Reklama

Efekt Sandro Wagnera – Lewandowski wypoczęty i skuteczny

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2018, 16:00 • 4 min czytania 17 komentarzy

Jeszcze jesienią zeszłego roku, tuż po bezdyskusyjnej porażce z PSG, Robert Lewandowski publicznie narzekał na Bayern oraz na jego politykę transferową. Wtedy wydawało się, że słowa Polaka trafiają w sedno, ale dziś sytuacja rysuje się w już znacznie jaśniejszych barwach. Przede wszystkim Bawarczycy awansowali do czwórki najlepszych drużyn Ligi Mistrzów (a naszpikowane gwiazdami PSG już dawno za burtą), a ich półfinałowy dwumecz z Realem określany jest mianem przedwczesnego finału. I faktycznie nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli lepszy z tej pary sięgnie na koniec po puchar. Trochę więc się to jednak kłóci – drużyna z kiepską polityką transferową oraz z realnymi szansami na bycie najlepszą w Europie?

Efekt Sandro Wagnera – Lewandowski wypoczęty i skuteczny

Rzecz jasna decydującą rolę odegra tu dwumecz z Królewskimi. Brak awansu, niezależnie od okoliczności, zostanie potraktowany w Monachium jako klęska. Jeżeli jednak uda się pokonać Los Blancos, jesienne słowa Roberta mogą okazać się trafieniem kulą w płot. Poza tym Bayern żadną miarą nie wygląda dziś na drużynę niedofinansowaną. Przeciwnie, pręży muskuły zarówno w Bundeslidze (20 punktów przewagi nad wiceliderem i zapewniony tytuł), jak i w krajowym pucharze (awans do finału po 6:2 z Bayerem w Leverkusen). W Lidze Mistrzów także ze względną łatwością pokonuje kolejne przeszkody, ale dopiero teraz stanie przed prawdziwym wyzwaniem. Tak czy inaczej, naprawdę trudno wskazać dziś jakieś większe mankamenty Bayernu, czy chociażby pozycję w drużynie, która wymaga natychmiastowego wzmocnienia.

Być może jednak pamiętne słowa Roberta w jakimś stopniu przyczyniły się do jednej kluczowej kwestii – pozyskania dla niego zmiennika. Polak mówił o tym wprost – chciał kolegi do napadu i go dostał. Z dzisiejszej perspektywy ten ruch wydaje się strzałem w dziesiątkę, bo Polak jest mniej eksploatowany, a jego skuteczność wyższa. Spójrzmy na liczby naszego napastnika z trzech ostatnich sezonów w jednakowym okresie, czyli od początku roku do analogicznego momentu rozgrywek (po 30. kolejce Bundesligi, półfinale Pucharu Niemiec i ćwierćfinale Ligi Mistrzów). We wszystkich rozgrywkach w barwach Bayernu wyglądało to następująco:

2016: Lewandowski: 1563 minut, 15 goli, gol raz na 104 minuty
2017: Lewandowski: 1577 minut, 19 goli, gol raz na 83 minuty
2018: Lewandowski: 1108 minut, 17 goli, gol raz na 65 minut

Ale tu jeszcze musimy dodać:

Reklama

2018: Wagner: 565 minut, 8 goli, gol raz na 71 minut

Po pierwsze, Robert w analogicznym okresie jest teraz najskuteczniejszy. Po drugie, ma dziś na koncie o przeszło 450 minut mniej, niż rok i dwa lata temu, a to już równowartość pięciu pełnych spotkań. Po trzecie, Wagner idealnie sprawdził się w roli zmiennika, gwarantując skuteczność na podobnym poziomie. A przecież Lewandowski i Wagner razem zagrali tylko przez chwilę (19 minut z Herthą, 5 minut z Hoffenheim, 18 minut z Lipskiem). W pozostałych przypadkach pełnią tę samą rolę na boisku, a swoje własne występy naprzemiennie oglądają z pozycji siedzącej. Spokojnie można więc powiedzieć, że pięćset z hakiem minut Wagnera w tym sezonie to pięćset z hakiem minut odpoczynku Lewego. A na tym przecież z pewnością nie koniec.

Pamiętamy zeszłoroczny ćwierćfinał z Realem, w którym Robert miał ogromnego pecha i wypadł z pierwszego meczu. Rzecz jasna nie był to uraz związany z przemęczeniem, a mechaniczny, ale też poziom eksploatacji naszego napastnika był wtedy zdecydowanie wyższy. W obecnych rozgrywkach jest wielce prawdopodobne, że w ligowym meczu na 4 dni przed starciem z Realem Lewy po prostu nie zagra lub wejdzie na samą końcówkę. A to właśnie w takich okolicznościach przed rokiem wyłączył się z meczu z Królewskimi. Innymi słowy, ryzyko potencjalnego urazu w ostatniej chwili również pozostaje teraz znacznie mniejsze.

Cała sprawa ma jeszcze jeden optymistyczny akcent. Lewy dotychczas mógł się pochwalić, że sześć ostatnich sezonów w piłce klubowej zakończył z ponad 4000 rozegranymi minutami. W tym sezonie raczej już mu to nie grozi, co powinno mieć duże znaczenie także w kontekście mundialu w Rosji. Na Euro 2016 Robert z całą pewnością nie był najlepszą wersją samego siebie i musiał odczuwać w nogach trudy sezonu. Zamiast ładować seryjnie gole (jak w eliminacjach), raczono nas naciąganymi teoriami o tym jak to niby odciąga uwagę obrońców rywali od Milika. Dzięki Sandro Wagnerowi w tym roku Lewy ma szansę być znacznie lepiej przygotowany fizycznie i w większym stopniu odcisnąć piętno na turniejowej grze naszej drużyny. A jeśli tak się stanie, będzie to kapitalna wiadomość dla Adama Nawałki i polskich kibiców.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...