Porażka Joanny Jędrzejczyk z Rose Namajunas była największą sensacją roku w światowym MMA. Polka w listopadzie była ekstremalnie pewna siebie i prowokowała rywalkę. Po sensacyjnym nokaucie usłyszała od wielu kibiców: pycha kroczy przed upadkiem. Cóż, kwiecień od listopada różni się dość konkretnie, ale JJ wiele się nie zmieniła i zapowiada, że idzie po swoje.
Co ciekawe, w ciągu ponad dwudziestu lat działalności federacji UFC bardzo rzadko zdarzało się tak, że pokonany czempion od razu dostawał szansę rewanżu. Joanna Jędrzejczyk dołączyła do elitarnego grona, które liczy zaledwie sześciu zawodników i ani jednej zawodniczki. Warto od razu powiedzieć, że takie rewanże – co może zaskakiwać – prawie nigdy nie kończyły się odzyskaniem mistrzowskiego pasa. Na sześć natychmiastowych ponownych spotkań w federacji UFC, tylko Randy Couture zdołał odebrać, co swoje Victorowi Belfortowi. W walkach, które miały udowodnić, że porażki mistrzów były tylko wypadkiem przy pracy, przegrywali choćby Andrei Arlovski, Anderson Silva czy niedawno Jose Aldo. Cóż, Joanna Jędrzejczyk ma zupełnie inny plan.
Zobaczycie lepszą Joannę Champion
Przed pierwszą, listopadową walką, Polka była niepokonana i szła po wyrównanie rekordu obron ustanowionego przez legendarną Rondę Roussey. Było sporo obrażania rywalki, prowokowania jej na ważeniu, buńczucznych zapowiedzi. Były ciężkie treningi, długie przygotowania. Były też kolejne wywiady, sesje zdjęciowe i kampanie reklamowe. Nie było za to wagi zrobionej na czas. Jędrzejczyk w ostatniej chwili musiała rozpaczliwie zbijać 7,5 kilogramów, co skutkowało ogromnym osłabieniem w klatce. Namajunas błyskawicznie wykorzystała niedyspozycję Polki i odebrała jej pas, czysty rekord i odrobinę z pewności siebie.
Jędrzejczyk do rewanżu przystąpiła z nowym sztabem i z odpowiednią wagą. Na ceremonię ważenia przyszła ze swoim siostrzeńcem. Ani on, ani większość obserwatorów nie zdołała usłyszeć, co mówiła, stojąc oko w oko z Namajunas. Ale mówiła. Przez cały czas. Co? Nietrudno się domyślić, że mniej więcej to samo, co we wszystkich wywiadach przed walką. Można to streścić tak: ten tytuł jest mój!
– Chcę podziękować wszystkim za wsparcie. Przyprowadziłam tu tego młodego człowieka z konkretnego powodu. On był ze mną w Nowym Jorku, kiedy przegrałam z Rose i to on dodał mi sił po porażce. Jestem jego ciotką i muszę być silna właśnie dla niego. To dlatego on jest dziś ze mną – mówiła, owinięta w biało-czerwoną flagę. – Szykując się do tego rewanżu zwróciłam uwagę na wszystkie detale. Zobaczycie inną Joannę Champion, lepszą zawodniczkę.
Dalej było jeszcze ciekawiej. Jędrzejczyk wygłosiła specjalną dedykację, która wiele mówi o tym, co sama przeszła w ostatnich miesiącach. Po porażce z Namajunas musiała mierzyć się nie z falą, ale z tsunami krytyki. Że pyskata, że zbyt pewna siebie, że niesympatyczna, że dobrze jej tak, że należało jej się i tak dalej. To musiało boleć i bolało. W dużym wywiadzie dla Weszło tłumaczyła, że jej zachowanie przed pojedynkiem to nie ustawka pod publiczkę, a wyraz ogromnych emocji, które towarzyszą wyjściu do klatki.
– Że niby pycha kroczy przed upadkiem? Kolejny absurd. Poza tym z mojej strony to nigdy nie była pycha, tylko pewność siebie. To wszystko. Ja doskonale znam swoją wartość i zawsze chętnie wszystkich zapraszam, żeby przyszli i zobaczyli, jak ciężko trenuję. Ciekawe, jakie byłyby reakcje, gdyby to wszystko się nie wydarzyło i wygrałabym tamtą walkę. Nie rozumiem, dlaczego kreowane są takie historię. Po pierwsze, to ja jestem jedyną osobą, która idzie na te ważenia, która staje twarzą w twarz z rywalką i która później wchodzi do oktagonu. Po drugie, w takich sytuacjach z mojej strony nie ma żadnej gry. To nie są działania pod publikę, nie jest tak, że nagle „klik” i jestem inną Joanną. Te emocje są prawdziwe, ale – chciałabym to podkreślić – one zawsze są czymś uwarunkowane. Ludzie widzą czasami złą Joannę, ale uwierz mi, że wcale taka nie jestem. Telewizja manipuluje, ona zawsze pokaże ci obrazek, który się sprzeda. Niestety, często pokazywana jest jedna strona medalu, ta jedna osoba, na której pompuje się całą galę – mówiła w wywiadzie, który możecie znaleźć tutaj.
W każdym razie na ważeniu przed rewanżem odniosła się do ciężkich chwil, które przeszła. – Chciałabym zadedykować ten pojedynek ludziom, którzy upadli i nie mają siły się podnieść. Ludzie, wszystko zależy od was, wszystko zależy od was – wołała.
Zaskakująco cicha mistrzyni
Podczas ważenia można było jednak odnieść wrażenie, że nic się nie zmieniło od listopada. To Jędrzejczyk błyszczała, mówiła, łapała kontakt z kibicami. Kiedy wreszcie do głosu doszła nowa mistrzyni, nie miała zbyt wiele do powiedzenia.
– Jestem bardzo wdzięczna, że tu mogę być. Jestem wdzięczna za kolejną szansę na udowodnienie sobie, że jestem najlepsza na świecie. Kiedy daje z siebie wszystko, jestem najlepsza. Po walce usłyszycie: and still – powiedziała tylko Namajunas, której rodzina pochodzi z Litwy. Kiedy kilka lat temu była w rodzinnych stronach, przekroczyła na chwilę polską granicę i przy tablicy informacyjnej zrobiła sobie zdjęcie. Ono przez lata dodawało jej wiary, że z każdym dniem jest o krok bliżej do walki z polską mistrzynią.
Jedno jest pewne: tej walki szczególnie promować nie trzeba. Z jednej strony stanie stara mistrzyni (30-letnia, ale „stara” mistrzowskim stażem), z drugiej – jedyna osoba na świecie, która była w stanie się jej przeciwstawić. Jedna jest jak zwykle niesamowicie pewna siebie, druga – jak zwykle – zaskakująco spokojna. Rose Namajunas wychodzi z założenia, że jest wojowniczką MMA, a nie politykiem i jej za gadanie nikt nie płaci. Ona ma wejść do klatki i zrobić swoje. Joanna Jędrzejczyk wie, że w świecie wielkiego MMA trzeba także robić wokół siebie trochę zamieszania. Stąd wielka biało-czerwona flaga, siostrzeniec na ważeniu, emocjonalne słowa i dedykacja. I przekaz, wynikający z każdej niemal wypowiedzi: wracam na szczyt.
– Obóz przygotowawczy w klubie American Top Team trwał 10 tygodni i był najcięższym w mojej karierze. Przed ważeniem miałam do zrzucenia tylko półtora kilograma. To tylko pokazuje ile pracy włożyłam w to, by w nocy wejść do klatki i odzyskać to, co należy do mnie. Pokażę wszystkim, że tak jak przez ostatnie lata, to Joanna Jędrzejczyk z Polski jest najlepszą zawodniczką MMA na świecie – mówiła w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. – Scenariusz na walkę to zdominować rywalkę i zwyciężyć. Może Rose wygrała bitwę, ale nie wygra tej wojny. Niech ludzie mówią, co chcą, nie obchodzi mnie to i do mnie nie trafia. Niektórzy myślą, że jeśli przegra się walkę, to trzeba się schować. Nieprawda. Teraz doceniam moje życie jeszcze bardziej niż dawniej. Czuje się wolnym człowiekiem!
Walka o wszystko
Prawda jest taka, że sobotni wieczór na Brooklynie będzie absolutnie kluczowy dla dalszej kariery Joanny Jędrzejczyk. W tym sporcie nie ma remisów i pośrednich rozwiązań. Albo wygra i wróci na szczyt, albo przegra i może już nigdy nie znaleźć się w tym miejscu. A jest o co walczyć i sam pas wcale nie jest tu najważniejszy. Polka bije się o to, żeby na powrót zostać największą gwiazdą kobiecego MMA na świecie. Warto w tym miejscu podkreślić, że jeśli chodzi o globalną rozpoznawalność, to z polskich sportowców JJ przegrywa z Lewandowskim, pewnie z Radwańską i… tyle. To przekłada się na popularność, pieniądze, sponsorów, kontrakty. Droga, którą udało się pokonać Jędrzejczyk, była naprawdę długa.
– Pamiętam, jak musiałam kiedyś oszczędzać każdy grosz, by pojechać z Olsztyna do Warszawy na trening. Dziś jestem wożona po mieście w samochodach wynajmowanych przez federację UFC. Nie spocznę na laurach, ale mam świadomość, że już osiągnęłam wiele – podkreśla.
Wie, o co walczy i tym razem dopilnowała każdego detalu. Jest w stu procentach przygotowana, nie musiała zbijać wagi, nie ma mowy o zlekceważeniu rywalki. W Nowym Jorku towarzyszą jej narzeczony, wujek, szwagier, kuzyn, siostry i wspomniany siostrzeniec. Oni mają pomóc jej się wyciszyć przed wyjściem do klatki. A potem, jak to mówi legendarny bokserski konferansjer Michael Buffer: przygotujcie się na grzmoty.
Transmisja w Polsacie Sport, początek głównej karty o 4:00 polskiego czasu. Poza Joanną Jędrzejczyk w Nowym Jorku walczy także Karolina Kowalkiewicz (z Felice Herrig).
JAN CIOSEK