Seweryn Gancarczyk nigdy nie był wirtuozem piłki nożnej, znacznie bliżej mu do solidnego ligowca. Tymczasem kiedy występował w Metaliscie Charków, w Polaku obudził się Juninho Pernambucano.
Doliczony czas gry, wynik na tablicy 0:0, Gancarczyk podchodzi do rzutu wolnego i pakuje gola. Żadne tam uderzenie na pałę na zasadzie „mam młotek w nodze, to walnę, może wpadnie”. Wręcz przeciwnie, techniczny, mierzony strzał, a okoliczności jeszcze tylko podkreśliły urodę zdobytej przez Polaka bramki.