Reklama

Pora zgłosić zaginięcie – gdzie się podziała skuteczność Angulo?

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2018, 18:45 • 3 min czytania 18 komentarzy

Górnik Zabrze po dwóch bramkowych remisach ma gorszy bilans w meczach bezpośrednich ze Śląskiem Wrocław. Niby to tylko tak zwana ciekawostka z dupy (raczej nieprzydatna, bo obie ekipy grają o inne cele), niby nic szczególnego, bo choćby również Arka wypada od zabrzan lepiej w takiej konfrontacji, ale jakoś nie potrafimy po cichu przejść nad tym do porządku dziennego. Górnik był w tych meczach bowiem jakieś siedem razy lepszy od rywala z Wrocławia, ale zawsze znajdował się ktoś, kto wkładał kij w szprychy rozpędzonej kolarzówki. Jesienią był to bramkarz Tomasz Loska, dziś snajper Igor Angulo. 

Pora zgłosić zaginięcie – gdzie się podziała skuteczność Angulo?

Okej, w tym przypadku “snajper”. Zapewne każdemu z was zdarzają się takie dni – mimo najszczerszych chęci wychodzi niewiele. Zaczynacie od przesolenia jajecznicy, a kończycie na zawaleniu projektu, od którego uzależniona była premia. No i jeszcze w drodze do łóżka stajecie gołą stopą na klocek Lego, którego obecność w waszym domu trudno logicznie wytłumaczyć. Mniej więcej tak to wyglądało dziś u lidera klasyfikacji strzelców. Próbował z bliska oraz z daleka, prawą nogą oraz lewą, ale za nic piłka nie chciała wpaść do bramki. Nawet gdy strzelał z rzutu karnego, lepszy od niego okazał się Jakub Słowik.

Baska ratuje tylko to, że potrafił dać coś od siebie poza podstawowym zakresem obowiązków. Zaliczył asystę przy golu Koja na początku spotkania, a także wykreował inną bardzo dobrą okazję, którą zmarnował Kądzior. Z drugiej strony – to także Angulo stracił piłkę na własnej połowie na rzecz Riedera, gdy Śląsk przeprowadzał jedyną sensowną akcję w tym spotkaniu i Piech zdobył bramkę na wagę jednego oczka.

Wspomnieliśmy o dyspozycji dnia, ale problem Angulo wydaje się być już trochę głębszy. Ostatniego gola strzelił na początku grudnia z Wisłą, co oznacza, że nie potrafił pokonać bramkarzy:

– Lechii Gdańsk,
– Arki Gdynia,
– Cracovii,
– Wisły Płock,
– Bruk-Bet Termaliki Nieciecza,
– Śląska Wrocław.

Reklama

Na gola czeka już 575 minut, a na brak okazji – nie tylko dzisiaj – przecież nie narzekał. Czyli problem jest zapewne w głowie.

Przy czym zwalanie całości winy za ten remis na kapitana byłoby nieporozumieniem. Świetnie okazje marnowali też inni podopieczni Marcina Brosza. A to fatalnie przestrzelił Kądzior, a to uderzenie nożycami Wieteski odbił kapitalny dziś Słowik, a to w sytuacji sam na sam źle przymierzył Żurkowski, a to bramkarz Śląska jeszcze raz błysnął przenosząc ponad poprzeczką uderzenie Kurzawy…

Tak czy siak – to bardzo frajersko stracone punkty. Chyba nie przesadzimy, gdy napiszemy, że Śląsk wyglądał jeszcze gorzej niż w Krakowie i w Warszawie. To był taki poziom kreatywności, który oznaczałby, iż w szkolnym przedstawieniu gracze Pawłowskiego zagraliby drzewa – i to tylko pod warunkiem, że zabrakłoby chętnych. Tu statystki strzałów mówią w zasadzie wszystko – 24 do 5 na korzyść Górnika ogólem i 9 do 1 w próbach celnych. Cała drużyna powinna zrzucić się na dobrą kolację dla Słowika. A najwięcej dorzucić mógłby Robak. Nie dość, że z przodu typowy “Stojanow”, to jeszcze głupio sprokurował tego karnego, którego spieprzył Angulo.

[event_results 418015]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...