Reklama

31-letni Bośniak po zerwanych więzadłach w Koronie. Brzmi fatalnie, ale…

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

08 lutego 2018, 13:50 • 3 min czytania 14 komentarzy

Korona Kielce dokonała czwartego transferu w zimowym oknie, z czego po raz trzeci chodzi o obcokrajowca. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że w Ekstraklasie nowych zagranicznych twarzy pojawia się znacznie więcej niż polskich. Mimo że pozyskanie większości z nich w jakiś sposób broni się już na papierze (ciekawa przeszłość i to wcale nie tak odległa, młody wiek, regularne występy w ojczystych ekstraklasach lub poprzednich klubach), rozrzut w proporcjach zaczyna być niepokojąco duży. Ale ok – kim jest nowy kielecki stranieri?

31-letni Bośniak po zerwanych więzadłach w Koronie. Brzmi fatalnie, ale…

To 31-letni Bośniak z niemieckim paszportem Zlatko Janjić. Ogólnie jest napastnikiem, nieprzywiązanym jednak sztywno do środka ataku, najlepiej czuje się lekko wycofany za “dziewiątką”. Nie kojarzyliście go? Nie szkodzi, my też nie.

Facet przez ponad pół roku nie grał w piłkę, bo leczył zerwane więzadła. Nie brzmi to dobrze, przyznacie. Na szczęście jest kilka przesłanek dających nadzieję, że nie okaże się jednym z wynalazków, które po kilku miesiącach będzie się wyrzucało na śmietnik. Jakich?

Reklama

Po pierwsze – Gino Lettieri doskonale zna jego możliwości. Panowie pracowali ze sobą dwukrotnie: w SV Wehen Wiesbaden i MSV Duisburg. Możemy mieć zatem pewność, że przychodzi zawodnik, którego trener chce i na którego ma pomysł.

Po drugie – nie będzie przesadą stwierdzeniem, że Janjić był gwiazdą trzeciej ligi niemieckiej, czyli rozgrywek, w których problem z miejscem w składzie miałby niejeden zawodnik Ekstraklasy. Miał on na tym szczeblu cztery sezony z dwucyfrową liczbą trafień (2010/11 – 12 goli, 2011/12 – 12 goli, 2012/13 – 15 goli, 2014/15 – 17 goli).

Po trzecie – po wyleczeniu kontuzji przygotowywał się z Duisburgiem na obozie i zagrał w jednym sparingu (zdobył w nim bramkę i… zmarnował rzut karny). Jeśli ma jeszcze jakieś zaległości względem reszty, to raczej niewielkie.

Po czwarte – z Duisburga nikt go nie wyrzucał. Sam chciał odejść, żeby podjąć wyzwanie w innym kraju, dlatego zgodzono się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.

Z drugiej strony, są też czynniki niepokojące. Nie wiadomo, czy po tak poważnym urazie będzie w stanie już teraz wrócić do optymalnej formy (tego nie może wiedzieć nawet Lettieri). A umówmy się – tylko wtedy Janjić byłby potrzebny Koronie. Jeżeli przychodzi 31-letni obcokrajowiec, musi dawać jakość od razu. Sprowadzanie takich zawodników, żeby w założeniu odbudowali się za pół roku, byłoby pozbawione sensu.

Reklama

Łatwo również zauważyć, że poziom wyższy niż trzecia liga niemiecka to już dla Bośniaka za dużo. Ma on za sobą nawet 13 meczów i jednego gola w 1. Bundeslidze dla Arminii Bielefeld, ale to już prehistoria. Najlepiej uzmysławia to fakt, że w spotkaniu ze zdobytą bramką zmieniał… Artura Wichniarka. Pierwszy nieudany sezon w 2. Bundeslidze (po spadku Arminii) można jeszcze tłumaczyć młodym wiekiem. Później jednak Janjić dwukrotnie po świetnych sezonach na trzecim szczeblu, wchodził na drugi i sobie nie radził. W Duisburgu po awansie miał kilka tygodni przerwy, ale potem dostawał dużo szans, więc próby usprawiedliwiania go odpadają.

Latem do Korony przyszło trzech zawodników będących wcześniej podopiecznymi Lettieriego. Fabian Burdenski, co było oczywiste, okazał się niewypałem. Shawna Barry’ego już w Kielcach nie ma, jesienią szybko stracił miejsce w składzie. Michael Gardawski sprawiał w miarę solidne wrażenie, lecz po paru meczach doznał kontuzji i przez większość rundy się leczył. Nie jest to optymistyczna wróżba dla Bośniaka, ale z całej czwórki ma on najwięcej atutów. Oczekujemy, że szybko je pokaże na polskich boiskach, choć – nie ukrywamy – sumując wszystko nadal trudno wyzbyć się sceptycznego podejścia do tego transferu.

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...