Reklama

Own Goal, cóż to jest za piłkarz! Roma dokonała sabotażu

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2018, 22:59 • 4 min czytania 35 komentarzy

W pojedynku Barcelony z Romą to zdecydowanie tych pierwszych uznano za faworytów. Ernesto Valverde przekonywał jednak, iż przewidywania tego typu są dobre co najwyżej dla bukmacherów, a on uważał, że szanse w tym dwumeczu rozkładają się po równo. Z kolei hiszpańskie media pisały o tym spotkaniu jako o możliwej pułapce, obawiając się o zlekceważenie Rzymian przez Katalończyków.

Own Goal, cóż to jest za piłkarz! Roma dokonała sabotażu

Nastroje wśród cules były jednak całkiem optymistyczne, nawet pomimo fartownie wywalczonego remisu w sobotę z Sevillą. Do zdrowia wrócili bowiem Messi, który już w weekend pojawił się na boisku w drugiej połowie. Dzisiaj Valverde mógł liczyć też na Busquetsa, którego brak był bardzo widoczny w potyczce z Andaluzyjczykami. Z tymi dwoma wszystko miało być łatwiejsze – i obrona, i kontrola środka pola, i atakowanie pod każdym względem.

Od pierwszych minut jednak mało co kleiło się w grze Barcelony. Niby częściej była przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Akcje były rwane, a strzały Messiego czy Suareza jakby nie do końca przygotowane. Minimalnie skuteczności zabrakło także Rakiticiowi, którego plasowany strzał wylądował na słupku. Był to już 40. raz w tym sezonie, gdy któryś z zawodników Blaugrany obił obramowanie bramki.

Roma zaś swoją taktyką w ofensywie grała dokładnie tak, jak mogliśmy się tego spodziewać – próbowała robić różnicę za pomocą szybkiego przejścia z obrony do ataku i gdyby nie zwlekanie z podjęciem decyzji przez Florenziego około 28. minuty, ten sposób mógłby okazać się zaskakująco skuteczny. Z kolei o solidności defensywy Rzymian świadczy fakt, że większość prób strzeleckich gospodarze podejmowali zza pola karnego, co można było odczytywać jako akty desperacji.

Najlepszym zawodnikiem Barcelony w tym spotkaniu okazał się jednak nie Leo, nie Iniesta czy Suarez, ani też nikt z obrony, lecz… Own Goal. Najpierw bowiem do własnej siatki trafił Daniele De Rossi, kiedy zbyt mocno i dynamicznie przecinał podanie Iniesty do Messiego. Ale to jeszcze nic w porównaniu z pechem Kostasa Manolasa, który próbując uprzedzić Umtitiego przed strzałem najpierw trafił w słupek, potem zaś piłka odbiła się od niego, choć leciał już bezwiednie w kierunku bramki po interwencji sprzed paru chwil. Pod względem liczb to już prawdziwy absurd, bowiem w tej edycji Ligi Mistrzów 6 goli dla Barcy strzelił Messi, zaś kolejnych 5 padło właśnie po samobójach.

Reklama

Trzecie trafienie? To już efekt niezbyt dobrej interwencji Alissona, który w 59. minucie wypluł na bok futbolówkę po strzale Luisa Suareza i już leżąc patrzył tylko na Gerarda Pique pakującego ją do pustej bramki. Ale czy jakoś wybitnie zszokowała nas ta nieskuteczna parada Brazylijczyka? Z jednej strony tak, wszak, rozgrywa on kapitalny sezon. Z drugiej zaś w pierwszej połowie kilka razy pokazał, iż dzisiaj jakby miał dziurawe ręce, bo nie potrafił złapać piłki do koszyczka w stosunkowo prostych sytuacjach. Coś niedobrego stało się dzisiaj z nim przed tym meczem, zupełnie jakby myślami znalazł się gdzieś poza Camp Nou.

Nieprawdopodobną interwencją popisał się za to ter Stegen mniej więcej w 75. minucie. Najpierw jednak stracił piłkę pod pressingiem, niecelnie podając. Znalazł się na skraju pola karnego, daleko poza światłem bramki. I nawet nie cofał się od razu dynamicznie, tylko stanął, próbując wyłapać lecące nad nim dośrodkowanie. No i kiedy mu się nie udało, Defrel dobiegł do piłki, uderzył i… Załadował prosto w ter Stegena, który w ostatniej chwili wrócił na swoją pozycję. Ta sytuacja jakby natchnęła jeszcze Romę, która dość mocno naciskała na przysypiającą w drugiej połowie Barcę. Najpierw było jeszcze ostrzeżenie ze strony Rzymian, kiedy groźny strzał pod poprzeczkę efektownie obronił niemiecki golkiper. Mimo tego nadal smacznie chrapał Jordi Alba, przed którego niedługo potem wbiegł Edin Dżeko i przepychając Hiszpana zamienił podanie Perottiego na bramkę.

Radość Di Francesco i jego podopiecznych z gola dającego im nadzieję, by jeszcze powalczyć w rewanżu nie trwała jednak długo, bo już po 6 minutach Roma znów dokonała sabotażu. Wydawało się, iż z akcji Denisa Suareza nic nie będzie – przed nim znajdował się w obrońca, a i w polu karnym roiło się od białych koszulek. Pomocnik zagrał piłkę nieco na ślepo, gdzie mocno przyfarcił drugi z Suarezów, czyli Luis. Asystował mu Defrel, który kompletnie nie wiedział co zrobić, jakby przez przypadek znajdując się we własnym polu karnym. Przyjmować? Wybijać? Piłka więc tylko odbiła się od niego, a wtedy podbiegł do niej Urugwajczyk, strzelając swojego pierwszego gola w Lidze Mistrzów od 8 marca 2017 roku.

Jeśli około 22:30 słyszeliście wielki huk, to właśnie były kamienie spadające z serc Luisito, Ernesto Valverde oraz wszystkich cules. Temu pierwszemu ulżyło, bo w końcu się przełamał. Drugiemu, ponieważ przewaga 3 bramek sprawia, iż w rewanżu Barca będzie mogła aktywnie odpoczywać. Kibice z kolei zaoszczędzą trochę zdrowia, nie musząc martwić się o awans do półfinału Champions League.

Barcelona 4:1 Roma (1:0)
1:0 De Rossi (sam.) 38′
2:0 Manolas (sam.) 55′
3:0 Pique 59′
3:1 Dzeko 80′
4:1 Suarez 87′

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

35 komentarzy

Loading...