Gdybyśmy dziś mieli martwić się o obsadę jakichś pozycji w polskiej reprezentacji w kontekście mundialu w Rosji, to z największym zatroskaniem spojrzelibyśmy na skrzydła. Sytuacja w ostatnim czasie wygląda tu naprawdę niewesoło, w związku z czym akcje kilku piłkarzy z Ekstraklasy zdają się rosnąć. Wiosną w najlepszej formie jest Przemysław Frankowski, który raz już powołanie od Adama Nawałki dostał. Czy to już ten moment, by traktować go jako poważnego kandydata do kadry?
Zobaczmy, jak to się przedstawia jeśli chodzi o dotychczasowych wybrańców Nawałki:
Jakub Błaszczykowski (Wolfsburg) – od dawna kontuzjowany, ostatni mecz rozegrał 5 listopada
Kamil Grosicki (Hull City) – pod koniec grudnia doznał kontuzji, wypadł na kilka tygodni, teraz wchodzi na 20-25 minut
Paweł Wszołek (QPR) – regularnie gra w QPR, ale ciągle brakuje mu konkretów w ofensywie. Ostatni miał 9 grudnia i to dzięki zupełnemu przypadkowi (fatalny błąd bramkarza)
Sławomir Peszko (Lechia Gdańsk) – ekhmmm…
Maciej Makuszewski (Lech Poznań) – walczy z czasem po zerwaniu więzadeł
Bartosz Kapustka (Freiburg) – po chwilowej odwilży znów zaprzyjaźnia się z niemieckimi trybunami
Rafał Wolski (Lechia Gdańsk) – wypada do końca sezonu z powodu kontuzji
I to w zasadzie tyle. Oczywiście zawsze na bokach pomocy mogą zagrać Maciej Rybus (od dłuższego czasu głównie lewy obrońca), Piotr Zieliński czy Bartosz Bereszyński (na prawej stronie z Łukaszem Piszczkiem). Można kombinować, ale zawsze lepiej, jeżeli na danej pozycji gra zawodnik, dla którego jest ona optymalnym miejscem na boisku. Zakładając, że Peszko na kadrze nie przyda się już nawet do robienia atmosfery (albo może przydałby się za bardzo), wychodzi, że wzięcie do Rosji kogoś nowego z Ekstraklasy stanie się wręcz koniecznością. Jesienią powoływani byli Damian Kądzior i Rafał Kurzawa (nawet wszedł na końcówkę z Meksykiem) z Górnika Zabrze i właśnie Frankowski.
Obecnie z tej trójki najlepsze wrażenie sprawia skrzydłowy “Jagi”. Wiosną gra niemal wszystko od deski do deski i w każdym meczu prezentuje sporo jakości. Wcześniej mu tego brakowało: z suchymi liczbami nieraz było całkiem nieźle, ale często sprawiał wrażenie nastawionego tylko na bieganie i walkę, brakowało klasy z piłką przy nodze. W tym względzie miewał tylko przebłyski.
Teraz jest inaczej, dostajemy w jego wykonaniu i jedno, i drugie. Widać to także po wiosennych notach na Weszło: 7, 4, 6, 8, 7. W Gliwicach Frankowski strzelił fantastycznego gola, w minionej kolejce zdobył bramkę na 1:0 z Wisłą Kraków. Świetną partię rozegrał przy Łazienkowskiej z Legią, z Lechią nadawał ton ofensywnej grze, mimo że na papierze miał jedynie asystę drugiego stopnia. Tylko z Cracovią wypadł nieco słabiej, ale to samo można było wtedy powiedzieć o całej Jagiellonii.
Biorąc pod uwagę jego rosnącą dyspozycję i problemy konkurentów, 22-latek chyba coraz śmielej może spoglądać we wschodnim kierunku w perspektywie czerwca. – Na pewno Frankowski jest teraz w życiowej formie, tak dobrze jeszcze nie grał. Gdyby porównać jego obecną grę do tego, co prezentował kilka miesięcy temu, widzimy, że jego kariera nabrała niesamowitego tempa. Chyba już mało kto się spodziewał, że zdoła wskoczyć z przeciętności na wyższy poziom. Wcześniej po dobrym meczu miał kilka słabszych, to była ciągła przeplatanka. Obecnie wydaje się, że to już kolejny szczebel, a przy naszych problemach na skrzydłach, Frankowski z mojego punktu widzenia zalicza się do grona chłopaków, których warto teraz sprawdzić – mówi dla Weszło Radosław Gilewicz.
– Widać, że Przemek ma dziś większą swobodę na boisku. Wcześniej wydawał się przyspawany do pozycji, głównie biegał przy linii bocznej i najwyraźniej trochę go to ograniczało. W ostatnim czasie prezentuje większą uniwersalność, zaczął mieć więcej do zaoferowania. Gra też po lewej stronie, często schodzi do środka, jest mniej przewidywalny. A można zakładać, że jego rozwój jeszcze trwa i rezerwy nadal są – dodaje były reprezentant Polski, a obecnie telewizyjny ekspert.
Powstaje pytanie, czy dla Frankowskiego nie będą to ostatnie miesiące w polskiej lidze. Już latem ubiegłego roku poważnie interesowało się nim SM Caen. Rozmowy z Francuzami były zaawansowane. Zimą temat miał odżyć i jeśli piłkarz pójdzie za ciosem, po sezonie może dostać lepsze oferty. – Dziś można stwierdzić: dobrze, że latem nie wyjechał. Wtedy piłkarsko nie byłby gotowy na takie wyzwanie. Widzimy, jak wielu naszych ligowców nie radzi sobie po transferach do lepszych klubów, trzeba tu naprawdę ostrożnie wybierać. Frankowski ma teraz szansę dojrzeć również mentalnie. Jagiellonia po raz drugi z rzędu walczy o mistrzostwo Polski, a w tym sezonie szanse chyba są nawet większe niż rok temu, częściej ta drużyna gra jako faworyt. Można się oswoić z presją, która u piłkarzy “Jagi” jest coraz większa. Dla takiego chłopaka to nowe doświadczenie i powinno mu to dużo dać, również w kontekście reprezentacji. W czerwcu czy lipcu może wyjechać z Polski jako zupełnie inny zawodnik niż rok temu – komentuje Gilewicz.
Komu z trójki Frankowski-Kądzior-Kurzawa daje największe szanse wyjazdu na mistrzostwa świata? – Pamiętajmy, że oni na razie wyróżniali się tylko w Ekstraklasie, a nasza liga nie odzwierciedla poziomu międzynarodowego, nie jest w tym kontekście weryfikacją. Najchętniej na to pytanie odpowiedziałbym po meczach z Nigerią i Koreą Południową – o ile ci zawodnicy znajdą się w kadrze. Samo wyróżnianie się w polskiej lidze to dla mnie trochę za mało – nie ukrywa 10-krotny reprezentant kraju.
– Uważam, że to pewniak do wyjazdu na mundial. Oczywiście Adam Nawałka będzie wiedział najlepiej, ale moim zdaniem Przemek podołałby zadaniu. Sprawdzi się na każdej ofensywnej pozycji w drugiej linii. Może odgrywać w reprezentacji podobną rolę, jak kiedyś Ebi Smolarek – nie ma wątpliwości Bogusław “Bobo” Kaczmarek, u którego Frankowski debiutował w Ekstraklasie w barwach Lechii Gdańsk. Z trenerem wyszła nam dłuższa rozmowa, wkrótce przeczytacie ją w osobnym materiale (tak, będzie mięcho).
Wydaje się, że marcowe powołanie dla skrzydłowego “Jagi” to formalność. Jeżeli nie da plamy w tych meczach (nie mówimy nawet o jakimś rzucaniu na kolana) i nie spuści z tonu w lidze, stanie się naprawdę realnym kandydatem do kadry na MŚ. Nawet gdyby Błaszczykowski i Grosicki mogli grać od początku, praktycznie nie byłoby dla nich zmienników i to jest szansa dla 22-latka z Gdańska.
Gdyby jeszcze przed rozpoczęciem tego sezonu ktoś nam powiedział, że tak to będzie wyglądało, uznalibyśmy, że mocno odleciał – nawet biorąc pod uwagę kilka wcześniejszych historii z reprezentacji Nawałki. A tu proszę, kolejny raz widzimy, jak wiele w piłce potrafi się zmienić w ciągu paru miesięcy.
Fot. FotoPyk