Kiedy pod koniec zeszłego sezonu Jagiellonia do ostatnich sekund biła się o mistrzostwo, jej największej siły upatrywano w jakości Vassijljeva, ewentualnie Cernycha lub notującego bardzo efektowny start Sheridana. Tymczasem, żeby cała ofensywa ówczesnej ekipy Michała Probierza mogła hulać, czarną robotę wykonywali Jacek Góralski i Taras Romanczuk. W tamtym czasie, zwłaszcza w przypadku tego drugiego, wysiłek wkładany w zamknięcie środka pola był mocno niedoceniany. Co innego dziś, kiedy obaj defensywni pomocnicy są mocnymi kandydatami do wyjazdu na mistrzostwa świata. Co więcej, niektórzy twierdzą, że to właśnie między nimi odbędzie się bój o to ostatnie wolne miejsce w linii pomocy.
Wczoraj Romanczuk zadebiutował w u Adama Nawałki i był to debiut bardzo obiecujący. Dobrze czuł się w odbiorze, a kiedy było trzeba – jeździł na dupie. Przede wszystkim jednak szybko i celnie oddawał piłkę, czym starał się regulować tempo naszej gry. Dopóki był na boisku, środek pozostawał zaryglowany, a przeciwnicy przedzierali się pod naszą bramkę głównie po kontrach – albo na skutek straty, albo przy pominięciu długiej linii. Można powiedzieć, że Romanczuk wypadł równie pozytywnie, jak Góralski w starciu z Nigerią. I z pewnością dziś, wobec obsady pozycji zmiennika Grzegorza Krychowiaka na pozycji numer sześć, Nawałka może odczuwać pozytywny ból głowy.
O tym, że selekcjoner mocno wierzy w Romanczuka świadczy też inny fakt. Otóż sprawdził go w drużynie złożonej z samych wyjadaczy. Wczoraj na boisku mieliśmy dziesięciu piłkarzy mocno zaprawionych chociażby w eliminacyjnych bojach oraz jednego debiutanta. Jakkolwiek spojrzeć, dla tego nowego są to warunki bardzo sprzyjające oraz o czymś świadczące – na przykład o poważnych planach wobec jego osoby. Spójrzmy bowiem na składy ze wszystkich test-meczów od zakończenia eliminacji – w każdym z nich mieliśmy przynajmniej kilku zmienników bądź zawodników, którzy normalnie nie grają w pierwszym składzie. W każdym, oprócz meczu z Koreą:
– Z Urugwajem od początku zagrali: Boruc, Jach, Góralski i Wilczek,
– Z Meksykiem: Jach, Kędziora, Makuszewski i Świerczok,
– Z Nigerią: Kamiński, Kurzawa, Frankowski i Kownacki (oraz Góralski od 18. min),
– Z Koreą: Romanczuk.
Nawałka chciał się więc dowiedzieć, jak Taras wypadnie w tzw. pierwszym garniturze i dostał dającą do myślenia odpowiedź. A tym bardziej w kontekście dobrej formy, jaką kilka dni wcześniej zaprezentował Góralski. Obaj ex-piłkarze Probierza w swoich meczach należeli do ścisłej czołówki wyróżniających się reprezentantów oraz – co ciekawe – obaj oparli dobre występy o swoje naturalne cechy, które bardzo różnią się od siebie. Romanczuk – dzięki inteligentnemu ustawianiu się i swojej antycypacji wydaje się lepszy do gry z bardziej technicznymi przeciwnikami, jak Korea/Japonia, natomiast Góralski, uwielbiający grę w zwarciu i boiskowe wojny, z grającymi bardziej siłowo, jak Nigeria/Senegal. I w tym kontekście odrzucenie jednego z nich przed mundialem może stanowić nie lada problem.
Przy wariancie gry na dwie klasyczne szóstki – a taki był testowany chociażby z Urugwajem i od 18. minuty meczu z Nigerią – koniecznością wydaje się też zabranie na mundial trzech zawodników o takiej charakterystyce. W takim wypadku o bilet mogliby powalczyć obaj. Jest to także o tyle prawdopodobne, że – skoro Nawałka w jakimś stopniu wdrożył już nowy system gry – będzie potrzebował trochę innego zestawienia 23-osobowej kadry. Na Euro 2016 z piłkarzy z pozycji sześć-osiem wziął Krychowiaka, Mączyńskiego, Linettego i Jodłowca. Teraz pierwsza trójka ponownie może czuć się pewna wyjazdu, a zamiast Jodły pojechałoby dwóch piłkarzy. Brakujące miejsce można wygenerować chociażby kosztem drugiego po Zielińskim rozgrywającego (nie mamy nikogo sensownego) lub czwartego skrzydłowego (tu podobnie).
Tak czy inaczej, jeszcze niedawno nie mieliśmy żadnej rozsądnej alternatywy dla Krychowiaka, a dziś – w zależności od przeciwnika – mamy takie dwie. Jasne, to z pewnością jeszcze nie poziom, jaki Grzesiek prezentował chociażby na boiskach we Francji, ale też nie możemy już napisać, że w razie jego nieobecności zostaniemy z ręką w nocniku. Ponadto to naprawdę fajnie, iż tylu piłkarzy z tamtej Jagiellonii jest dziś w kręgu zainteresowań selekcjonera (dochodzi jeszcze Frankowski). Teraz bowiem zaczyna wychodzić, że wicemistrzostwo z zeszłego sezonu nie było dziełem przypadku, bo oni naprawdę mieli fajną pakę. I przecież, pomimo licznych osłabień, mają ją nadal, bo dziś – między innymi za sprawą Romanczuka – wciąż w ekstraklasie patrzą na wszystkich z góry.
Fot. FotoPyK