Z każdym kolejnym sezonem Michał Kwiatkowski staje się coraz lepszym kolarzem. W ostatnich dniach potwierdził to wygrywając Tirreno-Adriatico – jego pierwszy wieloetapowy wyścig z głównej kategorii. Teraz czeka go obrona tytułu w Mediolan – San Remo, jednym z kolarskich monumentów. My zastanawiamy się, gdzie leży granica jego możliwości.
Zdarzyło się przed rokiem…
18 marca 2017 roku. Mediolan – San Remo. Jeden z najsłynniejszych kolarskich jednodniowych wyścigów. Dwustu kolarzy na starcie. Trasa długości 291 kilometrów. Nieco ponad siedem godzin jazdy po to, by na mecie usłyszeć, że wygrało się monument. Już sama nazwa wskazuje na rangę zawodów.
Dlatego zwycięstwo Michała Kwiatkowskiego było niesamowitym wydarzeniem.
Kolarze mówią o Mediolan – San Remo, że „spośród monumentów to ten wyścig, który najłatwiej ukończyć, ale najtrudniej wygrać”. Peter Sagan, genialny kolarz, jeden z najlepszych na świecie, próbuje od lat i wciąż nie jest w stanie tego zrobić. W przeciwieństwie do Michała. Rok temu Słowakowi zabrakło kilku metrów. Nie żeby nas to specjalnie martwiło.
O zeszłorocznym finiszu Kwiatkowski opowiadał później „Rzeczpospolitej”:
– Peter potem kilka razy przepraszał mnie, że jechał tak ryzykownie i omal mnie nie zahaczył. Byłby efektowny finisz z kraksą za metą. Kolarstwo jest także sportem kontaktowym. Jeździmy na dużych prędkościach blisko siebie. Trzeba w takich chwilach być skupionym.
Jak wiele Peter Sagan by nie przepraszał, łatwo zrozumieć, że tamto wydarzenie wciąż w nim siedzi. Arlena Sokalska, dziennikarka Polska The Times:
– Niedawno doszło do takiego korespondencyjnego „pojedynku” z Peterem Saganem. Sagan powiedział, że jeżeli miałby wygrać Mediolan-San Remo w taki sposób, w jaki zrobił to Michał Kwiatkowski w zeszłym roku, to nie byłby szczęśliwy. Zapytany o to, Michał odpowiedział, że nie zawsze wygrywa kolarz najsilniejszy, często wygrywa najmądrzejszy.
Dlaczego tak to podkreślamy? Bo gdyby oceniać kolarską inteligencję w skali od 1 do 10, Kwiatkowski miałby 15.
Dojrzałość
Przenieśmy się do tego roku. Michał od jego początku jest w znakomitej formie. Najpierw wygrał Volta ao Algerve, wyścig niższej kategorii, ale całkiem nieźle obsadzony. Po finiszu stwierdził, że sam jest zaskoczony tym, jak pojechał. Swoją drogą, miał tam wspomóc Gerainta Thomasa, lidera Sky w tym wyścigu. Na ostatnim etapie poszła ucieczka, Thomas się w niej nie znalazł, Kwiatkowski tak. Pojechał na tyle dobrze, że wygrał etap, a z nim cały wyścig.
Później przyszło Tirreno – Adriatico, niespełna tydzień temu. Motyw jest ten sam: Sky stawia na Gerainta Thomasa, wygrywa Kwiatkowski. Brytyjczyk radził sobie znakomicie, ale na piątym etapie miał pecha – spadł mu się łańcuch. Stracił przez to kilkadziesiąt sekund i szansę na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Sky mogło dziękować niebiosom, że ma w swoim zespole Kwiatkowskiego, który, jak przystało na kolarza inteligentnego, konsekwentnie trzymał się z przodu stawki. Przejął żółtą koszulkę lidera i utrzymał ją do końca. Po wyścigu mówił „Przeglądowi Sportowemu”:
– Plan taktyczny był taki, żebyśmy ja, Chris Froome i główny lider, czyli Geraint Thomas, trzymali się blisko, bo różnie bywa. Geraint miał pecha, ale ostatecznie wygraliśmy, więc plan okazał się idealny, szczególnie dla mnie. Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że tak mądrze pojechałem.
To dwa najświeższe przykłady tego, jak znakomicie Michał ogarnia, co dzieje się na trasie. Czytanie wyścigu to jego specjalność. Jeśli kiedykolwiek zauważycie, że Kwiatkowski próbuje ucieczki, to istnieje ogromna szansa, że takowa się powiedzie. To jak szósty zmysł. Gdyby film o tym tytule powstawał dzisiaj, to nie grałby w nim Bruce Willis, tylko polski kolarz.
Adam Probosz, komentator kolarstwa w Eurosporcie:
– To jeszcze lepiej świadczy o Michale, że jechał jako pomocnik dla Thomasa, a i tak zdołał ten wyścig wygrać. W życiu i w sporcie trzeba mieć po prostu szczęście. Michał je miał, potrafił to świetnie wykorzystać. Thomas z kolei miał pecha, trudno w tej sytuacji coś zarzucać Kwiatkowskiemu. Po raz kolejny dyrektorzy Sky zobaczyli, że jest w stanie wygrywać wyścigi nawet z najlepszymi góralami. To było już widać, gdy zdobywał mistrzostwo świata, że on jest profesorem. Myślę, że tutaj swoje robi też doświadczenie. Michał z roku na rok jest coraz lepszy, jeśli chodzi o czytanie wyścigu, decyzje podejmowane na bieżąco i taktykę, to jest w tym mistrzem.
Arlena Sokalska karierę Kwiatkowskiego porównuje do… Roberta Lewandowskiego. Choć dodaje, że sam Michał takich porównań nie lubi. Zanim pomyślicie, że kryje się w tym gruba przesada, musicie wiedzieć, że Kwiato swoją karierę planuje wręcz znakomicie. Gdy przechodził do Sky mówił, że to zespół, który może pomóc mu znacznie poprawić się w wyścigach wieloetapowych. Kilka lat później wygrał swój pierwszy taki w kategorii World Tour. Czyli najważniejszej.
Kompletny
Kwiatkowski wchodzi w najlepszy wiek dla kolarza. Zebrał potrzebne doświadczenie, jeździ w jednej z czołowych drużyn na świecie i jest znakomicie przygotowany fizycznie do trudów sezonu. Właściwie nie ma słabych stron.
Znów zadziałamy porównaniem. Alejandro Valverde. Pewnie kojarzycie gościa. Sześć medali mistrzostw świata, wygrana Vuelta a Espana, miejsca na podium w każdym wielkim tourze. Mnóstwo sukcesów w monumentach, choćby w Liège-Bastogne-Liège, czyli wyścigu, o którego wygraniu marzy Michał Kwiatkowski. Valverde triumfował tam cztery razy.
No dobra, ale co łączy Michała z Hiszpanem? W sumie… wszystko. Obaj są kolarzami niesamowicie uniwersalnymi. Góry, płaska trasa, bruk, szutrowa nawierzchnia – moglibyśmy wymieniać dalej, ale generalnie konkluzja jest taka: nie ma trasy, warunków i nawierzchni, na której nie poradziliby sobie ci dwaj. Po prostu.
Adam Probosz:
– Myślę, że Michał jest najbardziej kompletnym kolarzem w peletonie. Nie chcę tu górnolotnie porównywać, odnosić się do Eddy’ego Merckxa, ale to jest kolarz, który potrafi wygrać w każdym terenie. Jeździ agresywnie, w dobrym tego słowa znaczeniu, jest dynamiczny. Tak, myślę, że można go porównać do Alejandro Valverde.
Ciągły rozwój
Wygrany w zeszłym roku Mediolan-San Remo pokazał, że Michał jest tym, kim miał być dla Sky – gościem, który wygra im co najmniej jeden z monumentów. W tym roku teoretycznie nastawiał się na ardeńskie klasyki, które dopiero przed nim, a tymczasem okazało się, że największy sukces w karierze odniósł jeszcze przed ich rozpoczęciem. Tym bardziej dziwi, że człowiek, który z sezonu na sezon się rozwija, pozwala sobie, po wygranej w Tirreno – Adriatico, na taką refleksję:
– Trochę się już starzeję, więc nie wiem, czy dalej będę w stanie się tak rozwijać. Dużo pracowałem nad jazdą na czas i wspinaczką, co pozwala mi osiągać lepsze wyniki podczas wyścigów etapowych.
Z drugiej strony Michał przyznaje, że wciąż może poprawić się w wymienionych elementach. Że stać go, by lepiej jechać pod górę, że może radzić sobie świetnie w trakcie jazdy indywidualnej. Mówi to gość, który już teraz należy do ścisłej światowej czołówki.
Czesław Lang, organizator Tour de Pologne, medalista mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich:
– To jest fantastyczna wiadomość dla nas wszystkich, że on jeszcze czuje, że ma rezerwy. Jak będzie je cały czas wykorzystywał i się poprawiał, to na pewno stanie się kiedyś liderem na największe wyścigi.
Adam Probosz:
– Myślę, że fizycznie najlepsze lata Michała to będzie najbliższych kilka sezonów. Są też elementy, nad którymi wciąż może pracować. Jednym z nich są długie podjazdy, które mają po kilkanaście i więcej kilometrów, bo to jest jego pięta Achillesowa. Z tymi najlepszymi góralami na takich podjazdach jeszcze sobie nie radził. I to jest chyba główny element. Jazda na czas? On jest w niej dobry, może nie jest mistrzem, na pewno może pracować, ale akurat w tym elemencie jest dobry.
Wypada zapytać – gdzie będzie Kwiatkowski, jeśli jeszcze się poprawi? Skoro już teraz jest faworytem do zwycięstw w większości z najważniejszych wyścigów jednodniowych, po raz pierwszy w karierze dorzuca do tego „tygodniówkę” i jest na tyle ambitny, że wciąż mówi o rozwoju i poprawie swoich osiągów, to na co jeszcze go stać?
Numer trzy?
Dobra, czas dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu, którą tu wytoczyliśmy: największym problemem Michała jest to, że aktualnie w Sky jest trójką. Wiadomo, w najważniejszych wyścigach zawsze faworytem brytyjskiego zespołu będzie Christopher Froome. To na jego wyniki ma pracować drużyna i jego wspierać. Najprawdopodobniej tak samo będzie w tym sezonie, ale należy pamiętać o pewnym istotnym szczególe.
Są nim oskarżenia o doping, z jakimi w ostatnim czasie mierzy się Brytyjczyk.
Gdyby został zawieszony, to pozycja Michała Kwiatkowskiego automatycznie wzrosłaby. Inna sprawa, że, jak na razie, w tym sezonie to Kwiato, przynajmniej pod względem wyników, jest jedynką. Dwukrotnie miał wspomagać Gerainta Thomasa i dwa razy to on wygrywał wyścig, ratując Sky. To chyba ten moment, w którym Brytyjczykom w głowach powinna zakiełkować jedna myśl: „A może warto postawić na tego Polaka i dać mu szansę w największych wyścigach?”.
Na pewno nie stanie się to w tym sezonie, ale w kolejnym jest to możliwe.
Arlena Sokalska:
– Michał sam powiedział, że poszedł do Sky m.in. po to, by zostać kolarzem, który potrafi wygrywać wyścigi wieloetapowe. W domyśle: wielkie toury w przyszłości. Myślę, że on bardzo chciałby i zbliża się do takiego wieku, kiedy mógłby spróbować to zrobić. Zastanawiam się, czy mógłby wygrać Tour de France i myślę, że tak. Jeżeli potrafił tam wygrać Bradley Wiggins, to potrafiłby to zrobić Michał Kwiatkowski. Pod jednym warunkiem: że miałby taką drużynę, jaką dysponuje Froome. Wszyscy jej członkowie skupieni i wierzący w to, że Kwiato mógłby wygrać, pomagający mu na każdym kroku.
Czesław Lang:
– Czemu nie? W tym roku pewnie będzie skupiał się na klasykach, ale też sam sobie udowodni, jak będzie czuł się w wielkich tourach. Poprzedni sezon był zaskoczeniem chyba nawet dla samego Michała, choćby pod względem jazdy po górach. Kwiatkowski wychodził na zmianę i nagle odpadał Contador, odpadał Nibali. To znaczy, że ma ogromny potencjał.
Marzenia o wielkich tourach, jak już wspomnieliśmy, poczekają jednak co najmniej rok. Ten sezon to ardeńskie klasyki, które już za niedługo. Ten sezon to mistrzostwa świata. Ten sezon to fura innych jednoetapowych wyścigów, w których Michał może powalczyć. I kilku wieloetapowych, gdzie może zaistnieć. A w najbliższej przyszłości: ten sezon to obrona zeszłorocznej wygranej w Mediolan – San Remo. Jakie są na to szanse?
Adam Probosz:
– Przy tym, jakim Michał jest kolarzem, będzie w gronie faworytów każdego wyścigu. Natomiast trudno, szczególnie w Mediolan-San Remo, będzie mu obronić ten tytuł, dlatego że to jest wyścig głównie dla sprinterów, a Michał takim nie jest. To, że czasem rozgrywa się on z ucieczki, jak to było w zeszłym roku, to kwestia pojedynczych edycji.
Z drugiej strony Michał nie spodziewał się zwycięstwa w Volta ao Algerve. Nikt nie spodziewał się jego triumfu w Tirreno-Adriatico. Jednym z największych faworytów nie był też w zeszłorocznej edycji Mediolan – San Remo.
Michał lubi zaskakiwać, nawet samego siebie. I tego będziemy się trzymać.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix.pl