Dobra wiadomość: polskie strzelby znów dały o sobie znać. Lewandowski – wiadomo – ładowałby gole obudzony o trzeciej w nocy, ale w końcu dołączyli do niego Wilczek i Teodorczyk, którzy też w swoim czasie potrafili dać do wiwatu. Zła wiadomość: znów słabo w rankingu ze skrzydłami, bo w pierwszej dziesiątce nie ma żadnego takiego piłkarza, a w całej dwudziestce nie mogliśmy znaleźć miejsca dla choćby Grosickiego. To już pora się martwić?
Zapraszamy na kolejny odcinek cyklu “Polski Piłkarz Miesiąca”, który w tym roku nabiera nieco innego wymiaru. Daje bowiem obraz, gdzie w tym momencie są nasi reprezentanci, którzy już wkrótce będą musieli walczyć w Rosji. Pod tym kątem podsumowanie lutego wygląda… niewesoło.
Jego przygoda w Australii zaczęła się słabo, mieliśmy poczucie, że niedługo może wrócić trochę opalony, ale z podkulonym ogonem. Na szczęście wziął się za siebie i od dłuższego czasu gra regularnie, poza tym zaznacza swoją obecność na tablicy wyników. Na przykład w ten sposób:
Jeden z głównych architektów fantastycznej Jagiellonii wiosną, więc nic dziwnego, że zaczyna się robić o nim głośno. Kadra, wyjazd na mundial, zagraniczny transfer… W takiej formie zaznaczy przy każdym punkcie swoją obecność. Bogusław Kaczmarek mówił u nas wczoraj: – To chłopak o bardzo dużym potencjale, zwłaszcza jako lewoskrzydłowy w układzie 4-2-3-1. Może pełnić w reprezentacji podobną rolę, jak kiedyś Ebi Smolarek w reprezentacji Leo Beenhakkera, z którą miałem przyjemność współpracować. Cóż, życzymy podobnych efektów co u Ebiego.
Nie zwalnia tempa w australijskiej lidze. Wiele jest rozważań na temat tych rozgrywek, ale gdy widzimy takie bramki, trudno nie docenić formy pomocnika:
Coś podobnego miałby problem wyjąć jakikolwiek bramkarz, w jakiejkolwiek lidze. Mamy jednak kamyczek do tego australijskiego ogródka: gdy przychodzi do meczów w Azjatyckiej Ligi Mistrzów, to Sydney nie potrafi wygrać, natomiast Mierzejewski nie notuje asyst i nie strzela bramek.
Za nim poprawny miesiąc – dwa razy zagrał, Palermo przegrywało i być może trener widział problem też w Dawidowiczu, bo Paweł usiadł na dwa spotkania. Jednak wrócił, zaliczył asystę z Ascoli, Palermo wygrało i niech to będzie dobry prognostyk.
W porównaniu do Dawidowicza i Murawskiego, pewnie wielu obstawiałoby, że to Szymiński będzie grał najmniej, tymczasem guzik, w lutym to on narobił się najbardziej. Na środku obrony, na lewej stronie defensywy, na prawym wahadle. No, uniwersalny gość. Szkoda tylko wyników Palermo, bo jest z nimi coraz słabiej i do miejsca gwarantującego bezpośredni awans Sycylijczycy tracą już cztery punkty.
Najważniejsze, że gra regularnie, wielu Polaków przed nim zostało wyplutych przez wymagającą Championship. Gorzej, że QPR raczej nie wygrywa, ale dziesięciu punktów przewagi nad strefą spadkową raczej nie roztrwoni.
Trudno chwalić go za liczby, bo tych nie ma, ale przypomnijmy jego słowa z wywiadu dla Weszło. – Ja za piękne oczy nie gram. Nawet jeśli czasem brakuje mi liczb, trener ma do mnie zaufanie i skoro gram w tym sezonie najwięcej minut z całego zespołu, to coś chyba tej drużynie daję. Ostatnio zmieniliśmy taktykę i przed każdym meczem mówimy sobie, że najważniejsze jest zero z tyłu. Często mam przez to sytuacje, że brakuje mnie z przodu, bo priorytetem jest zabezpieczenie strony. Coś w tym jest, bo bezużytecznego piłkarza trener szybko posadziłby na ławce. A Polak ciągle gra i nie inaczej było w lutym.
Wrócił do ukochanej Holandii i znów można znaleźć dla niego miejsce w takim rankingu. Gra regularnie, a w meczu z Rodą zaliczył dwie asysty. Być może to jest jego miejsce na ziemi i nie trzeba szukać droższych, ale kwadratowych jaj w Niemczech i Anglii.
0:24 i 4:22
Pociąg na mundial zaczął odjeżdżać, Wilczek najwyraźniej nie chce jednak zostać na peronie i wziął się w lutym za strzelanie. On trafiał, Broendby dobrze punktowało, notując siedem oczek w trzech spotkaniach i wygraną w pucharze.
(2:25)
Nie ma problemów z grą, Dynamo nie ma też problemów z wynikami. Z Polakiem w składzie ograli Olimpię Donieck 1:0, natomiast w Lidze Europy po 1:1 i 0:0 z AEK-iem kijowianie przeszli dalej.
Po fantastycznym styczniu, luty był dla Swansea już spokojniejszy. Fabiański i spółka zremisowali z Leicester, ograli Burnley, ale dostali wysoko od Brighton (1:4), czyli od drużyny z podobnej półki, jeśli chodzi o jakość i aspiracje. Choć trudno za to winić akurat Fabiańskiego, jak to częsta bywa, w tym sezonie nie dojechała obrona, która pozwoliła rywalowi na zdecydowanie zbyt wiele.
Bardzo dobry miesiąc w wykonaniu Polaka, jeśli chce się w końcu dostać do Premier League, to takie chwile tylko go do tego przybliżają. Sunderland, Burton Albion i Preston nie znalazło na niego sposobu, a Ipswich zdobyło w tych trzech spotkaniach siedem punktów. Drużyna polskiego bramkarza to typowy średniak zaplecza, nie stać ich na awans, nie grozi im spadek, więc być może lato to ostatni dzwonek, by załapać się na większe granie?
Szczęście w nieszczęściu. WBA pewnie spadnie z ligi, bo ma malutko jakości, a strata punktowa do bezpiecznego miejsca robi się coraz pokaźniejsza. I pewnie, głupio mieć spadek w CV, ale ważne, że Krychowiak gra i będzie przygotowany na trudy mundialu. Natomiast gdy przyjdzie mu szukać nowego pracodawcy, takie perełki na pewno wykorzysta jako dobrą kartę przetargową.
O fatalnym meczu Glika z Tuluzą pisaliśmy w raporcie stranierich tak: Stoper kadry Nawałki maczał palce w każdej bramce Tuluzy, a nawet sprokurował jedenastkę dla rywala. I dobrze, że Kamilowi takie spotkanie przytrafia się jednak raz na ruski rok. Tutaj filmik, gdyby ktoś w te rzadko spotykane słowa nie wierzy:
Poza tym jednak było planowo, udało się nawet strzelić bramkę. Słabszy dzień po prostu musiał nadejść.
4/4, podobnie jak obecny o pozycję wyżej Karol Linetty. Szkoda, że mniej grał “Kownaś”, ale i tak jesteśmy zbudowani tym, jak wygląda “polska Sampdoria”. Tym bardziej, że z udziałem obu naszych rodaków, klub z Genui radzi sobie bardzo dobrze, walcząc nawet o awans do europejskich pucharów.
Poszerzając wątek – Polacy zagrali w czterech lutowych spotkaniach. Sampdoria zdobyła w nich siedem punktów i cały czas walczy o szóste miejsce w Serie A, które daje przepustkę do Europy.
O rany, dawno Teodorczyka tak wysoko w tym zestawieniu nie było – prędzej na naszej stronie mogliście go szukać w tekstach, gdzie opisujemy jego kolejne wyskoki w Belgii. Być może z tym koniec, zamiast strzelać gafami, Polak będzie strzelać bramki. W lutym zaliczył hattricka z Mouscron, który zobaczyć możecie tutaj:
W marcu Polak też nie próżnował, odnotujemy to oczywiście za miesiąc, natomiast świetnie, że napastnik wysyła sygnał: nie, nie zrezygnowałem z mundialu. Będąc w formie, potrafi się tej kadrze przydać, co udowodnił na przykład meczem z Rumunią na wyjeździe.
Łapie swoje minuty, ale i notuje liczby, coraz porządniejsze. To przecież on dały sygnał do ataku na Lipsk w rewanżowym meczu Ligi Europy, który, choć się nie powiódł, warto odnotować.
Czy to przestaje być już zabawą dla statystyków, a staje się po prostu regułą, prawdą objawioną? Takie są fakty: Piszczek gra, Borussia nie zaznaje porażek w swoich meczach. W lutym trzy zwycięstwa i remis w Bundeslidze oraz wygrana i podział punktów z Atalantą, co złożyło się na przejście do kolejnej rundy Ligi Europy.
Jest niesamowity, pochwały kierowane w jego stronę możemy przeklejać z rankingu na ranking. Maszyna z regularnością szwajcarskiego zegarka. Tym razem zaimponował najbardziej chyba w Lidze Mistrzów, kiedy w dużej mierze w pojedynkę pokazał Besiktasowi drzwi Ligi Mistrzów. Za parę dni rywal Bayernu przez nie przejdzie, a Bawarczycy spokojnie powędrują do ćwierćfinału.
Fot. FotoPyk