W niedzielę do poważnego grania wrócił Rafał Wolski. Wrócił i już czeka go kolejny dłuższy rozbrat z piłką. Tym razem sprawa jest poważna – Wolak zerwał więzadło w kolanie, więc na boisko wróci dopiero na rundę jesienną przyszłego sezonu. I to zła wiadomość dla wielu osób. Straci zarówno kadra (kreatywnych pomocników nigdy za wiele), jak i Lechia, w której brakowało gościa w środku pola mogącego wziąć piłkę, minąć kilku przeciwników i zagrać otwierającą piłkę. Wolski był w gazie pod koniec ubiegłego roku, więc naturalnie życzymy mu, by na jesień wrócił do zabójczej formy.
Wolski generalnie ma też tę umiejętność, że brzydkie bramki strzela rzadziej niż te, po których wypada tylko cmoknąć z uznaniem. Albo są to strzały z dystansu, albo uderzenia po jakichś rajdach – tak jak w meczu z Podbeskidziem w barwach Legii. Najpierw ośmieszył obrońcę, a następnie golkipera i wykończył akcję. Takiego Wolskiego chcemy oglądać, gdy już z jego zdrowiem wszystko będzie okej.