Jakkolwiek zakończy się kariera Łukasza Trałki, już teraz wiemy, że przejdzie do historii polskiej piłki jako prekursor „trałkowania”. Jest to zagranie defensywne polegające na absolutnym braku zaangażowania i niepodejmowaniu żadnych działań mających na celu przerwanie akcji. Pozycją charakterystyczną dla trałkującego piłkarza jest pozycja leżąca. Ów piłkarz wyleguje się we własnym polu karnym i w tej rozkosznej pozie podziwia, jak kształtują się dalsze losy akcji.
Trałka doczekał się oczywiście grona naśladowców, którzy regularnie decydują się na odwzorowywanie tego wiekopomnego zagrania, no i dziś swoją „interwencją” przy bramce Legii do klasyku nawiązał Grzegorz Wojtkowiak.
Musimy od razu oddać wszelkie honory Wojtkowiakowi, który skopiował oryginalną wersję zagrania naprawdę wiernie. W zasadzie gdyby nie jego straceńczy zryw powiedzielibyśmy, że udało mu się to prawie jeden do jednego. Zobaczcie, jak on rozkosznie leży na tej murawie, jak optymalną pozycję dobrał, jak jego kończyny idealnie dopasowują się do mięciutkiej murawy. Czysta rozkosz na twarzy, ale trudno się dziwić – w końcu znalazł najlepsze z możliwych miejsce na podziwianie bramki Kucharczyka w jego 300. meczu w Legii. Jesteśmy pod wrażeniem!
Jeszcze bardziej do pieca dołożył Milos Krasić, który swoją „interwencją” przy golu Remy’ego oddał hołd innej znaczącej postaci polskiej piłki – Pawłowi „nie wpierdalam się” Janasowi. Spójrzmy na sekwencję zdarzeń.
1. Milos Krasić pilnuje słupek. Lechia odpiera pierwszy atak, więc opuszcza swoją pozycję.
2. Robi to jednak zbyt wolno, bo – podobnie jak koledzy – łamie linię spalonego. Legia staje przed groźną okazją na gola.
3. Krasić… dalej ucieka.
4. Krasić uciekł na tyle daleko, że można by go posądzić o chęć ruszenia do kontry. Czwórka piłkarzy Legii pozostaje w zasadzie bez opieki.
Absurd i pozoranctwo w czystej postaci. Jeśli Piotr Stokowiec miał w pierwszej kolejności zmotywować piłkarzy do walki, wyszło mu to – delikatnie mówiąc – średnio.
Fot. EkstraklasaTV