W zasadzie wszystko poszło zgodnie z planem. Trudno było zakładać, że Bartosz Białkowski nie dostanie teraz powołania od Adama Nawałki. Bramkarz Ipswich przyznaje jednak, że cały czas była nutka niepewności. Rozmawialiśmy z nim na gorąco, od razu po treningu, gdy nawet nie mógł się jeszcze do końca oswoić ze swoim sukcesem.
– W szatni może być teraz dość głośno, ale damy radę – zaczął Białkowski.
Na pewno jesteś zadowolony, ale chyba trudno mówić, że bardzo zaskoczony?
Byłem mocno zaskoczony, gdy selekcjoner zadzwonił po raz pierwszy i zapowiedział, że przyleci na mój mecz. Później już po prostu robiłem swoje, żeby pokazać, że nic się nie zmieniło, że dalej wykonuję swoją pracę na takim samym poziomie i zasługuję na powołanie. Cieszę się, że mi zaufał.
Mówisz, jakbyś jednak nie był pewny powołania na marzec.
No wiesz, wcześniej nie byłem na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji. W takiej sytuacji nigdy nie można zakładać z góry, że dostanie się powołanie. Jakaś nutka niepewności więc była, ale na boisku byłem pewny siebie. Dobrze wypadłem wtedy, gdy przyleciał trener Nawałka i w ostatniej kolejce, gdy na trybunach pojawił się Jarosław Tkocz. Udało się, mam powód do radości. Wszyscy w klubie już mi gratulowali.
To chyba taki moment w karierze, gdy jeszcze bardziej czujesz, że warto było pokonywać trudności.
Na chwilę lekka nostalgia może się wkraść, to prawda. Wiele w piłce przeszedłem, był niejeden upadek, ale ostatnio są już same wzloty. Ciężko na to pracowałem. 4-5 lat temu grałem w trzeciej lidze angielskiej. Pójście tam to było postawienie wszystkiego na jedną kartkę, że albo się uda, albo wracam do Polski. O reprezentacji mogłem sobie tylko pomarzyć. Zacisnąłem zęby, krok po kroku szedłem do góry i są efekty.
Podobnie jak reszta w niepewności byłeś dziś do 12:00?
Selekcjoner lubi wcześniej porozmawiać z zawodnikami, także między wierszami można było coś wyczytać. Wprost jednak niczego mi nie powiedziano, więc oficjalnie dowiedziałem się godzinę temu.
Nawałka powołał czterech bramkarzy. Wychodzi, że 45 minut w którymś z meczów to chyba maksimum do uzyskania z tego zgrupowania.
Zobaczymy. Bardzo chciałbym zadebiutować, to już byłoby dużo, ale wszystko zależy od trenera Nawałki. Jestem gotowy.
Przekaz wydaje się prosty: ty i Łukasz Skorupski walczycie o miano numeru trzy na mundial.
Chyba tak to wygląda, dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby w tym samolocie się znaleźć.
Spotkasz po latach kolegów z młodzieżówki – Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka.
To będzie odświeżenie znajomości. Gdy Wojtek był jeszcze w Arsenalu, sporadyczny kontakt mieliśmy, ale urwał się po jego odejściu do Romy. Będziemy mieli miłe spotkanie po dłuższym czasie, na pewno trochę powspominamy.
Kogo z tej kadry jeszcze lepiej znasz?
Kamila Glika, z nim też grałem w kadrze U-21. Kamila Grosickiego, Pawła Wszołka – choć jego akurat teraz nie ma – i Artura Jędrzejczyka, ale polskie powołania dopiero będą.
Nie będziesz się czuł dziwnie jako 31-letni debiutant w szatni?
Raczej nie. Najważniejsze, że w tej reprezentacji się znalazłem, nieważne, w jakim wieku. Lepiej późno niż wcale.
Masz już gorącą linię na telefonie?
Jest już sporo połączeń nieodebranych, nawet teraz cały czas słyszę kolejne wibracje. Tak naprawdę dopiero co podniosłem telefon. Zaraz zabieram się do odpisywania na Twitterze i na smsy. Dziś bateria będzie miała ciężko.
Rozmawialiśmy miesiąc temu. Zaraz potem graliście z Norwich i tam popełniłeś błąd przy straconym golu. Nie bałeś się, że przychodzi on w najgorszym momencie, gdy już dużo o tobie pisano w kontekście kadry?
Raczej nie miałem takich obaw, jeden błąd nie przekreśla całego wcześniejszego dorobku. Wtedy faktycznie przytrafił się gorszy moment. Wyszedłem z bramki, sądziłem, że zdążę do piłki i Norwich nie będzie miało rzutu rożnego. Ale potem wiedziałem, że tak się nie stanie, a nie chciałem się rzucać pod nogi, żeby nie zrobić karnego. Wróciłem na linię, poszło dośrodkowanie i gość strzelił głową na 1:1. Szybko jednak o tym zapomniałem, to zapewne nie ostatni błąd, który popełnię. Najważniejsze, żeby w takich momentach jak najszybciej się podnosić.
Tak się teraz stało.
Wygraliśmy ostatnie dwa mecze i mniej więcej cały czas jesteśmy w takim położeniu, że jeśli złapiemy dobrą serię, możemy jeszcze powalczyć o play-offy. Strata do szóstego Middlesbrough wynosi siedem punktów, teraz praktycznie każdy mecz jest stykowy, podwójnie ważny. W sobotę gramy u siebie z Sheffield United, do którego tracimy cztery “oczka”. W tygodniu zaległe spotkanie z Hull, a potem wyjazd na Bristol City, który obecnie jest siódmy. Jeśli w tych meczach ugramy co najmniej siedem punktów, będziemy się liczyć w walce o baraże.
Miesiąc temu nie złożyłeś jeszcze podpisu pod nową umową, choć została ona zawczasu ogłoszona. Już się udało?
Jeszcze nie, nadal rozmawiamy nad kilkoma szczegółami.
Liczysz, że powołanie do reprezentacji podbije twoje akcje na rynku transferowym?
Na pewno obecność w kadrze pomaga również w takich aspektach, ale nie chcę jej traktować jako trampoliny do transferu. To przede wszystkim wielkie wyróżnienie, podchodzę do tego bardzo honorowo. Chyba każdy Polak chciałby móc reprezentować swój kraj, nieważne, w jakiej dyscyplinie. Ewentualne korzyści dodatkowe schodzą na dalszy plan.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK