Miało być pięknie. Miały być bramki padające w takim tempie, że bramkarz rywali popadnie w depresję, miały być punkty zbierane w trójpakach, a dalej już wiadomo – wizyty w zakładach pracy i piękne panie w wykwintnych toaletach. Tymczasem rzeczywistość, która w Gdyni dopadła Lecha Poznań, wyglądała trochę inaczej. Goli zero, celny strzał tylko jeden, a całościowo siedem prób. To już nawet Arka, której o ofensywny styl nawet nie podejrzewamy, wypadła bardziej okazale. To tylko sucha statystyka? No nie, w tym przypadku zdecydowanie nie kłamie.
Nad tym, co zawiodło, zastanawiamy się praktycznie od niedzielnego wieczoru. Ciała dała drużyna i nietrafiony był pomysł na ten mecz (rundę?) Nenada Bjelicy? A może jednak zawiedli tylko poszczególni zawodnicy, bo przecież choćby Jasmin Burić czy Robert Gumny indywidualnie wypadli całkiem przyzwoicie? To Arka wyeliminowała atuty Lecha czy może po prostu obecny Lech nie ma atutów?
ZWYCIĘSTWO KOLEJORZA NAD POGONIĄ SZCZECIN? KURS 1,85 W TOTOLOTKU!
Od czego by tu zacząć… Kilka życiowych doświadczeń podpowiada nam, że najważniejszy jest mózg, więc bierzemy na tapet dziesiątkę Kolejorza. Tak jak w ostatnim jesiennym meczu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza Bjelica postawił na Mihaia Raduta. O ile dobrze pamiętamy, gra Rumuna wtedy niczego urywała, ale przynajmniej drużyna odniosła zwycięstwo. Tym razem sprawiał on jednak wrażenie pierwszego hamulcowego zespołu. Kilka nie najgorszych wrzutek nie ratuje tego obrazu. I najgorsze jest to, że jeśli popatrzymy na całościowy dorobek Raduta, niewiele wskazuje na to, że za chwilę ma się to zmienić. Jeden jedyny gol w 36 meczach, a do tego kilka asyst. W ilu meczach pociągnął drużynę? Łącznie zebrałby się może trzy. Typowy pasażer na gapę, w dodatku recydywista, bo z bezbarwności uczynił swój znak rozpoznawczy w każdym kolejnym spotkaniu.
Alternatywy? Ciekawą rzecz powiedział w naszej poniedziałkowej audycji o Kolejorzu Maciej Henszel z Przęgladu Sportowego – w sprawie Radosława Majewskiego zupełnie inne były słowa i czyny chorwackiego trenera. Był nawet moment, w którym były reprezentant znajdował się na wylocie z klubu, ale po serii rozmów postanowiono dać mu kolejną szansę. Wszelkie sygnały wysyłane z okolic drużyny mówiły, że Majewski ją wykorzystał i znów będzie grał tak jak w poprzednim sezonie, który skończył z 8 golami i 8 asystami w lidze. Tymczasem gdy przyszło do ustalaniu składu, ofensywny pomocnik nie pojawił się w jedenastce. Radut kopał się po czole, a “odbudowany” playmaker nawet się podniósł tyłka z ławki.
Przy czym ktoś, którego wielu widziałoby na “10”, ciągle przebywał na murawie. Darko Jevtić. W tym sezonie proporcje występów Szwajcara w różnych sektorach boiska rozkładają się mniej więcej pół na pół – raz musi trzymać się bliżej jednego lub drugiego skrzydła, raz jest ustawiany centralnie. Sprawa jest jasna jak najnowsza czupryna Raduta – niezależnie od pozycji Jevtić był jesienią jedną z największych gwiazd ekstraklasy, nawet jeśli nie do końca oddają to suchy liczby (2 gole, 4 asysty, 1 kluczowe podanie). Pytanie, które pozostawimy bez odpowiedzi brzmi jednak – czy w przypadku piłkarza z takim potencjałem powinniśmy zadowalać się stwierdzeniem “jeden z najlepszych”, czy może wymagać statusu “najlepszy”?
– Opowiem ci, co ja myślę o naszych letnich transferach. Według mnie jeszcze przed otwarciem okna popełniono pewne błędy. Nie rozumiem, jakim cudem nie dostaliśmy zadania, by szukać „ósemki”. Z całą sympatią dla Macieja Gajosa, ale to nie jest najlepszy środkowy pomocnik ligi. Powinniśmy znaleźć kogoś lepszego lub chociaż kogoś do konkurencji, bo na razie ma monopol. To nie pomaga w rozwoju – między innymi za te słowa wypowiedziane na naszych łamach robotę stracił Łukasz Mika, były skaut Kolejorza. Abstrahując od tego, czy pracownikowi klubu wypadało, mecz z Arką potwierdził jego tezę. W tym spotkaniu zdecydowanie bardziej podobał nam się Andrij Bohdanow, nowy nabytek gdyńskiej drużyny. Według danych portalu ekstrastats.pl Gajos w tym sezonie stworzył kolegom jedynie 2 (!) okazje. Beznadziejny wynik, biorąc pod uwagę liczbę występów, klasę zespołu i oczekiwania. Można zaryzykować tezę, że owiana średnią sławą, defensywna “Tetrałka” zbytnio nie odstawała.
WRESZCIE SKUTECZNY LECH? KURS NA BRAMKI POZNANIAKÓW W OBU POŁOWACH TO AŻ 2,65 W TOTOLOTKU!
Kolejnym rozczarowaniem był Niklas Barkroth. Niektórzy kibice pieszczotliwie nazywają go “Kasztanem”, lokując w tej ksywie jego piłkarską klasę. Ze względu na kontuzję Makuszewskiego ma okazję odkleić łatkę, ale chyba nikt mu nie powiedział, że powinien zacząć już w Gdyni. To był tak dyskretny występ, że nawet nie ma co wspominać. Dodamy tylko, że to nie tak, że chłop nie ma z kim rywalizacji przegrać – w kolejce czeka choćby Kamil Jóźwiak. Najgorzej wypada zresztą właśnie w zestawieniu z występami Makuszewskiego jesienią. Gdy zestawimy dynamikę, przebojowość i chęć do gry reprezentanta Polski z tym, co oferuje Barkroth, mamy kolejne siwe włosy na głowach poznaniaków i w tym wypadku już nie chodzi o fryz Raduta.
No i ostatnie nazwiska, choć wcale nie najmniej ważne. Nowi napastnicy Kolejorza. Lech nie strzelił bramki na wyjeździe już od blisko 400 minut i zarówno Ołeksij Chobłenko, jak i Elvir Koljić mają już w tym swój udział. Na razie bardzo niewielki, bo pierwszy zagrał przez 32 minuty, a drugi zaledwie przez 11 minut, ale zła informacja jest taka, że panowie nie wysłali żadnego sygnału ani trenerowi, ani kibicom. Ukrainiec tylko sprawiał wrażenie zdrowego, silnego chłopa, ale również gościa uzależnionego od bardziej kreatywnych kolegów. A ci zawodzili. Na bardzo ważną rzecz zwrócił uwagę we wspomnianej już audycji Henszel – gdy duet ten przebywał na boisku, lechici praktycznie nie pokusili się o wykorzystanie ich największych atutów. Obaj najlepiej czują się w polu karnym, dobrze grają głową (szczególnie mierzący 191 centymetrów Bośniak), ale wrzutek – w przeciwieństwie do innych faz meczu – było jak na lekarstwo. Pod tym kątem zresztą warto sprawdzić poprzednie mecze Lecha, które z grubsza wyglądały tak samo – jeśli coś się działo, to raczej po indywidualnych błyskach Jevticia czy Makuszewskiego, niż przemyślanych akcjach z wykorzystaniem napastników. Wielokrotnie cierpiał na tym Gytkjaer, krytykowany za niezbyt porywające występy, mimo że właściwie nie otrzymywał w nich piłki. Teraz podobnie może być z kolejnymi snajperami, których od pomocy dzieli tak ogromna przepaść, że żadne podanie nie ma prawa przelecieć na drugą stronę.
REZERWOWY STRZELI GOLA? KURS 4,30 W ZAKŁADACH BUKMACHERSKICH TOTOLOTKA!
***
Wracając do postawionego na wstępie pytania, wydaje się, że zbyt wiele trybów w tym systemie zawiodło, by nie krytykować taktyki i pomysłu na różne fazy spotkania Nenada Bjelicy. Zastawiające jest to, że Chorwat postawił bardziej na kontynuację i szlifowanie tego, co jego drużyna grała jesienią, niż na rozwiązanie, którym można by zaskoczyć resztę stawki. To znaczy mamy nadzieję, że trener ma to w zanadrzu i być może już z Pogonią zobaczymy innego Lecha, nie tylko personalnie. Kolejorza rzecz jasna najłatwiej porównywać u nas do Legii Warszawa. Być może dwa mecze to nie jest szczególnie długi dystans, ale Romeo Jozak wiosną pokazał już taktyczną elastyczność i to, że futbol to nie jest dziedzina w życia, w której przywiązywanie do nazwisk się opłaca.
Czekamy na odpowiedź głównego rywala do mistrzowskiego tytułu.
Fot. 400mm.pl
* * *
PONAD 130 ZAKŁADÓW I NAJWYŻSZE KURSY NA MECZ TYGODNIA TOTOLOTKA!