Reklama

Sześć lat Twierdzy Narodowej

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2018, 11:17 • 2 min czytania 4 komentarze

Sześć lat. Tak niby niewiele czasu minęło od otwarcia Stadionu Narodowego, a my mamy wrażenie, jakby… stało się to wieki temu. Nasza reprezentacja po tych kilku latach już na dobre zadomowiła się na warszawskim stadionie i nie wyobrażamy sobie już poważnego meczu biało-czerwonych na jakimkolwiek innym obiekcie. 

Sześć lat Twierdzy Narodowej

Dlaczego? Atmosfera to jedno, lokalizacja to drugie, kluczowe jest tu jednak słowo „zadomowiła się”. Prawda jest taka, że błyskawicznie uczyniliśmy z Narodowego prawdziwą twierdzę. Wystarczy rzucić okiem na mecze, jakie na nim rozegraliśmy…

– Portugalia 0:0 (mecz towarzyski)
– Grecja 1:1 (Euro 2012)
– Rosja 1:1 (Euro 2012)
– RPA 1:0 (mecz towarzyski)
– Anglia 1:1 (eliminacje do mundialu)
– Ukraina 1:3 (eliminacje do mundialu)
– San Marino 5:0 (eliminacje do mundialu)
– Czarnogóra 1:1 (eliminacje do mundialu)
– Szkocja 0:1 (mecz towarzyski)
– Niemcy 2:0 (eliminacje do Euro)
– Szkocja 2:2 (eliminacje do Euro)
– Gruzja 4:0 (eliminacje do Euro)
– Gibraltar 8:1 (eliminacje do Euro)
– Irlandia 2:1 (eliminacje do Euro)
– Islandia 4:2 (mecz towarzyski)
– Dania 3:2 (eliminacje do mundialu)
– Armenia 2:1 (eliminacje do mundialu)
– Rumunia 3:1 (eliminacje do mundialu)
– Kazachstan 3:0 (eliminacje do mundialu)
– Czarnogóra 4:2 (eliminacje do mundialu)

W meczach o stawkę zaliczamy na tym stadionie póki co średnią 2,19 punktu na spotkanie, a trzeba pamiętać przecież, że ten bilans nadszarpnęły trochę nijakie drużyny Smudy i Fornalika. Za kadencji Adama Nawałki straciliśmy w Warszawie tylko dwa punkty na 30 możliwych do zdobycia (!!!). Jest to bilans wyśmienity.

Ale Stadion Narodowy to przecież nie tylko reprezentacja, ma też inną, bardzo solidną zasługę – dzięki niemu wreszcie jakiś prestiż osiągnął Puchar Polski. Kilka rund pokonywania kolejnych szczebli tylko po to, by zagrać finał w jakimś Bełchatowie przy pięciu tysiącach publiczności – jakież to było smutne. Dziś finał pucharu to święto. Zwieńczenie włożonego wysiłku wśród fanfarów, fajerwerek, na oczach rzeszy widzów i na stadionie, i przed telewizorami. Renoma rozgrywek wreszcie uratowana.

Reklama

Dokładnie 29 stycznia 2012 przecięto wstęgę otwierającą obiekt. Mimo swojej krótkiej przecież historii, stadion widział już wiele wydarzeń – historyczne zwycięstwo nad Niemcami, wiele kozackich eventów jak koncerty, walki, czy np. wyścigi żużla, widział drużynę kroczącą po mundial i mistrzostwa Europy, widział też ekipę, która stała się symbolem starych, ciemnych czasów w polskiej piłce, które właśnie na oczach stadionu odgrodziliśmy grubą kreską (reprezentacja Smudy). I przede wszystkim – widział naprawdę niewiele porażek biało-czerwonych. Tak trzymać.

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

4 komentarze

Loading...