Reklama

Ile wart jest szpaler i czy jeszcze cokolwiek?

redakcja

Autor:redakcja

09 kwietnia 2018, 16:39 • 5 min czytania 19 komentarzy

My Polacy mamy wyjątkową umiejętność tworzenia gównoburzy z tematów, które są kompletnie nieważne i tak naprawdę wypadałoby je totalnie olać. Jest tylko jeden naród, który w kwestiach okołopiłkarskich przebija nas w ten sposób i są nim Hiszpanie. Skoro zbliża się El Clasico, a w momencie rozegrania tego meczu – w ramach 36. kolejki – Real Madryt straci już nawet matematyczne szanse na mistrzostwo, to pod lupę znów trafił motyw szpaleru dla Barcelony.

Ile wart jest szpaler i czy jeszcze cokolwiek?

Ja naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy są fajnymi dodatkami do sportowej rywalizacji, tworzą wokół niej ciekawą otoczkę, a nawet w pewnym sensie są elementami tamtejszej kultury. Ale nie mogę też oprzeć się wrażeniu, iż podgrzewanie atmosfery za pomocą tak zwanego „pasillo” ma dziś wydźwięk tylko i wyłącznie negatywny. Zgadzam się więc w pełni z Ernesto Valverde, który na jednej z ostatnich konferencji prasowych stwierdził, iż kultywowanie tego zwyczaju straciło sens.

Na pewno bowiem pierwotna idea została już gdzieś zgubiona po drodze w licznych kłótniach pomiędzy Barceloną a Realem Madryt. Szpaler stał się niczym więcej jak tylko kolejnym narzędziem służącym do tego, by przepychanki pomiędzy kibicami jednego i drugiego klubu stały się jeszcze silniejsze, a już i tak ogromne animozje istniejące pomiędzy nimi dodatkowo pogłębione. Posługując się odwołaniami do mitologii, to nawet nie jest już jabłko niezgody, lecz puszka pandory, z której po otwarciu wydobywa się smród na absurdalnym wręcz poziomie.

Teraz dyskusja pomiędzy wrogimi obozami toczy się na zasadzie „co było pierwsze – kura czy jajko?”. Gadka jakby rodem wyciągnięta z piaskownicy, gdzie najważniejszym argumentem staje się to, kto pierwszy tę niegdyś piękną tradycję złamał. Szczerze mówiąc już pogubiłem się w tych wyliczankach. W sumie nawet nie zamierzam dowodzić który z klubów zawinił jako pierwszy, no bo w sumie co to zmieni w dzisiejszej dyskusji? Czy jakkolwiek ją zakończy? Nie, bo nawet gdybyśmy to ustalili, zaraz pojawiłyby się teksty typu – no tak, ale przecież drudzy odpowiedzieli pięknym za nadobne, a mogli wznieść się ponad to, pokazując więcej klasy. Bez sensu. Jedna gównoburza rozpętała by drugą. A w tym wszystkim nie chodzi przecież o to, aby zrobić z kogoś kozła ofiarnego. Na pewno nie mi.

Reklama

Na swojego Twittera wrzuciłem ankietę, bo chciałem zorientować się, czy to ze mną jest coś nie tak, iż ten temat bardziej mnie irytuje niż interesuje w pozytywnym sensie. No i szczerze mówiąc jestem zbudowany wynikami, bo większość z was uważa kwestę „pasillo” za niewiele znaczącą pierdołę. Blisko 70% z ponad 1200 twitterowiczów zagłosowało w ten sposób i wyjątkowo cieszę się, że w tej sprawie podążam za tłumem.

Nie zrozumcie mnie jednak źle – nie zamierzam szerzyć żadnej herezji i deprecjonować futbolowego hiszpańskiego dziedzictwa kulturowego, jakim jest szpaler. Moja optyka w tej kwestii wynika w dużej mierze z tego, iż wywołuje on głównie negatywne emocje. Wykorzystywany w ten sposób służy bowiem celom, których chyba wszyscy chcielibyśmy się ze sportu pozbyć. No bo nie oszukujmy się, na przestrzeni lat jego znaczenie zostało wywrócone do góry nogami. Kiedyś był dowodem szacunku wobec triumfującej drużyny, a dziś miałby służyć tylko temu, by kogoś upokorzyć. Sorry, ale kompletnie mnie to nie jara. Kibicowanie danej drużynie rozumiem bowiem jako wspieranie jej, a nie dążenie do tego, by jak najbardziej uprzykrzyć życie rywalowi, nawet temu największemu.

Zdaję sobie jednak sprawę, że moje podejście jest w pewnym sensie idylliczne.

Cieszę się więc z decyzji, jaką podjął Zinedine Zidane – „szpaleru nie będzie, taki jest mój wybór, dziękuję, dobranoc.” Brakowało mi takiej stanowczości w temacie „pasillo” od dłuższego czasu. Aby ktoś wyszedł przed szereg, wziął odpowiedzialność za tę kwestię, a nie tylko przerzucał ją na drugą stronę jak łajno za pomocą wideł. Inna sprawa, że sądzę, iż tak naprawdę to nie z jego inicjatywy wyszło to, by ostatecznie Królewscy nie tworzyli szpaleru podczas El Clasico. O tym musiał zadecydować Florentino Perez, który de facto nie pozwoliłby sobie na taki wizerunkowy strzał w kolano, jakim obecnie byłoby zrobienie „pasillo” na cześć Barcelony. Mam zatem sporo wątpliwości co do pobudek, jakimi kierowali się Los Blancos, no ale skoro podjęli słuszną w mojej ocenie decyzję, to już nie będę czepiał się ich aż tak bardzo.

Zresztą, według mnie szpaler traci na swojej wartości również dlatego, iż wagę przywiązuje się do niego wybiórczo. Jestem niemal pewny, że gdyby Blaugrana nie była Blaugraną, to dziś nie byłoby mowy o tej kwestii, a ten tekst w ogóle by nie powstał. Widzę sporo niekonsekwencji w wykonywaniu tego niegdyś pięknego gestu. Wspomnijmy bowiem, iż już przy okazji grudniowego klasyku zastanawiano się, czy Duma Katalonii powinna oddać hołd Realowi po tym, jak ten wygrał Klubowe Mistrzostwo Świata. Ba, madridismo domagało się go. Katalońska duma jednak nie pozwoliła jej tego zrobić, uznając interkontynentalne trofeum za zbyt mało wartościowe, by jego zdobycie trzeba było uczcić w ten sposób. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie debata taka w ogóle nie istniała, kiedy drużyna Zidane’a również zwyciężała w KMŚ. No ale wtedy kolejnymi rywalami Królewskich były Sevilla oraz Granada i to właśnie ich tropem podążyła Barca. Moim zdaniem słusznie, bo w innym wypadku mielibyśmy do czynienia z dzieleniem klubów na równych i równiejszych. I nie ma tutaj znaczenia podtekst wielkiej wieloletniej rywalizacji pomiędzy Blaugraną a Realem.

Tym bardziej, że trafił do mnie argument, iż KMŚ to puchar o zbyt małym ciężarze gatunkowym, by poświęcać im aż tak wielką uwagę. La Liga to co innego, rozgrywki na znacznie wyższym poziomie pod względem prestiżu, sportowej jakości oraz miarodajności względem prawdziwego potencjału danej drużyny. Ma zatem wszystkie cechy, dzięki którym oddanie komuś hołdu za zwycięstwo w niej nie stanowiłoby aż takiej ujmy dla wykonawcy. Natomiast wykonanie tego gestu w ramach uhonorowania triumfu w KMŚ przypominałoby bardziej wpinanie medali w mundur za to, iż ktoś wygrał parę rund w wojennej planszówce.

Reklama

Gerard Pique oczywiście dorzucił swoje trzy grosze, komentując decyzję Zidane’a: – Chyba nie zasnę z tego powodu. Abstrahując od motywacji, czy chciał w ten sposób wbić szpileczkę odwiecznym rywalom, czy też nie – dobrze by było, gdyby przykład z niego wzięli wszyscy ci, co jeszcze nie dojrzeli do tego, by kwestię szpaleru uznać za kompletnie pozbawioną wartości merytorycznej jak i symbolicznej. Bo nieważne z jakiej strony dziś na nią spojrzymy, ona jedynie wkurza wszystkich dookoła, a także samych zainteresowanych. Właściwa idea „pasillo” nigdy nie była tak daleka od jego aktualnego znaczenia.

Mariusz Bielski

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

19 komentarzy

Loading...