Górnik Łęczna zaczyna wyglądać, jak nałogowiec uzależniony od spadków z ligi. Ten trend ma odwrócić Bogusław Baniak, sprowadzony w trybie ekspresowym z Burkina Faso, gdzie prowadził reprezentację U15.
Z samą decyzją o zwolnieniu Nazaruka trudno dyskutować. Górnik jest najgorszą drużyną ligi. Ruch znajduje się za nimi tylko dlatego, że dostał karne punkty. Ale już Stomil, któremu też komisja ucięła oczko za długi, a dodatkowo ma dwa mniej rozegrane mecze, wyprzedza Łęczną. Dramat.
Źródło: 90minut.pl
Oczywiście jesteśmy zdania, że trener powinien dostać uczciwą szansę wyprowadzenia swojej drużyny z kryzysu. Nazaruk ją dostał, raz, drugi i piąty. Ale dziś Górnik Łęczna jest Sandecją I ligi. Nie wygrał meczu od września – dokładnie od tego samego weekendu, od którego na wygraną czekają Sączersi.
Źródło: 90minut.pl
A przecież kadra Górników nie wypada tak źle w porównaniu z rywalami. Na wyższym poziomie sprawdzali się – jako tako, ale jednak – Kosznik, Sasin, Prusak, Pitry, Pruchnik, jakąś tam markę mieli Mosnikov czy Lebedyński, a przecież Bonin powinien być w pierwszej lidze gwiazdą. Oczywiście jest to dom spokojnej starości, ale w Grudziądzu wciąż kluczową rolę jakoś może odgrywać Marcin Kaczmarek (rocznik 1979), swego czasu weekend w weekend młodym nosa ucierali Piotr Rocki czy Maciej Kowalczyk. Wiele razy widzieliśmy podstarzałe jedenastki, które w pierwszej lidze kręciły się w górnej części tabeli, wiek sam w sobie nie jest przeszkodą.
Oczywiście nie wierzyliśmy w zapewnienia zarządu, że Górnik włączy się do walki o Ekstraklasę, ale taka bieda z nędzą? Tego byśmy się nie spodziewali.
Na ratunek przyjeżdża Baniak, który najbardziej – by tak rzec – burzliwą kartę zapisał w czasach kolejek cudów. Nazywany był specjalistą do awansów. Wyniki uzyskiwane w Amice Wronki, Kujawiaku-Hydrobudowie Włocławek czy Pogoni Szczecin kierowanej przez Antka Ptaka raczej nie były tym, co skłoniło Górnik Łęczna do postawienia na jego warsztat. Ostatnie lata również, bo to jeden dość kuriozalny sezon we Flocie Świnoujście, a ostatnio afrykańska prowincja. Dlaczego więc właśnie on?
Bo Górnik Łęczna chce powtórzyć zeszłoroczny patent ze Smudą. Może Górnicy wtedy spadli, ale do końca bili się ambitnie, a postęp w grze był widoczny gołym okiem. Baniak to tymczasem trener ulepiony z tej samej gliny – dawna myśl szkoleniowa, dla której ważniejsza jest motywacja niż wykresy analityczne.
Tak Baniaka wspominał na naszych łamach Julcimar:
Trener Baniak to super facet, super człowiek. Mistrz motywacji. Jak graliśmy słabo w pierwszej połowie, to w szatni zaczynał gadkę spokojnie, a potem jak się nie zerwie, jak nie zacznie krzyczeć, rzucać tym co mu wpadnie w ręce – obojętnie, mogło być nawet krzesło. Na koniec znowu zniżał ton i mówił – spokojnie panowie. Wychodzimy, żeby wygrać.
Oberwałeś kiedyś tym krzesłem?
Nie, trener Baniak był cwany, zawsze wiedział jak rzucić tym krzesłem, w drzwi czy gdzieś (śmiech).
A tak Piotr Kieruzel w ankiecie „Weszło z butami”.
Największa bura, jaką zebrałeś?
Pół roku w Warcie Poznań u Bogusława Baniaka było jedną wielką burą. Codziennie za wszystko i o wszystko.
Z całym szacunkiem dla Bebeto, ale trudno nie zauważyć, że to wszystko trąci desperacją. Typowo doraźne środki. Z drugiej strony, na tę bandę rutyniarzy podobne metody już zadziałały, więc w tym szaleństwie może być metoda. Przecież tak beznadziejni jak wyniki ostatnich miesięcy nie są – może kilka połamanych krzeseł wystarczy, żeby znowu zapalić w nich ogień.
Chyba, że zarówno w piłkarzach jak i Baniaku ten ogień już się wypalił.
Fot. FotoPyK