Reklama

Dwóch mistrzów, trzy pasy… Joshua zgarnie pełną pulę?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

30 marca 2018, 10:48 • 8 min czytania 7 komentarzy

31 marca świat sportu może czekać kolejne bokserskie trzęsienie ziemi. Na stadionie w Cardiff – w obecności około 80 tysięcy widzów – Anthony Joshua (20-0, 20 KO) zmierzy się z Josephem Parkerem (24-0, 18 KO). W puli znajdą się aż trzy z czterech mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej. Jedno jest pewne – nokaut znów będzie wisiał w powietrzu od pierwszego gongu.

Dwóch mistrzów, trzy pasy… Joshua zgarnie pełną pulę?

Joshua specjalnej reklamy już nie potrzebuje – właściwie wszystko mówi o nim jego bilans. Tym razem „Człowiek Nokaut” wreszcie może spotkać w ringu godnego przeciwnika. Wielu ekspertów – w tym także promotor Brytyjczyka Eddie Hearn – obstawia, że Parker może dać mu równie trudną walkę co Władimir Kliczko (64-5, 53 KO). I chyba nikt nie miałby nic przeciwko takiemu scenariuszowi – pięściarska wojna pokoleń z kwietnia 2017 roku przyciągnęła przed telewizory miliony i pozwoliła dyscyplinie złapać kolejny oddech. Tym razem zainteresowanie mediów jest podobne – transmisji pojedynku nie będzie można legalnie obejrzeć tylko w czterech (!) krajach.

Bukmacherzy stawiają Parkera na straconej pozycji, ale nie sposób odmówić mu pewnych atutów, które mogą okazać się pomocne zwłaszcza w starciu z kimś takim jak Joshua. Po pierwsze – Nowozelandczyk ma twardą szczękę i nigdy nie leżał na deskach. Po drugie – wreszcie przeszedł długo odwlekaną operację łokcia i obiecuje życiową formę. To ważne, bo po zdobyciu mistrzowskiego pasa federacji WBO nieco osiadł na laurach. Przede wszystkim – zaczął się pojawiać w nieco „cięższej” wersji i zatracił dawną dynamikę, która stanowiła podstawę jego wybuchowego stylu na początku kariery.

Zbyt wiele kilogramów

Dziś trochę trudno w to uwierzyć, ale kiedyś lewy prosty Parkera należał do najlepszych w wadze ciężkiej – pod wrażeniem był nawet mistrz tego rzemiosła, Larry Holmes. Młody pięściarz znakomicie różnicował tempo ataku i nie bał się przyjąć ciosu. Parker w epoce gigantów to mimo wszystko „mały” ciężki (193 cm), którego styl długo opierał się właśnie na mobilności. W ostatnich trzech walkach za każdym razem wnosił jednak na wagę nieco ponad 111 kilogramów i wyglądał już gorzej pod każdym względem.

Reklama

Najpierw pokonał w kontrowersyjnych okolicznościach Andy’ego Ruiza (30-1, 20 KO). Sędziowie punktowi nie byli jednomyślni – po wszystkim nie brakowało opinii, że gdyby walka nie odbywała się w Nowej Zelandii, to Parker nie odniósłby zwycięstwa, które dało mu wtedy pas mistrza świata federacji WBO. Ruiz pod wieloma względami przypomina Adama Kownackiego (17-0, 14 KO) – także na pierwszy rzut oka nie wygląda na pięściarza, ale jest twardy i cały czas idzie do przodu. Z tą nieustanną presją od pierwszego gongu Nowozelandczyk miał chwilami spore problemy.

W pierwszej obronie tytułu wcale nie było lepiej. Na teren czempiona przyleciał dużo słabszy od Ruiza Rumun Razvan Cojanu (16-3, 9 KO), który wziął walkę z bardzo krótkim wyprzedzeniem. Mimo to zdołał wytrwać pełen dystans i skradł gospodarzowi kilka rund. Dziś statystyczny portal Boxrec.com notuje Cojanu na 118. pozycji pośród wszystkich pięściarzy królewskiej kategorii – to mówi o nim praktycznie wszystko.

O wiele wyżej poprzeczkę mistrzowi miał zawiesić we wrześniu 2017 roku Hughie Fury (20-1, 10 KO) – kuzyn słynnego Tysona został wyznaczony przez federację jako obowiązkowy pretendent. Był młody, niesprawdzony i niepokonany. Walka miała przedziwny przebieg, który znów podzielił pięściarskie środowisko. Sędziowie kolejny raz nie byli jednomyślni – dwóch widziało wysoką wygraną Parkera (118:110), jeden remis (114:114).

Mimo to wielu dziennikarzy i byłych bokserów widziało triumf Fury’ego. Brytyjczyk walczył jednak w trudnym do przyjęcia stylu. Wykorzystując lepszy zasięg punktował z dystansu pojedynczymi ciosami, a potem… uciekał – i tak przez 12 rund. Promotor pokonanego twierdził nawet, że momentami w ringu widział „cień Muhammada Alego”, ale nie zdradził, które używki doprowadziły go do takich wniosków. Gdy ogłaszano werdykt, mowa ciała Parkera zdawała się jednak sugerować, że jest pogodzony z porażką. Stało się jednak inaczej, a protesty obozu Fury’ego okazały się bezskuteczne.

Fortuna na wyciągnięcie ręki

Reklama

Pod koniec 2017 roku na horyzoncie pojawiła się walka z Joshuą, który po odesłaniu na emeryturę Kliczki odprawił groźnego Carlosa Takama (35-4-1, 27 KO) – tego samego, który dał Parkerowi bardzo wyrównaną walkę w 2016 roku. Mistrz WBO wykazał się pragmatycznym podejściem do negocjacji – sam rozpoczął rozmowy akceptując podział 60/40 na korzyść Brytyjczyka. Ostatecznie porozumienie osiągnięto w okolicach 65/35, jednak nawet przy takim scenariuszu Parker zaksięguje rekordową wypłatę, która może zbliżyć się do 10 milionów dolarów – w zależności od wyników sprzedaży pakietów Pay-Per-View.

Dla porównania – mistrz WBC Deontay Wilder (40-0, 39 KO) za ostatnią wygraną z Luisem Ortizem (28-1, 24 KO) zarobił i tak rekordowe dla siebie 2,1 mln. Prawdziwą fortunę Parker może zarobić jednak w rewanżu – jeśli pokona Joshuę, to w kontrakcie zapisano, że przy drugim pojedynku to on zgarnie nieco ponad połowę puli.

31 marca Nowozelandczyk ma być naprawdę „najlepszą wersją samego siebie”. Sparujący z nim Malik Scott (38-3-1, 13 KO) jest pod wrażeniem jego lekkości. „To, co najbardziej podobało mi się w nim podczas naszych sesji, to jego nogi. Joseph naprawdę porusza się na nich szybko i jest pod tym względem jednym z najlepszych w wadze ciężkiej” – przyznaje Amerykanin.

Wybór sparingpartnerów jest jednak zastanawiający. Scott nie jest królem nokautu – słynie z szybkości, mobilności i niewygodnego „śliskiego” stylu. Oprócz tego Parker pracował z Tonym Yoką (3-0, 2 KO), mistrzem olimpijskim z Rio, który także znany jest z innych atrybutów niż siła fizyczna. Na obozie pojawił się również wysoki Cojanu, który poza wzrostem nie ma z sobotnim rywalem wiele wspólnego.

Joshua z kolei zaprosił na wspólne sesje Carlosa Takama – silnego i twardego pięściarza, który wciąż naciera w stylu przypominającym nieco Parkera. Oprócz tego pomagają mu dysponujący bardzo szybkimi rękami „mały” ciężki Marlo Moore (1-0, 1 KO) i czołowy brytyjski amator Frazer Clarke. Podsumowując – obaj wybrali ciekawych sparingpartnerów, ale ci wybrani przez obóz Brytyjczyka wydają się być lepiej sprofilowani pod kątem sobotniej walki.

Znaki zapytania

Kto może liczyć na lepsze wsparcie narożnika? Obaj są trenowani przez byłych pięściarzy. Joshuę od początku kariery prowadzi Robert McCracken – były pretendent do mistrzowskiego tytułu w wadze średniej. W roli głównego szkoleniowca pracował wcześniej z utytułowanym Carlem Frochem (33-2, 24 KO) i potrafił okiełznać tego surowego wojownika. Kevin Barry – trener Parkera – jest znany z długoletniej współpracy z Davidem Tuą (52-5-2, 43 KO), którego nie potrafił doprowadzić jednak do mistrzowskiego tytułu. W ostatnich latach pracował z nim nasz Izu Ugonoh (17-1, 14 KO), ale trudno powiedzieć na ile tak naprawdę rozwinął się pod jego okiem. Bez dwóch zdań w rywalizacji trenerów więcej atutów wydaje się mieć McCracken.

„Perspektywa porażki jeszcze bardziej mnie motywuje. Będę gotowy na 12 rund, ale wierzę, że zakończę tę walkę przed czasem” – przekonywał Joshua. Znokautowanie Parkera byłoby czymś niezwykłym – nikt wcześniej nie zdołał go powalić na ringach zawodowych, amatorskich oraz podczas sparingów. Tego samego nie można powiedzieć o Brytyjczyku, który był na deskach w walce z Kliczką oraz jeszcze przed przejściem na zawodowstwo.

Tylko kogo ostatnio tak naprawdę nokautował ostatnio Parker? Zawodników o szklanych szczękach (Dimitrenko, Martz) albo wyboksowanych weteranów (Haumono, Meehan). Gdy poprzeczka szła w górę, to za każdym razem jego boks nie wyglądał już tak dobrze. Nie ma – jak Wilder lub Kliczko – pojedynczego potężnego uderzenia, którym w jednej chwili mógłby odmienić los pojedynku – bardziej stawia na kumulację ciosów.

Przy tego typu rozważaniach nie sposób też zapomnieć o szóstej rundzie walki Parkera z Marcelo Nascimento (18-16, 16 KO). Nowozelandczyk naprawdę został zraniony i przez dwie minuty „pływał” po ringu. Sytuacja miała wprawdzie miejsce w 2014 roku, ale jeśli tak potrafił wstrząsnąć nim trzecioligowy tester prospektów, to co będzie gdy trafi Joshua?

Kolejna kwestia to radzenie sobie z presją. Brytyjczyk w 2012 roku spełnił marzenia kibiców i dziennikarzy sięgając w ojczyźnie po złoto igrzysk. Potem dwa razy walczył na wielkich stadionach wypełnionych kilkudziesięcioma tysiącami kibiców. Dla Parkera będzie to  zupełna nowość, ale według trenera Barry’ego nie powinno to być żadnym problemem.

„8 tysięcy czy 80 tysięcy – to nie ma znaczenia. Do walki będzie przygotowywał się w taki sam sposób jak zawsze i z tymi samymi ludźmi co zawsze. Jestem spokojny o Josepha. Od samego początku był wielką gwiazdą w Nowej Zelandii i musiał radzić sobie z dużą presją. Ta sytuacja go nie przerośnie” – przekonywał szkoleniowiec.

Nieco inaczej ten aspekt ocenił w audycji „Ciosek Na Wątrobę” na Weszlo.fm Artur Szpilka. „Wcale nie stawiam Joshuy w roli tak wyraźnego faworyta jak się wszystkim wydaje” – stwierdził. „Fajnie wygląda, nokautuje wszystkich – spoko. Naprzeciwko niego stanie taki sam facet, może nie z takim nokautującym ciosem, ale z taką samą determinacją. Cała presja będzie na gospodarzu” – dodał „Szpila”.

To właśnie takie niewiadome sprawiają, że zaplanowany na 31 marca pojedynek zapowiada się fascynująco. Żeby nie było – Brytyjczyk też ma swoje problemy i największym z nich wcale nie jest szczęka. W końcu Kliczko i Takam trafiali go wieloma czystymi ciosami i w zdecydowanej większości nie robiło to na nim dużego wrażenia. Drugi z rywali sporo bił także na korpus, co również nie spowolniło ofensywnych zapędów mistrza.

Zdecydowanie większym mankamentem w boksie Brytyjczyka również była ostatnio waga. Do walki z Takamem wniósł do ringu ponad 115 kg, co zdecydowanie negatywnie odbiło się na jego dynamice. Joshua jest chodzącą górą mięśni, więc każdy niepotrzebny dodatkowy kilogram jest mu zbędny. W tym kontekście ciekawie powinno być już na piątkowym ważeniu – wtedy będziemy mogli wyciągnąć pierwsze wnioski dotyczące sposobu przygotowania mistrzów. Obaj zapowiadają, że będą ważyć mniej niż w ostatnich walkach.

Z taktycznego punktu widzenia, kluczem dla Brytyjczyka może okazać się umiejętne sięganie po ciosy na korpus w pierwszych rundach – w ten sposób spowolni dynamicznego przeciwnika i narzuci własne warunki. Parker nie może dać się stłamsić – musi być naprawdę szybki na nogach, bo tylko w ten sposób będzie mógł radzić sobie z lepszymi warunkami fizycznymi rywala.

Gdy już wyjdą do ringu, to odpowiedzi na palące pytania możemy poznać szybko, choć bardziej prawdopodobne wydaje się, że rozstrzygnięcie przyjdzie w końcowych rundach. Bez względu na wynik dojdzie do wydarzenia o naprawdę „ciężkiej” randze – to dopiero drugi w historii królewskiej kategorii unifikacyjny pojedynek niepokonanych mistrzów. Pierwszy był Mike Tyson (30-0), który w 1987 roku do dwóch tytułów WBA i WBC dołożył należący do Tony’ego Tuckera (34-0) pas federacji IBF.

Analogie z Joshuą nasuwają się same – w przypadku „Bestii” także wszyscy spodziewali się kolejnego efektownego nokautu. Skończyło się inaczej – jedną z najtrudniejszych walk w początkowym etapie kariery, w której rywal mimo kontuzji ręki nie dał się złamać i pokazał niesamowity hart ducha. Historia lubi się powtarzać, ale Brytyjczyk już w walce z Kliczką pokazał, że w kwestii scenariusza zwyczajnie woli brać sprawy w swoje ręce.

KACPER BARTOSIAK

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Michał Kołkowski
1
Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Komentarze

7 komentarzy

Loading...