Reklama

Transferu last minute nie będzie. 4-4-2 raczej też nie

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2018, 14:06 • 3 min czytania 39 komentarzy

Ołeksandr Hładki, były piłkarz Dynama Kijów i Szachtara Donieck, nie trafi do Lecha Poznań. Ukrainiec przyjechał do stolicy Wielkopolski, ale okazał się tak zapuszczony, że nie był w stanie pomyślnie ukończyć testów fizycznych. Fiasko z Hładkim prawdopodobnie oznacza, że Nenad Bjelica zaniecha pomysłu z grą na dwóch napastników.

Transferu last minute nie będzie. 4-4-2 raczej też nie

Pomysł ze sprowadzeniem Ołeksandra Hładkiego do Lecha pojawił się niedługo po tym, jak kontuzji doznał Elvir Koljić. Wypożyczonego Bośniaka z tym sezonie już nie zobaczymy, a zatem „Kolejorz” został tylko z dwoma nominalnymi napastnikami – Christianem Gytkjaerem i Ołeksijem Chobłenko. Nenad Bjelica już zimą jednak powtarzał, że chce mieć trzech snajperów w kadrze. Szczególnie, że w starciu ze Śląskiem Wrocław wypalił jego pomysł z grą na dwóch napastników w formacji 4-4-2. Chorwat rozważał nawet grę w takim ustawieniu w meczu z Legią, ale wtedy ze składu wypadł Chobłenko i koncepcja z duetem strzelców została zaniechana.

Okno transferowe zostało już jednak zamknięte i Lech mógł wybierać jedynie z zawodników z kartą na ręku. A jak się pewnie domyślacie – w marcu klubu nie mają albo kompletne znajdy, albo zapuszczeni 30-latkowie czekający na naiwniaka. Tym drugim okazał się Ołeksandr Hładki – nazwisko znane, bo gość pokopał trochę w Dynamie Kijów i Szacharze Donieck, strzelał gole nawet w lidze Mistrzów (i to nie byle komu, bo Barcelonie), wygrał Puchar UEFA, był królem strzelców ligi ukraińskiego, ale ostatnio zaliczał już ostry zjazd. Jesienią przestał się łapać nawet do składu Karpat Lwów. Przez ostatnie dwa miesiące pozostawał bez klubu.

Do Lecha zgłosił się jego menadżer – zresztą ten sam, który monitorował transfer Wołodymyra Kostewycza. Lech chciał zobaczyć Hładkiego w akcji, więc ten przyjechał do Poznania na testy. 30-letni napastnik został przebadany w klinice i już wyniki tych badań okazały się niepokojące. Na jaw wyszły bowiem jego problemy z barkiem, ale nie był to uraz dyskwalifikujący z gry. Czara goryczy przelała się wtedy, gdy Hładki wybiegł na trening motoryczny. Facet okazał się trupem pod względem przygotowania fizycznego, nie dał rady pomyślnie ukończyć baterii testów. W Lechu stwierdzili, że proponowanie mu kontraktu nie ma sensu. Nim Ukrainiec doszedłby do formy, to sezon dobiegałby końca. A facet ma być przecież opcją na dzisiaj, a nie na lipiec. Szczególnie, że latem do Lecha wraca Paweł Tomczyk z wypożyczenia do Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Rezygnacja z transferu Hładkiego prawdopodobnie oznacza też rezygnację z gry na dwóch napastników. Bjelica mógłby bawić się w takie eksperymenty, gdyby na ławce miał zmiennika. A tak Koljić leczy zerwane więzadło poboczne, Tomczyk biega po pierwszoligowych boiskach, a Dawid Kurminowski jest wypożyczony do Zemplina Michalovce. Znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się układ z Gytkjaerem w wyjściowej jedenastce i zmieniającego go Chobłenko. Chorwacki trener będzie decydował się na ustawienie 4-4-2 tylko w przypadkach awaryjnych – np. gdy w końcówce meczu będzie trzeba gonić wynik. Wtedy w ataku będziemy oglądać duet duńsko-ukraiński.

Reklama

Właściwie o Hładkim można napisać tyle – gościa nie było, to i gościa nie ma. Lech stracił jedynie kilka godzin na oglądanie faceta, który kiedyś nastrzelał trochę goli, ale dziś fizycznie nadaje się maksymalnie do ligi szóstek. Jego agent mówi w ukraińskich mediach, że decyzję władz z Poznania trzeba uszanować, a 30-latek będzie szukał innego klubu. No cóż, życzymy powodzenia. Skoro znalazł się chętny na Nickiego Bille, to pewnie i Hładkiego ktoś przygarnie.

fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

39 komentarzy

Loading...