Reklama

Brawa dla tych, którzy przetrwali. I nie chodzi nam o piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2018, 20:43 • 3 min czytania 4 komentarze

Jeśli w przerwie ekstraklasowego meczu masz nadzieję, że w drugiej połowie zostanie zorganizowany happening, w którym piłkarze zmierzą się z kibicami, wiedz, że nie oglądasz dobrego spotkania. Gdy patrzyliśmy na starcie Wisły Płock z Cracovią, w naszych głowach pojawiła się ta absurdalna myśl, ale szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Dalej twierdzimy, że mogłoby być to ciekawsze niż starcie piłkarzy, ale zerknęliśmy na trybuny i doszliśmy do wniosku, że niełatwo byłoby znaleźć jedenastu zdolnych do gry kibiców. 

Brawa dla tych, którzy przetrwali. I nie chodzi nam o piłkarzy

A spotkały się przecież dwie drużyny, które “wiosną” już grały dobre mecze. Wisła świetnie zaczęła, u siebie wygrała i z Górnikiem Zabrze, i z Zagłębiem Lubin. Z kolei Cracovia ostatnio wypadła nieźle przeciwko Legii, a wcześniej potrafiła puknąć Śląsk Wrocław.

Tymczasem ozdobą pierwszej połowy były starcia Konrada Michalaka z Kamilem Pestką i uznajemy ten fakt za cholernie wymowny. Fajnie, bo to sensowni, młodzi Polacy, ale to przecież żadne wytłumaczenie dla całej reszty, a kilku dobrych grajków po boisku biegało. Tak, było zimno, wszyscy trąbią o tym od kilku dni. Ale spójrzmy z nieco innej strony, trochę na chłopski rozum – chyba nie walniemy głupoty, gdy napiszemy, że kilka żwawych ruchów jest sposobem na walkę z niesprzyjającą temperaturą.

Gwoli ścisłości – we wspomnianych pojedynkach lepiej naszym zdaniem wypadał obrońca Pasów. Jeszcze na początku szybki skrzydłowy wyłożył piłkę Merebaszwilemu (Gruzin fatalnie przestrzelił), ale potem znajdował na niego sposób wysoki defensor. Lewa strona Wisły praktycznie nie istniała, więc najlepszą akcję pierwszej połowy gospodarze również przeprowadzili drugą flanką – dogrywał Stefańczyk, ale obok słupka strzelił Szymański. Ogólem w tej części gry zobaczyliśmy jeden celny strzał. Przy czym komentujący ten mecz Andrzej Strejlau nie bez powodu zastanawiał się, czy uderzenie Rakelsa nie będzie odnotowane w statystykach jako podanie do bramkarza.

Druga połowa była już trochę lepsza. Urósł w naszych oczach szczególnie dość mizerny Rakels, a wystarczyły dwie fajne piłki. Najpierw zagrał w uliczkę do Zenjova, ale Estończyk nie wycisnął z tej akcji maksa i strzelił obok słupka. Później było dośrodkowanie do Piątka, po którym napastnik Pasów strzelił głową swoją dziesiątą bramkę w sezonie. Przy czym bardzo luźne podejście do krycia zaprezentowali w tej sytuacji defensorzy Wisły, szczególnie chyba Adam Dźwigała powinien lepiej kontrolować pozycję napastnika.

Reklama

Wisła w ataku? Warto odnotować przewrotkę Łasickiego, ale poza tym… No, była jeszcze szansa w samiutkiej końcówce, gdy Varela podał w pole karne, a Biliński urwał się obrońcom. Niestety dla napastnika numer trzy w hierarchii płockiej drużyny taktyka siła razy ramię nie okazała się słuszna.

Dla układu tabeli to ciekawy wynik. Cracovia ma jeszcze pięć meczów, by pomarzyć o grupie mistrzowskiej i nie można jej tego zabraniać.

[event_results 418682]

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...