Reklama

Moulin i Sadiku bliscy odejścia z Legii

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2018, 20:37 • 3 min czytania 44 komentarzy

Przed rundą wiosenną z podstawowych zawodników Legię opuścił tylko Guilherme, ale ruch na rynku wciąż trwa i być może kolejne ważne ogniwo zmieni barwy klubowe – konkretnie Thibault Moulin, w sprawie jego sprzedaży Legia prowadzi zaawansowane rozmowy z PAOK-iem Saloniki. Ubyć może też gracz z drugiego szeregu, Armando Sadiku, który przeszedłby do Levante.

Moulin i Sadiku bliscy odejścia z Legii

Francuz miałby kosztować 1,5 miliona euro. Grecy już wcześniej byli w Warszawie na zakupach i wtedy wydali więcej, około dwóch baniek na Prijovicia, więc możliwe, że postanowią wykonać przelew i tym razem. Napastnik pozyskany z Legii sprawdził się w PAOK-u, strzela regularnie, toteż naturalne, że rośnie zaufanie i wiara w możliwości innych czołowych piłkarzy ze stolicy.

Czy byłaby to duża strata dla Legii? Jeśli po przerwie zimowej Francuz nawiązałby do formy, jaką utrzymywał w pierwszym sezonie pod wodzą Jacka Magiery, jakość pierwszego zespołu z pewnością by ucierpiała. Moulin grał wtedy naprawdę dobrze, był naturalnym łącznikiem w środku pola między obroną i atakiem, potrafił też dorzucić coś ekstra, jak gol z Realem. Gdyby jednak miał prezentować się dalej w stylu przypominającym ten z początku bieżących rozgrywek, nikt by za nim nie płakał. No, ale pamiętajmy, że po przyjściu Jozaka pomocnik się ogarnął i szczerze mówiąc, jeśli mielibyśmy obstawiać, bliżej byłoby nam do tego pierwszego scenariusza.

Patrząc jednak szerzej, wszystko się tu zgadza. Moulin przyszedł do Legii, pomógł w awansie do Ligi Mistrzów, tam miał udział w przejściu do Ligi Europy, w kraju wywalczył z klubem mistrzostwo. Teraz po prostu miałby odejść za kwotę blisko dwa razy większą niż ta, którą Legia wyłożyła w 2016 roku. Biznesowo i sportowo byłaby to udana historia.

Sportowo nie przekonał natomiast drugi z odchodzących, czyli Sadiku. Poruszał się ociężale i ospale, ale gdyby strzelał, nikt nie zwracałby na to uwagi – niestety, jak wiemy, strzelał rzadko. Aż cztery z siedmiu bramek nabił w Pucharze Polski, gdzie był katem Wisły Puławy, Ruchu Zdzieszowice i Bytovii. A nie o to przecież wszystkim chodziło. Dobrze więc, że zgłosił się bogatszy klub w potrzebie, bo Levante ma bryndzę w ataku. Wstrzymalibyśmy się jednak z otwieraniem szampanów, przy czytaniu informacji o kwocie w granicach miliona euro, wystarczy przypomnieć nasz tekst z września:

Reklama

Całe rozliczenie transferu Albańczyka wygląda następująco… 500 000 euro odstępnego płatne w dwóch ratach. FC Zurich zachowało prawo do 40 procent zysku z następnego transferu (od kwoty netto, czyli takiej, która zostanie po odjęciu wpłaconego przez Legię 500 000 euro). Jednocześnie Legia może – ale nie musi – wykupić od Szwajcarów tę 40-procentową opcję za 800 000 euro. Struktura transakcji wygląda naprawdę całkiem rozsądnie, jest furtka, która daje okazję zarówno zminimalizować koszt, jeśli piłkarz okaże się kalafiorem, jak i zarobić więcej, gdyby forma zawodnika eksplodowała. Rzecz jednak w tym, że Sadiku po prostu nie był szczególnie drogi.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

44 komentarzy

Loading...