Tyle było starań, by dzisiejszy mecz się odbył, a chyba lepiej byłoby go przełożyć. Murawa w Legnicy bardziej nadawała się na plac zabaw, na którym dzieci ulepiłby bałwana, niż do gry w piłkę. Samo spotkanie również nie porywało, bo poza groźnymi akcjami Miedzi ze stałych fragmentów gry, nie działo się właściwie nic godnego uwagi.
Oczywiście nie tylko nawierzchnia i warunki atmosferyczne zawiniły, bo piłkarze mogliby wykazać się jednak trochę bardziej. Przede wszystkim brakowało celności przy podaniach, a także precyzji przy strzałach. Po stronie Miedzi najbardziej aktywni byli Piątkowski i Forsell. Przeszkadzał im jednak brak porozumienia, który był widoczny niemal w każdej akcji. Czasami Fin dograł zbyt mocno, a innym razem zbyt lekko. W jeszcze innej sytuacji zabrakło precyzji i futbolówkę przechwycili obrońcy gości. Strzał z rzutu wolnego również nie zachwycił, bo pomocnik Miedzi uderzył w środek bramki. Choć Hieronim Zoch miał problemy z tym uderzeniem, bo wypiąstkował tak, że dobijał jeszcze Osyra, ale tym razem golkiper przyjezdnych interweniował już pewnie.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie tylko fiński pomocnik był na bakier z dokładnością, bo Omar Santana również nie potrafił zrobić tak, by futbolówka wylądowała pod nogami Piątkowskiego. Gdy uderzał było podobnie, bo piłka nie doleciała do bramki, gdyż zblokował ją Rafał Remisz. Na lewej stronie próbował Piasecki, ale on także dobre zagrania przeplatał z fatalnymi. 22-latek gubił piłkę w łatwy sposób, ale potrafił też nieźle dośrodkować.
Po stronie Wigier było podobnie, jeśli chodzi o ofensywę. Choć tutaj tych akcji było zdecydowanie mniej, a na dodatek nie stanowiły zagrożenia pod bramką gospodarzy. Fatalnie rzuty wolne wykonywał Damian Gąska. Za pierwszym razem mocno przestrzelił nad bramką, za drugim niedokładnie wrzucił, a za trzecim posłał piłkę obok słupka. Nieco lepiej z dystansu strzelał Rybicki, ale Sapela popisał się dobrą interwencją. Cóż, trochę mało, jeśli chce się zaskoczyć lidera I ligi.
Bez wątpienia drużyna Dominika Nowaka była dzisiaj lepsza, ale nie zapowiadało się, że strzeli bramkę. Właściwie jedyną szansą na zdobycie gola były stałe fragmenty gry albo błysk Piątkowskiego, który w dwóch pierwszych spotkaniach do siatki trafił trzy razy. I tak też się stało, bo co prawda Santana nie potrafił zagrać z gry do Mateusza Piątkowskiego, ale z rzutu wolnego już mu się udało. Napastnik Miedzi był niepilnowany w polu karnym i pewnym uderzeniem głową otworzył wynik spotkania. Długo nie trzeba było czekać, a rzut rożny na bramkę zamienił Kornel Osyra, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym. Oczywiście brawo za bramkę i znalezienie się w odpowiednim miejscu i czasie, ale tego gola z pewnością by nie było, gdyby Żyro nie popełnił ogromnego błędu. Młodszy brat Michała zamiast wybić futbolówkę z pola karnego, przedłużył ją do Osyry.
Wielkiego grania dzisiaj nie mieliśmy, ale Miedź po raz kolejny pokazał już, że do rundy wiosennej przystąpiła w wysokiej formie. Zwłaszcza tyczy się to Mateusza Piątkowskiego, który potrafić dać trzy punkty, nawet w tak trudnych warunkach atmosferycznych… Lider pozostaje w Legnicy i po tej kolejce na pewno się to nie zmieni.
Miedź Legnica – Wigry Suwałki 2:0 (0:0)
1:0 Piątkowski 76′
2:0 Osyra 84′