Kiedy Lechia ogłaszała ściągnięcie Michała Nalepy, trudno było pukać się w głowę – obrońca odnosił sukcesy na Węgrzech i oczywiście, nasi bratankowie mają jeszcze gorszą ligę niż my, ale bez przesady – zakładano, że Nalepa da radę. Niestety, kończy się sezon 17/18 i wygląda na to, że z tej mąki chleba nie będzie. Piłkarz odnalazł się u Madziarów albo przypadkowo, albo w tamtejszych rozgrywkach dałby radę szóstoklasista legitymujący się całorocznym zwolnieniem z WF-u.
Stoper wrócił do pierwszego składu i wyglądał żenująco. Już przy pierwszej bramce biegał jak dziecko we mgle, bo mógł zrobić więcej, ale przy drugim trafieniu… To była kompromitacja i pokaz beznadziei, jakiej powstydziłby się niedzielny gracz na orliku. Nie dość, że Nalepa źle się ustawił i złamał linię spalonego, to jeszcze Gytkjaer odstawił go zupełnie, a przecież Duńczyk nie jest wybitnym sprinterem. Niestety, przy Nalepie żółw Franklin, ślimak z kontuzją skorupy i wóz z węglem prezentują się jak Usain Bolt. Ostatni raz coś podobnego widzieliśmy, gdy Aubameyang uciekał Dąbrowskiemu. Cholera, to była jednak Liga Mistrzów – tutaj graliśmy w ramach ekstraklasy i takie różnice w tempie są widywane rzadko.
A gol na 3:0? Obrońca też mógł się przecież zachować lepiej – najpierw wybijał tak sobie, piłka nawet nie opuściła szesnastki biało-zielonych, a potem piłkarz w ogóle nie stanowił zagrożenia dla Jevticia, który dobił gdańszczan.
Nalepa zaczynał sezon jako podstawowy obrońca, po trzech kolejkach został odstawiony, odpoczywał na ławce lub trybunach, wrócił jeszcze w październiku, ale później nie dostawał już szans. Jak było dzisiaj widać, nieprzypadkowo, ale wiecie co, nie chcemy się już nad nim dalej pastwić. Jego rola w zespole jest kolejnym dowodem na to, jak bezsensownie budowano Lechię. Przecież Nalepa nawet nie pojechał na obóz z drużyną, trenował w zimnej Polsce i był przeznaczony do odstrzału. A teraz co? Miałby zbawić gdańszczan? Przecież to jest kompletne kuriozum, podobnego kalibru co sytuacja Kuświka, który też nie znalazł się w samolocie do Turcji i teraz gra, jak gdyby nigdy nic.
Poza tym zobaczcie kadrę Lechii i jej środkowych obrońców. Nalepa – dno. Augustyn – dno. Vitoria – dno. Gerson po meczu z Wisłą Kraków zapowiadał się nieźle, ale zaczął zawalać bramki. Chrzanowski to może być przyszłość Lechii, lecz jeśli spojrzeć na teraźniejszość, ma na koncie bramkowy błąd z Legią. Nunes jest rzucany z pozycji na pozycję. O Wawrzyniaku i Wojtkowiaku nie wspominamy, bo oczywiście, mogą być ustawiani jako środkowi obrońcy, ale są w beznadziejnej formie i coraz mniej wskazuje na to, że się kiedykolwiek odbudują.
Zaczęliśmy od Nalepy, ale na całej Lechii skończymy. Jest zbudowana idiotycznie, bez podstaw i fundamentów. Jeśli to nie runie do pierwszej ligi, to tylko dlatego, że Bruk-Bet i Sandecja mają jeszcze wątlejsze konstrukcje.
Fot. 400mm.pl