Własny stadion. 80 minut gry w przewadze. Dość szybkie wyjście na prowadzenie. Rywal, który w tej rundzie gra tak, że obawiać się go może co najwyżej Sandecja Nowy Sącz. W głowie sportowa złość po ostatnich, co najwyżej średnich meczach. Powiecie, że to idealne warunki do tego, by wysoko wygrać i z entuzjazmem spojrzeć na następne mecze.
A Górnik Zabrze na to mniej więcej coś takiego:
Jasne, Górnik potrafi tracić punkty w sposób frajerski. A to dwa karne w końcówce spotkania z Cracovią, a to babol Loski ze Śląskiem, a to prezent dla Arki, gdy sędzia chce już gwizdać zakończenie meczu, a to bijąca po oczach nieskuteczność we Wrocławiu, a to mecz z Wisłą, gdy bramkarz przeciwników był najlepszym piłkarzem zabrzan. To tylko spotkania, które przyszły nam głowy jako pierwsze, a było tego więcej.
No ale, ludzie kochani, przecież są jakieś granice.
W dzisiejszym spotkaniu z Zagłębiem zostały przekroczone. W 10. minucie prąd odcięło Mateuszowi Matrasowi i Tomasz Kwiatkowski słusznie odesłał go do szatni. W 20. minucie zabrzanie przypomnieli sobie za sprawą Kądziora i Wieteski, że stałe fragmenty to ich najmocniejszy punkt. Dalej wystarczyło bić i patrzeć, czy rywal równo puchnie.
Ale to stało się coś niewytłumaczalnego. Po pierwsze, drużyna Marcina Brosza nie przycisnęła Miedziowych tak, jak powinna. Owszem, były sytuacje Angulo czy strzał Wolsztyńskiego, ale wszystko bardziej na zasadzie: jak wpadnie, to fajnie, ale tak generalnie nie ma co wypruwać sobie flaków. Okropny minimalizm. Po drugie, defensywa zabrzan była jeszcze oszczędniej pokazywała zaangażowanie niż ofensywa.
Grające w “10” Zagłębie potrafiło stworzyć sobie dobre okazje i niektóre z nich wykorzystać. Co najgorsze, zrobiło to bez wspinania się na wyżyny. Bramka wyrównująca to jakiś kabaret. Jakubowi Maresowi rozwinięto czerwony dywan i zaproszono do strzelenia gola. Napastnik Miedziowych przebiegł z piłką pół boiska i wpakował ją do siatki. Zgadujemy, że trudniejszą drogę do bramki ma nawet wtedy, gdy kopie z dziećmi w ogródku.
To musicie zobaczyć ! Mares @ZaglebieLubin wyrównuje stan meczu na 1:1 ⚽️ mimo gry w ,,10” #GÓRZAGpic.twitter.com/YKc0HkqHS2
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 9 marca 2018
Górnik potrafił znów wyjść na prowadzenie (znów po stałym fragmencie gry), ale nie kwapił się, by zabić ten mecz. Włączył za to tryb energooszczędny, gdy rywal ciągle miał nadzieje na ugranie czegokolwiek. Zemściło się w doliczonym czasie gry. Już wcześniej drugą bramkę mógł dorzucić Mares, groźnie uderzał też Starzyński, ale bramka wyrównująca padła dopiero, gdy “Figo” przymierzył z wolnego obok bezradnego Loski.
Brawa dla ekipy Zagłębia za determinację, ale to jednak gospodarze zawiedli. Dużo robią zabrzanie, byśmy zapomnieli, że są/byli rewelacją rozgrywek. Przynajmniej tu są skuteczni…
[event_results 426406]
Fot. FotoPyK