Jeśli nie jesteście stalkerami rodzimej Bundesligi, możecie nie kojarzyć Jaroslava Mihalika. Jeśli jesteście, mogliście odnieść wrażenie, że Jaroslavów Mihalików jest przynajmniej dwóch. Pierwszy pokazał w ojczyźnie talent tak wielki, że Slavia Praga bez szemrania wyłożyła za niego milion euro, a później przypomniał o nim na młodzieżowym Euro, które ze względu na lokalizację śledziliśmy dość dokładnie. Z kolei drugi zarówno przed, jak i po turnieju kopał się po czole w ekstraklasie tak, że wolelibyśmy mieć w swoim składzie Bartłomieja Dudzica. Od dłuższego czasu frapowała nas ta różnica.
Dlatego cieszymy się, że wzięliśmy do ręki dzisiejszy Przegląd Sportowy, w którym znajduje się wywiad ze słowackim skrzydłowym. Od razu musimy zaznaczyć – to najbardziej spektakularny występ Mihalika w tym sezonie. Fakt, poprzeczka nie wisiała zbyt wysoko, ale trzeba to docenić, bo chłopak nie sprawia wrażenia kogoś, komu łatwo przychodzi zabłyśnięcie za pomocą aparatu mowy.
Otóż – uwaga! – piłkarz Cracovii na łamach ogólnopolskiego dziennika urządził sobie roast Janusza Filipiaka. Już na samym początku Mihalik mówi o swoim szefie dość pieszczotliwie, per “ten człowiek”, a także zarzuca klubowi to, że działacze ingerowali w ustalanie składu, w którym brakowało dla niego miejsca.
Później otrzymujemy taką wypowiedź: Podczas turnieju napisał do mnie wiadomość trener Michał Probierz. „Spotykamy się w Krakowie. Chcę, żebyś był moim zawodnikiem” – brzmiała. Zaimponował mi. Zobaczyłem, że ceni moje umiejętności. Ale jestem osobą szczerą, więc od razu mu odpisałem, że nie interesuje mnie gra dla Cracovii. Że chcę odejść. Później spotkałem się z trenerem i prezesem. Panu Filipiakowi powiedziałem: „Możecie mnie wykupić, ale jak tylko dostanę ofertę, to chcę odejść”. On stwierdził, że nie ma problemu, bo ma dwie dobre oferty dla mnie. Myślałem, że Cracovia chce ubić interes – wykupić mnie za te 850 tysięcy, a później sprzedać drożej. Niestety, okazało się, że prezes mówił nieprawdę. Usłyszałem, że jednak nie było żadnych ofert. A może on za moimi plecami odmówił innym drużynom, przekazując mi coś zupełnie innego? I teraz jestem tutaj, choć nie chcę. Marzy mi się liga zagraniczna, najlepiej hiszpańska. Nie ukrywam, że prezes Filipiak swoimi działaniami trochę zniechęcił mnie do futbolu.
Pierwsza sprawa jest taka – skoro to roast sternika Cracovii, to dlaczego nie dostaliśmy zaproszenia? Druga – w końcu dowiedzieliśmy się, dlaczego piłkarz z takimi papierami na granie jest tak beznadziejny (1 asysta w 14 meczach). Został oszukany i zniechęcony! On nie chce tu być! Jego głowa od początku sezonu przebywa w zagranicznej lidze, najlepiej hiszpańskiej (!), a w Krakowie jest tylko ciałem. Przecież doskonale znamy tego typu połączenia – na przykład Miłosz Przybecki, ale jego głowa przebywa w bliżej nieokreślonym miejscu – i wiemy, że z reguły nie wynika z tego nic dobrego. Każdy – poza Cracovią – zdaje sobie sprawę z tego, że z niewolnika nie ma pracownika.
Na szczęście sprytny Mihalik wstrzelił się idealnie. Okienka w zagranicznych ligach, najlepiej hiszpańskiej, szeroko otwarte, a on ma za sobą taki rok, że przyjmą go tam z pocałowaniem reki.
A nie, czekajcie…
Fot. 400mm.pl