie. Presję to my mieliśmy w tym sezonie wiele razy. Na przykład, kiedy nieco ponad miesiąc temu graliśmy u siebie z Jagiellonią. Przegrywaliśmy 0:1 i rywale odskakiwali nam wtedy aż na jedenaście punktów. Gdyby tak się skończyło, to byłby – używając określenia z gier komputerowych – „game over” w naszej walce o mistrzostwo Polski. Pokazaliśmy wtedy jednak charakter, wygraliśmy wysoko 5:1 i wróciliśmy do gry. Niemal cały sezon mieliśmy pod górkę, musieliśmy gonić rywali w tabeli, więc teraz ta sytuacja daje nam spokój. 

I rzeczywiście jest komfortowa?

Darko Jevtić: Nie musimy się w tym momencie oglądać na innych. Wcześniej było tak, że nie tylko nie mogliśmy sobie pozwolić na wpadki, ale jeszcze musieliśmy liczyć na stratę punktów przez przeciwników. A teraz jesteśmy liderem, więc mamy komfort. Presja jest po stronie rywali, bo nie mogą gubić punktów. Jasne, nasz margines błędu też jest niewielki, ale go jednak mamy. Nie może nas to jednak uśpić. Przed nami pięć ważnych meczów, pięć kroków do celu. Żyjemy tylko od meczu do meczu, teraz skupiamy się na Górniku Zabrze.

Kapitan Wisły Płock, Damian Szymański latem może odejść za rekordowe w historii klubu pieniądze. Mają go na celowniku trzy kluby.

(…) W ostatnich tygodniach oglądać „Szychę” przyjeżdżali przedstawiciele trzech klubów: czeskiej Slavii Praga, niemieckiej Fortuny Düsseldorf i rosyjskiego Spartaka Moskwa. Najbardziej konkretni są ponoć ci ostatni. Mówi się, że mogą wydać na wychowanka MUKS-u Kraśnik nawet 2 miliony euro! Dla Wisły byłaby to kwota niebagatelna. Roczny budżet płocczan to przecież nieco ponad 12 mln złotych. Jeżeli Szymański odejdzie na Wschód za tak wysoką kwotę, to przebije najdrożej sprzedanego piłkarza Nafciarzy w historii. W 2006 roku francuskie Auxerre zapłaciło 0,9 mln euro za Ireneusza Jelenia. 

Martin Kostal po półrocznej przerwie dostał wreszcie szansę w Wiśle Kraków, tyle że… na prawej obronie, gdzie jeszcze nigdy nie grał.

Martina Koštala, który w niedzielnym spotkaniu z Legią (0:1) ponad godzinę przebywał na boisku, właściwie miało już nie być w zespole Wisły. Słowak jesienią miał wielkie problemy z wywalczeniem miejsca choćby w kadrze meczowej. Na boisku pojawił się tylko dwa razy. Ostatnio, we wrześniu, przeciwko Arce (1:3). Klub chciał, by nowy trener Joan Carrillo przyjrzał mu się w trakcie zimowych przygotowań, a gdyby miało się okazać, że nadal nie będzie miał szans na grę, miał zostać wypożyczony do I ligi. 22-latek nie zdołał do siebie przekonać nowego szkoleniowca, więc klub zaczął mu szukać miejsca, w którym mógłby częściej występować. Padło na Puszczę Niepołomice. W lutym skrzydłowy był o krok od przenosin do małopolskiego I-ligowca. Sprawa rozbiła się ostatecznie o to, kto miałby pokrywać jego wynagrodzenie. W ten sposób Koštal został skazany na kolejne pół roku przyglądania się temu, jak grają inni. Los się jednak do niego uśmiechnął. 

Oprócz tego:
Christian Gytkjaer wyróżnia się skutecznością i… brzydko strzelanymi golami
Daniel Smuga może wrócić do pierwszego składu Górnika Zabrze na mecz z Lechem

ps3

Tadeusz Pawłowski prowadził Śląsk w 16 meczach rundy finałowej i do tej pory przegrał tylko raz.

Oprócz jednej porażki 10 spotkań wrocławian zakończyło się zwycięstwami, a 5 remisami. Teraz doświadczony trener ligowy finisz zaczął od dwóch wygranych, co wcześniej Śląskowi w tym sezonie się nie zdarzyło. Zespół wyszarpuje punkty i choć wciąż ma gigantyczne problemy kadrowe i nie czaruje grą, wreszcie na boisku dopisuje mu szczęście. Od dawna szkoleniowiec zapowiadał, że zespół wygrzebie się z problemów i spełnia się jego przepowiednia – wszystko wskazuje, że sezon uda się uratować, a spadku nie będzie.

W Sandecji Nowy Sącz nadal wierzą w utrzymanie. Wygrana z Arką Gdynia podbudowała zespół.

(…) Mecz z Arką udało się Sandecji wygrać nieco szczęśliwie, bo dwie z trzech bramek po samobójczych strzałach zdobyli gdynianie. – Nasze wcześniejsze spotkania pokazywały, że nie gramy źle, jednak w głupi sposób traciliśmy bramki i punkty. My natomiast nie potrafiliśmy strzelać goli. Brakowało nam szczęścia. W niedzielę karta wreszcie się odwróciła i mam nadzieję, że los będzie nam sprzyjać do końca – mówi kapitan Sandecji.

Macieja Dąbrowskiego niespodziewanie zabrakło w kadrze Zagłębia Lubin na mecz z Lechem Poznań, ale było to zaplanowane.

(…) To zaskoczyło nawet rywali. W meczu z Lechem (0:1) doświadczonego obrońcy zabrakło nie tylko w podstawowym składzie Zagłębia, ale nawet na ławce rezerwowych, choć był zupełnie zdrowy i teoretycznie do dyspozycji trenera Mariusza Lewandowskiego. – Nie ma w tym żadnej niespodzianki. Wiedziałem o tym od tygodnia. Taki był plan i dlatego zdziwić się mogli tylko ci, którzy go nie znali – powiedział „PS” Maciej Dąbrowski.

ps4

Ruch Chorzów musi się jakoś podnieść po kompromitującym 0:6 z Pogonią Siedlce. Jeśli nie wygra zaległego meczu ze Stomilem Olsztyn, w praktyce może się żegnać z I ligą.

(…) – Fornalak nie jest jednak winny tej katastrofie. Przegrać tyle, i to na dodatek z drużyną walczącą o utrzymanie, to wielki wstyd. Gdybym nie był w wojsku z chłopakiem z Siedlec, nie wiedziałbym nawet, gdzie to miasto leży – przekonuje Marian Ostafiński, były obrońca Ruchu. – Tej drużynie nie pomógłby nawet Jose Mourinho. To wina piłkarzy, którzy są nieudolni, słabi i nie radzą sobie nawet w pierwszej lidze. Oglądam mecze zaplecza ekstraklasy i poziom tych rozgrywek jest bardzo niski. Mimo to Ruch nie potrafi w tej słabej lidze zdobywać punktów. Niestety, spadnie z hukiem do drugiej ligi – prorokuje złoty medalista igrzysk olimpijskich z 1972 roku.

Stomil jest w nieco lepszej sytuacji po wygranej 2:0 z Puszczą Niepołomice.

(…) – Nie odetchnęliśmy. Przed nami jeszcze długa droga, zrobiliśmy dopiero pierwszy krok w kierunku utrzymania – mówi Artur Siemaszko. Napastnik zdobył przeciwko Puszczy dwie bramki i zakończył trwającą 12 meczów serię bez gola. – Za dużo myślałem i za wiele kombinowałem, brakowało mi automatyzmu przy strzałach. W końcu się udało i piłka znów sprawiała mi radość, wcześniej bywało z tym różnie – przyznał wypożyczony z Zagłębia Lubin piłkarz. 

Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie pochyla się nad rewelacyjną Wisłą Płock.

(…) W wypowiedziach piłkarzy często pojawiają się sformułowania, a w zasadzie frazesy typu: „Damy z siebie wszystko”, „Damy z siebie sto procent”, ale mam wrażenie, że piłkarze wypowiadają je automatycznie, zapominając lub w ogóle nie myśląc o znaczeniu tych słów. Gdy wychodzą na boisko, myślą o czymś zupełnie innym. Z przykrością trzeba przyznać, że to hasło zostało całkowicie zdewaluowane, a dziennikarze i kibice dziś kwitują je uśmiechem politowania. 

Tymczasem świetna seria Nafciarzy to nic innego jak suma trzech czynników: odrobiny umiejętności, maksymalnej koncentracji i pełnego zaangażowania. Efekt? Drużyna, która miała bić się o utrzymanie, jest blisko podium. I ma duże szanse, żeby ten cel, o którym wspomniał Uryga, zrealizować. Do finału Pucharu Polski drugi rok z rzędu dostała się walcząca o utrzymanie Arka. Dostała się dzięki maksymalnemu zaangażowaniu swoich piłkarzy oraz braku zaangażowania ze strony rywali. 

ps5

Na ostatniej stronie trochę więcej uwagi dostał Kalidou Koulibaly. Reprezentant Senegalu jest nowym bohaterem Neapolu po zwycięskim golu z Juventusem.

(…) Został wyszkolony we francuskim Metz, a do Neapolu trafił ze świetnie wyławiającego talenty belgijskiego Genku. Po latach przyznawał w wywiadach, że początkowo propozycję od włoskiego klubu traktował jako żart. „Nie spodziewałem się, że tak wielki klub będzie mnie chciał” – mówił. Jednak początki na południu Włoch nie należały do najłatwiejszych. Sezon 2014/15 rozpoczął od koszmarnych błędów na San Mames, które sprawiły, że Napoli nie przebrnęło eliminacji Ligi Mistrzów z Athletikiem Bilbao. Odrodzenie Koulibaly’ego wiąże się jednocześnie z przyjściem do klubu Maurizio Sarriego. Początkowo pojawił się pomysł sprzedaży rosłego środkowego obrońcy, ale zawodnik zacisnął zęby, wywalczył miejsce w składzie i stał się objawieniem włoskiej ligi. Mięśnie, szybkość, inteligencja w jednym pakiecie – mówią o nim neapolitańscy dziennikarze. Nie tylko jest groźny w polu karnym rywali, o czym brutalnie przekonali się w niedzielę zawodnicy Juventusu, ale również bardzo dobrze wyprowadza piłkę spod własnej szesnastki. To niejako symbol czasów Sarriego w Napoli, że prawie każdy atak musi przejść przez środkowego obrońcę, co pokazuje zaufanie do jego doskonałego wyszkolenia technicznego, ale również zwiększa ryzyko i tym samym możliwość popełnienia błędu. One co jakiś czas się Koulibaly’emu przytrafiają… 

ps6

SUPER EXPRESS

“SE” wraca jeszcze do wydarzeń z hitu Serie A.

se1

Jerzy Dudek ceni Roberta Lewandowskiego, ale chce, żeby Ligę Mistrzów w tym sezonie wygrał Liverpool.

“Super Express”: – Jaki jest twój wymarzony finał?

Jerzy Dudek: Oczywiście, Real Madryt – Liverpool. A gdyby do takiego doszło, to chciałbym, aby wygrał Liverpool. Wprawdzie w Madrycie spędziłem cztery bardzo fajne lata, mam tam wielu przyjaciół, ale najlepszym okresem w karierze był Liverpool. To tam wyrobiłem sobie nazwisko. Dlatego najbardziej trzymam kciuki za The Reds.

– Czyli można powiedzieć, że nie życzysz wygrania Ligi Mistrzów Robertowi Lewandowskiemu?

– Bardzo mu życzę, i to od dawna, w sumie od tego finału, w którym BVB przegrała z Bayernem. Ale… jeśli mam wybierać między kibicowaniem “Lewemu” a trzymaniem kciuków za Liverpool czy Real, to wybieram klub. Bo żaden piłkarz nie jest większy niż klub. A ja z Bayernem nigdy nic wspólnego nie miałem, nie jestem też sezonowym kibicem, który podłącza się pod dany zespół, bo dobrze mu idzie. Reasumując: oby kiedyś Robert zrealizował marzenie o wygraniu Ligi Mistrzów. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to kosztem Liverpoolu.

se2

Są też problemy typowo tabloidowe.

se3

GAZETA WYBORCZA

Rafał Stec pisze, że wygranie meczu z Juventusem to dla Napoli jak zdobycie osobnego trofeum.

(…) Neapolitańczycy czekają na trofeum od 1990 r., gdy tłumy porywał Diego Maradona. W niedzielę wygrali pojedynczy mecz, ale to absolutnie mecz wyjątkowy – nie dlatego, że pozwolił zbliżyć się do lidera, lecz dlatego, że turyńczyków reprezentujących bogatą północ kraju darzy się tu największą niechęcią. Tym większą, im potężniej rywale panują, a obecnie panują od sześciu sezonów, czyli rekordowo długo w lidze włoskiej, i jeszcze zamierzają dominację wydłużyć. Co gorsza, odkąd sprawili sobie w 2011 r. nowoczesne stadionowe cacuszko, Napoli wyłącznie tam przegrywało.

Niedzielny sukces stanowi zatem wartość samą w sobie. A skrajną, spontaniczną reakcję tłumu wyzwoliły być może także okoliczności – gol wbity przez obrońcę Kalidou Koulibaly’ego w ostatniej minucie – oraz styl – goście przez cały wieczór czuli się komfortowo i do końca utrzymywali inicjatywę, natomiast gospodarze nie oddali celnego strzału, co im się na nowym obiekcie nie zdarzyło nigdy.

Michał Szadkowski zapowiada mecz Liverpoolu z Romą.

To jeden z najbardziej niespodziewanych półfinałów w najnowszej historii Ligi Mistrzów. Kilka lat temu do czwórki docierały Schalke, Lyon i Villarreal, ale ostatnio w tej fazie oglądaliśmy wyłącznie kluby, które od pierwszego kopnięcia uchodziły za faworytów.

Liverpool i Roma przed losowaniem fazy grupowej leżały na dole trzeciego koszyka, nawet za Anderlechtem i Olympiakosem. W dodatku Rzymianie w historii tylko raz występowali w półfinale najważniejszych europejskich rozgrywek. Kto wpadłby na to, że na przełomie kwietnia i maja zmierzą się z Liverpoolem, który, owszem, napisał kawał historii Pucharu Europy, ale w tej dekadzie był w nim gościem odpadającym w fazie grupowej?

gw1

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...