Reklama

Stilić znów wyrasta na gracza, dla którego warto przyjść na stadion

redakcja

Autor:redakcja

07 marca 2018, 17:56 • 6 min czytania 16 komentarzy

Powiedzmy to sobie otwarcie – Ekstraklasa nie jest ligą, w której kibice przychodzą na stadion, by podziwiać efekty estetyczne swoich pupili. Gdyby tylko dało się jakoś zmierzyć efektowność poszczególnych zawodników, w europejskim rankingu pewnie bylibyśmy na szarym końcu. Rzadko trafiają się nam gracze, stricte dla których fani kupują bilety na mecze. Na przykład w Płocku nie robią prawie w ogóle. Dlatego należy się cieszyć za każdym razem, gdy jakiś nieco bardziej uzdolniony technicznie piłkarz zacznie u nas błyszczeć. Tak jak na przykład Semir Stilić w barwach Nafciarzy.

Stilić znów wyrasta na gracza, dla którego warto przyjść na stadion

„W zasadzie to żadne odkrycie Ameryki” – powiecie. I poniekąd będzie mieć rację, bo przecież Bośniaka znamy od ładnych paru lat. Na początek więc trochę retrospekcji… Gdybyśmy akurat z jego zagrań mieli złożyć kompilację tych najbardziej widowiskowych, byłaby ona ze dwa-trzy razy dłuższa niż u każdego przeciętnego ekstraklasowca. Pomocnik imponował niegdyś w Lechu, potem czarował nieopodal Wawelu, tylko już ostatnimi czasy nie było z nim tak dobrze.

Przylgnęła do niego łatka zawodnika, który tylko w Polsce potrafi grać zarówno ładnie, jak i skutecznie. Większość jego zagranicznych – patrząc z naszej perspektywy – wojaży zakończyła się niepowodzeniem. W pewnym momencie zaczęliśmy się obawiać, że nawet on nam się „zepsuł”, bo gdy na początku 2017 roku znów zawitał do Wisły Kraków, zdecydowanie nie był sobą. Trudne miał chłop życie u Kiko Ramireza, ponieważ w pewnej chwili Hiszpan postawił na taktyczny pragmatyzm, więc dla Semira miejsca w składzie nie było. Pod względem defensywy taki jest z niego pracuś, co z Kiko Guardiola. Swoje zrobiła też półroczna przerwa, jaką zaliczył między pobytem w APOEL-u a przy ul. Reymonta. Można sobie trenować ile się chce, ćwiczyć na siłce ile tylko sił w mięśniach, ale brak rytmu meczowego to rzecz nie do ominięcia bez regularnych występów. No i tu nam się pierwsze koło zamknęło.

Drugie, ratunkowe, rzucił mu latem Płock i… Chyba nas to trochę zdziwiło, że Stilić zdecydował się przyjąć akurat ofertę od Nafciarzy. Ten zespół przecież zawsze bardziej kojarzył się z futbolowym rzemieślnictwem niż boiskową wirtuozerią. Ale też mierzące wyżej ekipy zapewne bały się w niego zainwestować mając w pamięci, iż ostatnio był w formie za czasów Franza Smudy w Krakowie.

– Uważam, że jest to ekipa, w której mogę pokazać pełnię potencjały. Rozmawiałem wcześniej z trenerem, przedstawił mi przekonujący plan na to jak chciałby mnie wykorzystać – mówił w rozmowie z WisłaPłockTV. Mimo tego ryzyko wciąż było spore, bo znów przychodził do drużyny bez odpowiedniego przygotowania, wszak latem przez półtora miesiąca pozostawał bez klubu, a i do ekipy Jerzego Brzęczka dołączył już po przedsezonowym obozie.

Reklama

Dlatego z jednej strony nie ma się co dziwić, iż dość długo trwała – nazwijmy to tak roboczo – aklimatyzacja w nowym zespole. Semir znów zmarnował jesień, aż do grudnia dochodząc do odpowiedniej formy fizycznej, najpierw parę spotkań w ogóle omijając z powodu braku pozwolenia na pracę, a potem grając same ogony. No i robił kiepskie liczby, więc obawy, że pomocnik zapadnie również w sen zimowy nie były bezpodstawne.

Tymczasem mróz zamiast go sparaliżować, wręcz przeciwnie, pobudził Bośniaka do znacznie lepszej gry. I niemal za każdym razem, kiedy poprawiał swoje statystki w kwalifikacji kanadyjskiej, Wisła sporo na tym korzystała.

Mecz z Sandecją – asysta – 1 punkt dla ekipy
z Legią – asysta – 3 pkt
z Górnikiem – asysta – 3 pkt
z Termalicą – gol i asysta – 3

Praktycznie tylko z Pogonią jego trafienie dało Nafciarzom nie więcej niż podtrzymanie piłkarskiej godności, ale do detal, którego nie należy się czepiać. Dokonania byłego gracza Kolejorza czy Białej Gwiazdy są jak najbardziej wymierne względem rezultatów drużyny, co zresztą doceniliśmy i my. Pomimo że nasz bohater nie grał regularnie od początku sezonu, to i tak średnia ocen, jakie mu wystawiliśmy na przestrzeni całych bieżących rozgrywek, wynosi obecnie 5,90. To najlepszy wynik w całej drużynie i jeden z najlepszych w całej Ekstraklasie.

Stilić złapał dobrą dyspozycję mniej więcej w połowie grudnia, od tamtego czasu minęło 7 kolejek, a w ich trakcie pomocnik zanotował 5 asyst oraz gola. Pozazdrościć regularności, dzięki której nadgonił pod tym względem Novikovasa, Merebaszwilego, Jevticia i paru innych bardziej niż solidnych ligowców. Tylko Kurzawy już raczej nie złapie, ale jakoś mu to wybaczymy. Zwłaszcza, że parę innych liczb ma na przyzwoitym poziomie. Na przykład efektywność mierzona średnią czasu jaki potrzebuje na zapodanie kolejnej asysty lub gola – któreś z kluczowych zagrań co 125 minut. Skróćmy mierzony okres, licząc od połowy grudnia, czyli od chwili, kiedy ostatecznie odpalił – wychodzi wynik na poziomie bramki lub dogrania co 92,5 minuty i 50% udziału przy wszystkich trafieniach płocczan z tego przedziału czasu.

Trochę odpłynęliśmy w liczby, robiąc z Bośniaka kalkulator, ale kto powiedział, że i takie liczydło musi być brzydkie? Fakt, wiele z tych wyżej wymienionych, jakże ważnych zagrań było niepozornych – a to farciarskie dogranie przy samobóju, a to po prostu dobre rozprowadzenie akcji – lecz i w tym aspekcie Semir zyskuje z czasem. Bo im dłużej trwa ten sezon, tym bardziej pomocnik się rozkręca. Weźmy chociaż jego dośrodkowanie z rożnego, po którym do siatki trafił Igor Łasicki. Mocno bite, na właściwej wysokości, że nie dało się go przeciąć, wymierzone co do milimetra na głowę stopera… Idealne, palce lizać. Albo gol na 1:1 w spotkaniu z Bruk-Betem – przyjęcie na klatkę, zejście do lewej nogi i… To:

Reklama

Nie da się ukrywać, że oglądając kolejne mecze Nafciarzy w Ekstraklasie będziemy jeszcze częściej zawieszać oko na naszym starym, dobrym znajomym. Mało u kogo bowiem w naszej lidze liczby idą za połączeniem boiskowej inteligencji, błyskotliwości oraz świetnej techniki. A skoro tak, to od Stilicia będącego już w pełni fizycznej dyspozycji należy regularności w powyższych wymagać. Jak nie od niego, to od kogo? Że w samej Wiśle jest wyróżniającym się wśród pomocników, to oczywista oczywistość, aczkolwiek i na tle całej ligi posiada umiejętności, jakich większość graczy może mu zazdrościć.

Ale jest tez inny kontekst. Pisaliśmy już o tym niegdyś: – W Wiśle może się podobać przede wszystkim to, iż mocno stawia na młodych (względnie) Polaków. Raz, wreszcie dają pograć odchowanym za granicą, papierowym talentom, jak Łasicki czy Zawada. Dwa, promują własne wynalazki, jak Reca czy wcześniej Szymiński. Trzy, próbują odbudować wciąż jeszcze młodych piłkarzy, którym nie do końca powiodło się w innych ekstraklasowych klubach, jak Dźwigała oraz Szymański. I cztery, nie mają problemu ze stawianiem na młodzieżowców wypożyczonych z innych klubów, którzy z meczu na mecz rosną – co widać na przykładzie Konrada Michalaka. 

Dzięki ogromnemu doświadczeniu, Stilić (między innymi) stanowi konieczną przeciwwagę dla młodzieńczego polotu Wiślaków. Nie dość, że sam zapewnia spokój i kontrolę tego co dzieje się na boisku, to niektórzy z wyżej wymienionych (choć fakt, często z innych pozycji) może się od niego sporo nauczyć.

Dlatego po prostu cieszymy się, iż Semir wraca do formy. Szkoda tylko, że nie da się faceta sklonować, bo w rozkwicie męczenia buły przez ekstraklasowców jeden Semir to nadal ciut za mało. Śpieszmy się nim cieszyć, zanim znów ucieknie z Polski.

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...