Musimy chyba wczytać się w regulamin rozgrywek na ten sezon Ekstraklasy, bo najwidoczniej pojawiły się nowe podpunkty. Wygląda na to, że teraz nagrodą za mistrzostwo Polski jest wyjazd na misję do Afganistanu, a nie jak dotychczas na wpierdol do Azerbejdżanu. Jedynie to mogłoby tłumaczyć, dlaczego cała trójka faworytów (haha) wzbrania się przed pierwszym miejscem jak tylko może. Mamy jednak dla nich złą wiadomość: ktoś i tak musi je zająć.
W piątek Lech Poznań przegrał u siebie z oszczędzającą się na Puchar Polski Koroną Kielce. W sobotę Jagiellonia najpierw na własnym stadionie dostała w dupę od Górnika Zabrze, a kilka godzin później Legia przy Łazienkowskiej pozwoliła Zagłębiu Lubin wywieźć pełną pulę. Jeżeli ktoś przewidział takie rozstrzygnięcie, może się teraz zastanawiać, czy Hawaje są lepsze od Malediwów, czy Malediwy od Hawajów.
Legia wcale nie musiała przegrać. Ba, gdyby szczęście było wyraźnie po jej stronie, mogłaby zdecydowanie wygrać. Tyle że idąc w drugą stronę, Zagłębie miało tyle sytuacji, że mogłoby dojść do kompromitacji gospodarzy. Jakub Mares dwukrotnie wychodził sam na sam z Arkadiuszem Malarzem, ale w obu przypadkach górą był doświadczony bramkarz. Z kolei Bartłomiej Pawłowski jeszcze przez kilka dni będzie się zastanawiał, jak mógł zepsuć akcję 2 na 1 z końcówki meczu. Zresztą – nawet zwycięski gol padł po kontrze przeprowadzanej tak wolno, że ze trzy razy człowiek myślał “ale to Zagłębie spieprzyło!”. Skoro jednak Adam Hlousek nie potrafił w prosty sposób spowodować pozycji spalonego rywala, a Marko Vesović uznał, że nie warto nawet pozorować próby pobiegnięcia za udającym się w pole karne Filipem Starzyńskim, to “Miedziowi” w końcu trafili do siatki.
Hlousek miał kilka bardzo słabych momentów w defensywie, ale przynajmniej można go chwalić za wejścia ofensywne. Gdyby Artur Jędrzejczyk i Jarosław Niezgoda lepiej celowali, Czech zaliczyłby dwie asysty. Niezgoda okazji miał na hat-tricka, ale dwie pozostałe również zmarnował. Vesović w dwóch przypadkach też nieźle podawał, ale generalnie był uwiązany do linii i nie stanowił wielkiego zagrożenia.
W swoim dziewiątym ekstraklasowym występie Dominik Hładun po raz szósty zachował czyste konto. W końcówce pomógł mu słupek po strzale Michała Kucharczyka, ale wcześniej kilkukrotnie się wykazał, zwłaszcza przy strzałach Jędrzejczyka i Kaspera Hamalainena (potem fatalnie spudłował przy dobitce). Fin został ustawiony jako jeden z trójki środkowych pomocników. Romeo Jozak chyba trochę przekombinował z ustawieniem, co zresztą nie zdarza mu się pierwszy raz. Chorwat ciągle uczy się trenerskiego fachu, pytanie, czy poligonem akurat powinna być Legia. Tak tylko dodamy, że Lechia Gdańsk ostatnio jednak zdecydowała się zamienić praktykanta na prawdziwego trenera i dziś nie żałuje…
Mówienie o wyścigu żółwi czy ślimaków staje się powoli takim banałem, jak stwierdzanie, że derby rządzą się swoimi prawami. Powodów do takiego komentowania było tak dużo, że trzeba wymyślać nowe hasła opisujące absurdalną rzeczywistość w naszej klubowej kopanej. Dziś sytuacja wygląda tak, że “wielka trójka” (haha) licytuje się na nieudolność. Skoro tak, dlaczego miałaby z tego nie skorzystać Wisła Płock? Albo Górnik Zabrze? Albo Korona Kielce? Przynajmniej będzie weselej, a komu potem skopią dupska w Azerbejdżanie to już naprawdę bez znaczenia.
[event_results 440583]
Fot. FotoPyk