Tak nam się układa ta kolejka ekstraklasy, że bylibyśmy w stanie pomyśleć, iż zmagania piłkarzy reżyseruje Patryk Vega. Od czasu do czasu gdzieś tam w kącikach ust pojawia się coś, co można podciągnąć pod uśmiech, ale przez większość czasu jednak jesteśmy zażenowani. Spotkanie Cracovii z Arką Gdynia, mecz dwóch kandydatów do gry w górnej ósemce, niemal idealnie wpisał się w tę mizerię. Niemal, bo przynajmniej były gole.
Oczywiście nie po koronkowych rozegraniach akcji, wymianie kilkunastu podań i napakowanych dryblingami zrywach poszczególnych piłkarzy. Stałe fragmenty gry były tym jedynym elementem, który stał na przyzwoitym poziomie i sprawił, że nie wyrzuciliśmy telewizora przez okno. Dzięki nim padły wszystkie trzy gole i wykreowany został bohater tego spotkania. Javi Hernandez – byliśmy pod wrażeniem precyzji, z jaką posyłał piłkę w pole karne.
Jeśli chodzi o Arkę, to gracze Leszka Ojrzyńskiego szczęścia szukali głównie – uwaga, szok – po autach i po strzałach z dystansu. Nawet mogły się podobać próby Zbozienia czy Piesio, ale to takie szukanie pozytywów na siłę. W grze Cracovii w pierwszej połowie podobała nam się piłka w uliczkę od Rakelsa do Hernandeza, ale trochę szkoda, że podział ról nie był odwrotny, bo Hiszpan spartolił. No i bramka – celnie wrzucił Hernandez, zgrał Covilo, a strzelił Helik.
Trzeba docenić wyczyn obrońcy, bo to już jego szósty gol w sezonie.
Wybrani zawodnicy ofensywni mający mniej goli, niż stoper Michał Helik:
Piszczek, Sheridan, Siemaszko, Świderski, Ł. Wolsztyński, Biliński, Jurado, Kucharczyk, Soriano, Boguski, Delew, Śpiączka, Gutkovskis, Hernandez, Stilić, Brożek, Tuszyński, Jevtić, Pasquato.— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) 4 March 2018
Pieniędzy byśmy na to postawili, ale wydaje nam się, że Cracovia szybciej zamknęłaby ten mecz, gdyby nie spory pech:
– w 32. minucie z powodu kontuzji zszedł Rakels,
– w przerwie z powodu kontuzji zszedł Covilo,
– w 55. minucie z powodu kontuzji zszedł Zenjov.
Plan poszedł się… Warunki dalekie od komfortowych, dlatego trzeba było się pomęczyć. Gola dla Arki strzelił Kriwiec, który porwał się na dość szaloną próbę z około 30 metrów, ale z pomocą Dimuna piłka nie poleciała w maliny, a wpadła obok zaskoczonego Peskovicia. Bramkarz Cracovii popełnił później też fatalny błąd i wypuścił piłkę z rąk, ale miał szczęście, że w najbliższej okolicy był tylko Maciej Jankowski. Nowy napastnik Arki był wyraźnie zaskoczony, że futbolówka spadła mu pod nogi w polu karnym i nie zamienił prezentu na gola.
Dla formalności jeszcze raz przeróbmy kluczowe hasła: napastnik, w polu karnym, zaskoczony.
Zaskoczony nie był za to Krzysztof Piątek, gdy przymierzył w końcówce po kolejnej dobrej wrzutce Hernandeza. Chwilę wcześniej w bliźniaczej sytuacji próbował również Dimun, a te strzały poprzedzało uderzenie Wdowiaka, które świetnie odbił Steinbors. Choćby te minuty pokazały, kto miał dziś większe parcie na zwycięstwo. Oczywiście mogło skończyć się inaczej, bo w samej końcówce dobrą okazję zepsuł Jurado, ale jednak mamy poczucie, ze wygrała drużyna lepsza.
Cracovia nie odpuszcza w grze o ósemkę i – patrząc szerzej niż tylko na dzisiejsze, średnie spotkanie – nawet zaczynamy żałować, że jej przebudzenie nastąpiło tak późno.
[event_results 424645]
Fot. FotoPyK