Reklama

Mane i pozamiatane

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2018, 23:20 • 4 min czytania 32 komentarzy

Po dzisiejszym pogromie na Estadio do Dragao z pełnym przeświadczeniem możemy napisać, że losowanie okazało się dla Liverpoolu wyjątkowo łaskawe. Sprawa awansu została rozstrzygnięta już w pierwszym meczu. Trudno było się tego spodziewać. Porto nie przegrało bowiem ani jednego spotkania w lidze, w Champions Leaque również radziło sobie solidnie. Tym razem natrafiło jednak na angielski walec i nie miało w tym starciu najmniejszych szans.

Mane i pozamiatane

Smoki zostały zmiażdżone. Liverpool to drużyna, która w Lidze Mistrzów zdobyła jak dotąd najwięcej bramek na wyjazdach. Udało jej się wbić siedem sztuk Mariborowi i trzy Sevilli. Strzelane gole rekompensowały marną postawę w defensywie. Otwarte, elektryzujące starcie zespołów, które nie będą kalkulować? Na to się nastawialiśmy, tymczasem dostaliśmy jednostronne widowisko – przewaga gości była bezsprzeczna i bezdyskusyjna. Wynik, a właściwie ta miazga, nie jest dziełem przypadku.

Zaczęło się jednak od groźnej sytuacji miejscowych. Otavio zabawił się w polu karnym z trzema defensorami Liverpoolu, którzy mocno się pogubili i sami sobie przeszkadzali, ale gdy już doszedł do sytuacji strzeleckiej, ofiarnym wślizgiem popisał się Lovren. Piłka po rykoszecie przeleciała nad bramką. Była to jedna z niewielu groźnych sytuacji wykreowanych w tym meczu przez Porto. Tuż przed przerwą jeszcze raz byli blisko zdobycia bramki, ale po nieco przypadkowej akcji piłka ostatecznie przeleciała tuż obok słupka. Później głos miała tylko i wyłącznie ekipa z miasta Beatlesów. Najpierw przed świetną szansą stanął Salah, ale w kluczowym momencie podjął złą decyzję. Znajdował się na dobrej pozycji, mógł oddać strzał, ale zdecydował się zagrywać do jeszcze lepiej ustawionego partnera. Na jego nieszczęście piłka została przecięta przez obrońcę. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Po chwili Wijnaldum przedzierał się przez gąszcz obrońców, jeden z nich zablokował jego strzał, ale później nieco przypadkowo udało mu się dograć do Mane. Senegalczyk nie popisał się najlepszym uderzeniem – oddał lekki strzał, piłka leciała wprost w bramkarza, ale Jose Sa popełnił fatalny błąd i przyjezdni wyszli na prowadzenie.

Worek z bramkami się otworzył. Nie minęła chwila, a Liverpool podwyższył na 2:0. Milner trafił z dystansu w słupek, ale Salah zachował przytomność umysłu. Przyjął piłkę, sprytnie przerzucił sobie ją nad bramkarzem i trafił do pustaka. Udowodnił tym samym swoją wielką skuteczność – to było jego trzydzieste trafienie w tym sezonie. Liverpool obnażył dziś wszystkie braki Porto. Symbolem Sadio Mané, który w pierwszej połowie – nie licząc trafienia – notował praktycznie same straty i nie wnosił jakości do ofensywy. Jednak nie przeszkodziło to The Reds kompletnie zdominować gospodarzy, a kiedy już Senegalczyk się obudził, nie było czego zbierać.

Druga połowa rozpoczęła się nieco niemrawo. Liverpoolczycy wydawali się zadowoleni z wyniku, grali spokojnie i prowadzili grę, a Porto nie miało żadnego pomysłu, jak się przeciwstawić. Jednak niemrawo wyglądało to tylko przez chwilę, bo dokładnie osiem minut po rozpoczęciu drugiej odsłony doszło do konkretów. Okazało się, że kiedy drużyna Kloppa przyśpieszy, jest nie do zatrzymania. Salah dograł do Firmino, ten nie poradził sobie w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem, ale z dobitką popędził Mane, który z bliska podwyższył prowadzenie.

Reklama

W grze Liverpoolu najbardziej podobała nam się determinacja. Delikatnie zwolnili na początku drugiej połowy, ale po podwyższeniu prowadzenia nie zamierzali już się zatrzymywać. Grali bardzo ofensywnie, z polotem i fantazją. W końcu przyniosło to kolejne bramki. Najpierw Milner urwał się skrzydłem, dostał dobre podanie z głębi pola i zgrał do środka, wprost do nadbiegającego Firmino, który tylko dopełnił formalności.

W samej końcówce Mane huknął zza pola karnego, ustalając wynik spotkania. Z każdym takim strzałem i z każdym takim jego meczem coraz większy ból głowy ma przy okazji też Adam Nawałka. Nie zazdrościmy.

Cóż, w tym dwumeczu wszystko jest już rozstrzygnięte. Nie ma co zbierać. Dość szybko poznaliśmy pierwszych ćwierćfinalistów. Wczoraj awans zapewnił sobie Manchester City, dzisiaj tę sztukę powtórzył Liverpool. Anglicy – wreszcie! – wracają do poważnej rywalizacji w Europie.

Porto – Liverpool 0:5

25′ 0:1 Mane,

29′ 0:2 Salah,

Reklama

53′ 0:3 Mane,

69′ 0:4 Firmino,

85′ 0:5 Mane.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
0
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

32 komentarzy

Loading...