W poniedziałkowy wieczór na antenie Weszlo.fm gościliśmy trenera Lecha Poznań, Nenada Bjelicę. Wyszła nam całkiem obszerna rozmowa na najważniejsze bieżące tematy. Chorwat nie unikał odpowiedzi, potrafił też podejść do sprawy z humorem. Jak zareagował na słowa Romea Jozaka, że “wielcy trenerzy nie płaczą”? Jak widzi swoją przyszłość w Lechu? Czy jest ona uzależniona od mistrzostwa? Jeżeli ktoś jeszcze nie posłuchał, może teraz to wszystko przeczytać. Chyba warto.
Czy to był najlepszy mecz Lecha Poznań za pańskiej kadencji?
Myślę, że jednak nie. Mieliśmy kilka dobrych spotkań, m.in. ta ostatnia porażka z Legią, czy remis z Wisłą Kraków takowymi były. Dużo wówczas atakowaliśmy i szkoda, że w obu przypadkach nie udało nam się zebrać kompletu punktów. Faktycznie, mecz z Jagiellonią był dobry w naszym wykonaniu, ale nie najlepszy.
Mam wrażenie, że w niedzielę z tego Lecha wyszła cała złość, frustracja, która się zbierała od tygodni. Czy pan podziela moje zdanie?
Ma pan rację. Szczególnie ten ostatni mecz w Warszawie spowodował ogromną frustrację w naszych szeregach. Drużyna na całe szczęście przekuła to w dobrą energię i ta porażka ją zmotywowała. Jeszcze większym bodźcem była anulowana przez VAR bramka Mario Situma.
Czy może trener potwierdzić, że transfer Ołeksandra Hładkiego dojdzie na dniach do skutku?
Niestety, nie mogę tego zrobić. Jak pan powiedział– dopiero dzisiaj przechodził testy medyczne, więc nie wiem, jak one wypadły i czy jest wszystko w porządku. Z uwagi na kontuzję Elvira Koljicia mamy jednego napastnika mniej. Zobaczymy, co czas przyniesie.
Czyli możemy potwierdzić, że jest temat tego zawodnika w Poznaniu?
Temat jest, ale nie potwierdzam tego, że na bank do nas przejdzie. Nie trenował przez ostatnie dwa miesiące i raczej nie będzie w stanie od razu pomóc drużynie.
Czy trener nie żałuje, że nie obdarzył Christiana Gytkjaera pełnym zaufaniem od początku? Może zacząłby strzelać z taką częstotliwością, jak obecnie już wcześniej?
Przecież wszyscy wiemy, jak to jest z tymi napastnikami. Najpierw nie strzelają przez dziesięć meczów, a następnie w trzy zdobywają pięć bramek. Christian ma ode mnie zaufanie i moim zdaniem gra bardzo dobrze. Jak wiele osób krytykowało Christiana za tę właśnie nieskuteczność, to on zaczął jeszcze ciężej pracować. Cały zespół miał moment, w którym grał słabiej.
Moim zdaniem Gytkjaer był niesłusznie krytykowany. Jest takim typem zawodnika, który musi dostać podanie i je z reguły wykorzystuje. W pewnym momencie nie dostawał piłek, stąd jego słabsza forma.
To był nasz główny mankament na starcie rundy wiosennej. Mieliśmy ogólny problem z kreowaniem gry, więc naturalnie i Christian na tym cierpiał. Nie wiem, skąd te problemy się brały. Po każdym z takich meczów mieliśmy rozmowę w szatni i próbowaliśmy rozwiązać tę sytuację. Ostatnio jednak i to uległo poprawie. Jesteśmy skuteczniejsi, groźniejsi.
Lech jest znany z tego, że dobrze szkoli, a następnie wysyła wychowanków za grube pieniądze za granicę. Czy może ma pan jakąś „perełkę”, którą jeszcze nie do końca kojarzymy, a powinniśmy, bo za chwilę może być gwiazdą?
Tymek Klupś. Grał póki co krótko, praktycznie kilka minut w Ekstraklasie, ale on może być taką postacią. Ma 18 lat, jednak już teraz może pomóc drużynie. Mamy na jego pozycji wielu zawodników: Situma, Raduta, Jevticia, Barkrotha czy Jóźwiaka. Musi dalej pracować. Ma talent, szybkość i może naprawdę namieszać w Ekstraklasie. Jest również Jakub Moder. Kuba jeszcze nie zadebiutował na najwyższym szczeblu, ale trenuje cały czas z pierwszym zespołem. Typowa „ósemka” z jednym ważnym atutem – ma świetne uderzenie z dystansu. Dostanie swoją szansę, za kilka lat może rozdawać karty w środku pola Lecha.
Głównym problemem pańskiego zespołu jest to, że nie potraficie wygrywać na wyjeździe, a bez tego nie warto nawet zgłaszać kandydatury do mistrzostwa Polski. Ostatnio w Warszawie, pomimo porażki, zaprezentowaliście się naprawdę dobrze. Czy to może okazać się punktem zwrotnym?
Już po spotkaniu z Koroną odbyło się kilka spotkań z psychologiem, który miał nam pomóc w odblokowaniu się poza domem. Tak jak powiedziałeś – w meczu z Legią ta nasza gra wyglądała o niebo lepiej. Zdajemy sobie sprawę, że musimy nad tym dalej pracować. Bez wyjazdowych triumfów nie da się zdobyć majstra.
Mecz z Jagiellonią był spektakularny. Przypominam sobie taką sytuację z tego sezonu, po zwycięstwie 3:0 nad Legią, gdy już mówiło się, że to jest ten „Kolejorz”, którego chcą oglądać w Poznaniu. A potem nadeszła seria pięciu spotkań bez wygranej. Czy trener wyciągnął wnioski po tamtej feralnej serii?
Wtedy po triumfie nad Legią jechaliśmy do Białegostoku. Tam przeważaliśmy, prowadziliśmy tylko 1:0, a mieliśmy okazje na podwyższenie rezultatu. Nie udało nam się i efekcie Jaga wyrównała, co ewidentnie nam podcięło skrzydła. Następnie graliśmy w Gdańsku z Lechią. Tam również podzieliliśmy się punktami z przeciwnikiem, a sędzia nie podyktował nam rzutu karnego. Potem mierzyliśmy się u siebie z Wisłą Kraków. Również byliśmy lepsi, ale ponownie nieskuteczni. Tak więc nie mogę powiedzieć, że graliśmy słabo po zwycięstwie nad Legią. Ogólnie rzecz biorąc w obu rundach tego trójmeczu dominowaliśmy przeciwników, ale różnie się to kończyło. Wiem jedno – musimy wygrać w piątek z Lechią, bo inaczej o mistrzostwo może być ciężko. Z każdym dniem nasza drużyna jeszcze się rozpędza.
Czy dotarły do trenera słowa Romeo Jozaka: „Wielcy trenerzy nie płaczą”. Zabolało to pana, czy to taka typowa, medialna przepychanka?
Jak będzie mówił po polsku, to wtedy mogę odpowiedzieć na te słowa. Póki co – nie mam takiego zamiaru.
Bardzo dyplomatycznie.
Ja nie płakałem, ja tylko wygłosiłem swoją opinię. Tego się przecież nie zabrania. Nie powiedziałem nic negatywnego na temat Jozaka czy Legii. Jest trenerem stołecznego zespołu – szanuję go. Jest Chorwatem – tym bardziej go szanuję.
Jak w ten weekend spisali się poznańscy dziennikarze? Jak sam pan stwierdził – odgrywają ważną rolę w walce o mistrzostwo Polski.
Oni sądzą, że teraz każdy mecz będziemy wygrywali 5:1! To jest Poznań. Albo jest euforia, albo tragedia. Zawsze jest zero-jedynkowo. Nie sądzę, by takie postępowanie było dobre dla klubu. Nie byliśmy katastrofalni, a teraz nie jesteśmy genialni. Wiem, że wszystkich kręci albo hurraoptymizm, albo dramat, ale zachowajmy chłodne głowy. Oczywiście, oni są dla nas bardzo ważni i tak samo, jak ja, budują ten zespół. Lech nie ma takich możliwości finansowych, jakie ma Legia, dlatego w trudnych momentach musimy być razem.
A dziennikarze będą uwzględnieni w ewentualnej premii za mistrzostwo?
Nie będą uwzględnieni, tak samo jak kibice. Jak już wspomniałem – mimo to są ważnym ogniwem w Poznaniu. My ani razu nie przegraliśmy w tym sezonie na Inea Stadionie. A nie zawsze mamy dobrą atmosferę.
Powiedział trener też, że Legia ma większe możliwości od Lecha Poznań. Czy to oznacza, że nie można od pana wymagać mistrzostwa Polski? Chyba taki cel postawili panu przed sezonem zarządcy?
Oczywiście, że będziemy walczyć o mistrzostwo, co do tego nie ma wątpliwości. Musimy jednak dużo pracować, aby ten cel osiągnąć. To nie zmienia faktu, że Legia ma większe możliwości i predyspozycje. Warszawianie przecież w zimę ściągnęli do siebie Eduardo da Silvę. Piłkarza, który kilka lat temu grał w Arsenalu. Domagoja Antolicia, kapitana Dinama Zagrzeb. To są różnice. My walczymy dalej. W obu meczach z Legią byliśmy lepsi. Gramy do końca z takimi możliwościami, na jakie nas stać.
W ostatnich tygodniach wiele się dyskutowało na temat pańskiej posady. Niektórzy mówią, że przy braku pucharu za mistrzostwo powinno się z trenerem pożegnać. Jak się pracuje w takiej atmosferze?
W tym zawodzie jestem od nastu lat. Doskonale wiem, że presja będzie zawsze. Nie masz wyników – żegnają się z tobą. Masz wyniki, ale przegrywasz trzy czy cztery mecze z rzędu – żegnają się z tobą. Nie słucham plotek. Interesuje mnie tylko drużyna, o którą muszę zadbać. Mamy bardzo fajnych chłopaków w zespole, skorych do pracy. Zostało nam dziesięć meczów i musimy w nich pokazać, na co nas stać. Ja jednak na sobie nie odczuwam żadnej presji. Będę dawał z siebie wszystko do końca. Mogę mnie zwolnić już dzisiaj, czy za tydzień, czy za dziesięć lat. Ja tu jestem szczęśliwy w Poznaniu i nic tego nie zmieni. A taka drużyna? Marzenie każdego szkoleniowca.
Ostatnio w programie „Liga+Extra” prezes Karol Klimczak został zapytany przez prowadzącego o to, czy pańska przygoda z Lechem, przy ewentualnym braku mistrzostwa, dobiegnie końca. Klimczak odpowiedział: pomidor. Jak trener podchodzi do słów prezesa?
(wybuch śmiechu) Nie wiedziałem tego.
Ale teraz już pan wie.
Jak chcą dalej pracować z Bjelicą, to będziemy nadal współpracować. Jeżeli nie: nie mam z tym problemu. Nie będę złorzeczyć ani Karolowi, ani Piotrowi, ani całemu Lechowi. Przeżyłem tu fantastyczne momenty. Jeśli odejdę, to będę mógł tylko zazdrościć następnemu szkoleniowcowi, bo przyjedzie do świetnego miejsca. Lech zawsze walczy o najwyższe cele.
Czy ma pan umowę z klubem, która głosi, że przy braku mistrzostwa trener odejdzie?
Nie, nie, nie ma takiej umowy. Zobaczymy, co się wydarzy. Prezesi przecież mogą zadecydować, że już nie będzie chcieli ze mną pracować. Jak mówiłem – nie będę z tego robił problemu.
Fot. FotoPyk