Reklama

Raport ze wschodu – którym Polakom służy rosyjski klimat?

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2018, 19:14 • 6 min czytania 8 komentarzy

Od czasu do czasu lubimy zorientować się co ciekawego słychać u naszych stranierich, którzy szczęścia szukają na wschodzie Europy. A ściślej rzecz ujmując – w Rosji, gdzie występuje ich aż czterech. Skłamalibyśmy pisząc, że Rybus, Wilusz, Gol i Sekulski są gwiazdami tamtejszej ligi. No ale sam fakt, że wszyscy grają sporo i w swoich zespołach spełniają ważne lub bardzo ważne role jest budujący. W końcu dla naszych rodaków występujących w innych zagranicznych rozgrywkach, nawet tych będących na niższym poziomie niż Premier Liga, w ostanim czasie nie zawsze jest to normą.

Raport ze wschodu – którym Polakom służy rosyjski klimat?

Z całej tej gromadki w najlepszym humorze jest bez wątpienia Rybus. Jego Lokomotiw Moskwa znajduje się na czele ligowej tabeli z pięciopunktową przewagą nad drugim Spartakiem i zaległym meczem do rozegrania. Oba zespoły zmierzyły się zresztą w pierwszej wiosennej kolejce. Bezbramkowy remis dużo bardziej ucieszył piłkarzy trenera Siomina, którzy przed meczem mieli przed sobą prosty cel – nie dać zrobić sobie krzywdy. Samo spotkanie nie należało do szczególnie porywających, ale Rybus i tak może odfajkować udany występ. Widać to zresztą po notach, które otrzymał w rosyjskich mediach sportowych. Portal championat.com ocenił jego wysiłki na 7, a nieco bardziej renomowany Sport-Express – na 6. Biorąc pod uwagę, że były piłkarz Legii w 28 minucie rozbił nos tak bardzo, iż jucha zalała pół boiska, było naprawdę dobrze.

Gorsze myśli będą za to towarzyszyć Rybusowi na wspomnienie pucharowej rywalizacji z Atletico Madryt. Wynik 1:8 w dwumeczu tłumaczy w zasadzie wszystko. Co prawda w rewanżowym spotkaniu Polak sieknął naprawdę ładną bramkę, ale to i tak nie przysłoni nie najlepszego wrażenia, jakie pozostawił po sobie Lokomotiw. Rybus na tle zagubionych kolegów, szczególnie w drugim meczu, i tak wyglądał całkiem, całkiem. A ponieważ z niezłej strony pokazał się też we wcześniejszych starciach z Niceą, to indywidualnie wiosnę w Europie generalnie może zaliczyć do dość udanych.

Dobra dyspozycja reprezentanta Polski wynika zapewne z faktu, iż w czasie zimowych przygotowań, udało mu się ugruntować swoją pozycję w drużynie lidera Premier Ligi. Jesienią Rybus grał w kratkę, raz pojawiał się na boisku, raz przebieg meczu obserwował z perspektywy ławki rezerwowych. Lokomotiw przeważnie wychodził w ustawieniu z piątką obrońców, w którym były piłkarz Legii pełnił rolę lewego wahadłowego. Na żadnej innej pozycji w zespole nie było tak silnej konkurencji. Poza Rybusem do gry gotowi byli też Witalij Denisow, zwany tu i ówdzie Balem z Uzbekistanu, i Michaił Łysow, wychowanek Loko, na którego w klubie bardzo mocno stawiają. Polak może nie odstawał od swoich konkurentów, ale też niczym specjalnym się nie wyróżniał. Sytuacja na dobre zmieniła się dopiero teraz.

Rybus dodatkowe profity czerpie też ze swojej wszechstronności. Jeszcze za czasów gry w Tereku często wystawiany był na prawej stronie pomocy/obrony, więc gdy zachodzi taka potrzeba, jak chociażby w rewanżu z Atletico, Siomin nie waha się przerzucić go na drugą flankę. Efekty – dla wszystkich stron – są naprawdę zadowalające.

Reklama

W niezłym nastroju cały czas pozostaje też Maciej Wilusz. Obrońca od początku sezonu ma pewne miejsce w wyjściowym składzie FK Rostów, a za swoją grę zbiera zasłużone pochwały. Oczywiście Wilusz nie poprowadzi swojego klubu do żadnych sukcesów, ale regularne występy w rosyjskim średniaku i tak wyglądają przyzwoicie. Tym bardziej, że Polak za każdym razem zbiera całkiem dobre noty. Za trzy wiosenne mecze championat.com wystawił mu odpowiednio 6,5, 6,5 i 7. Wysoko? Przekładając to na skalę szkolną, Wilusz za każdym razem kręcił się w okolicach mocnej czwórki. W ogólnym rozrachunku przekłada się to na miejsce wśród najwyżej ocenianych środkowych obrońców ligi.

Solidność Wilusza doceniają nie tylko dziennikarze, ale też kolejni trenerzy, z którymi współpracuje w Rostowie. Byłemu piłkarzowi Lecha najpierw zaufał Leonid Kuczuk, a teraz Walerij Karpin, który w grudniu zastapił Białorusina. Zaufanie Karpina wygląda zresztą na bezgraniczne, bo szkoleniowiec już kilkukrotnie podkreślał, że Wilusz grający w wyjściowym składzie, to dla niego oczywistość.

Sposób, w jaki Polak jest traktowany w Rosji, bez wątpienia wpływa na jego dobrą dyspozycję. Czy na tyle dobrą, aby apelować o powołanie obrońcy do reprezentacji Polski? Cóż, taki postulat na pewno udałoby się obronić. Wilusz cały czas jest w grze, w dodatku prezentuje bardzo równą formę, a jego zespół gra w systemie z trzema środkowymi obrońcami, o którym przecież myśli Adam Nawałka. Ale wpychanie kogoś na siłę do kadry, całkowicie mija się z celem. Skoro piłkarz Rosotwa do tej pory nie dostał swojej szansy, to przed mundialem nie ma już na nią co liczyć.

O powołaniu do reprezentacji dawno przestał marzyć też Janusz Gol. Pomocnik, który od kilku sezonów z powodzeniam broni barw Amkaru Perm, w tym sezonie nie daje zresztą wielu powodów, by w ogóle rozpatrywać go w kontekście kadry. Gol, zresztą jak cały Amkar, w bieżących rozgrywkach mocno spuścił z tonu. Co prawda Janusz nadal wyróżnia się na tle reszty zespołu, ale fajerwerków raczej w tym nie ma. Jest za to solidność, której nikt nie może Polakowi odmówić.

Na plus Golowi można zapisać, że w Permie jest jak kobieta pracująca, która niczego się nie boi. Równie dobrze może zagrać jak defensywny pomocnik lub typowa ósemka, a gdy zachodzi taka potrzeba – trener wystawia go na kierownicy. Raz wygląda to lepiej, raz gorzej, ale generalnie Polak nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Generalnie – raczej nie ma się czego wstydzić.

Jeśli już coś wpływa na obniżkę formy Polaka i reszty zespołu ma zapewne mglista przyszłość. Amkar od dłuższego czasu zmaga się z poważnymi problemami finansowymi, które już wkrótce mogą doprowadzić do upadku klubu. Dotychczas był on utrzymywany z budżetu obwodu permskiego, ale władze samorządowe niedawno powiedziały „basta”. Priorytetem stały się dla nich proste chodniki, odmalowane ławki, nowe baseny i przedszkola, które można sfinansować z pieniędzy przeznaczanych do tej pory na futbol. Zimą Amkar znalazł się nad przepaścią, ale lokalni politycy ostatecznie nie zdecydowali się na nagłe odłączenie kroplówki. Klub dostał czas na znalezienie inwestora, aczkolwiek, patrząc na potencjał sportowy i mało atrakcyjną lokalizację, o to może być akurat bardzo trudno. Niewykluczone więc, że Gol wkrótce będzie musiał rozważyć przeprowadzkę.

Reklama

Z myślami o spadku powinien za to oswajać się Łukasz Sekulski. SKA Chabarowsk, do którego przeniósł się w lutym, ma już dwanaście punktów straty do bezpiecznego miejsca i uratować może ich tylko cud. Sekulski tym cudem raczej nie będzie, bo na razie nie błyszczy ani formą, ani skutecznością, a przecież właśnie tego od niego oczekiwano. Na boisku pojawia się jednak regularnie, co w gruncie rzeczy dobrze o nim świadczy. W końcu do klubu dołączył pod koniec okienka, Chabarowsk wcześniej zdążył podpisać innych napastników, ale koniec końców ratunku szuka się właśnie u Polaka.

Nie liczylibyśmy jednak na to, że były piłkarz Jagielloni szturmem weźmie ligę rosysjką Mimo wszystko to chyba trochę za wysoki poziom, zarówno dla Sekulskiego, jak i całego SKA, które z każdym meczem coraz bardziej odstaje od reszty stawki. Szczebel niżej – okej, tam może błyszczeć, a Polak zakręcić się w okolicach 15 goli w sezonie. Premier Liga to jednak dużo wyższe wymagania. No a skoro Sekulski nigdy do końca nie przebił się u nas, liczenie na to, iż podbiję rosyjską ekstraklasę na odległość dryfi słodką naiwnością.

Sekulski nie może za to narzekać na ogólną sytuację SKA. W prawdzie sportowo nie ma się czym chwalić, ale klub jest przynajmniej stabilny finansowo i pełni wypłacalny. Kokosów tam się nie zarobi, ale ważne, że pensja wpływa na czas. W Rosji, nawet w największych klubach, jak np. CSKA, nie zawsze jest to regułą. Gdyby tylko Chabarowsk nie leżał na końcu świata…

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...