Reklama

II liga w szponach Jastrzębia

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2018, 09:57 • 9 min czytania 13 komentarzy

Beniaminek ekstraklasy zajmuje po rundzie jesiennej miejsce na najniższym stopniu podium, choć dopiero w ostatniej kolejce przegrał swoje szanse na liderowanie lidze przez całą zimę. Jego zawodnicy są liderami zarówno w klasyfikacji strzelców, jak i w zestawieniu najczęściej asystujących. Dwa z trzech pierwszych miejsc w I lidze zajmują zespoły, które nieco ponad pół roku temu dopiero świętowały awans na ten poziom rozgrywek. Najlepszym zawodnikiem klasyfikacji kanadyjskiej zaplecza ekstraklasy jest z kolei piłkarz trzeciego z beniaminków.

II liga w szponach Jastrzębia

Najlepiej w swoim nowym środowisku ligowym na szczeblu centralnym radzi sobie jednak beniaminek II ligi, który jako jedyny ze „świeżaków” w swoich rozgrywkach wiosnę skończył jako lider. Lider absolutnie niekwestionowany, z pięcioma punktami przewagi nad drugim zespołem (też beniaminkiem).

Ten beniaminek to GKS 1962 Jastrzębie.

Zrzut ekranu 2018-01-26 o 11.41.35

Nie jest to nasza pierwsza wizyta w Jastrzębiu-Zdroju. Niecałe półtora roku temu odwiedziliśmy ówczesnego III-ligowca tuż po wyrzuceniu za burtę Pucharu Polski Górnika Łęczna. Wtedy jeszcze ekstraklasowej ekipy, której postawa na boisku w starciu z drużyną grającą o trzy poziomy rozgrywkowe niżej daleka była jednak od klasy ekstra.

Reklama

I choć w budynku klubowym trudno było znaleźć osobę, która nie przywitałaby nas z uśmiechem, to podczas rozmów z trenerem czy prezesem okazało się, że rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje III-ligowiec, to nie są warunki cieplarniane. Warunki, w których wychodzisz na boisko i nie musisz się zastanawiać nad czymkolwiek innym.

O ile wychodzisz, bo taki Piotr Pacholski wypadał w poprzednim sezonie z jednego z meczów ligowych ze względu na spotkanie w reprezentacji Polski policjantów. Grę w piłkę łączył bowiem – i on akurat nadal łączy – z pracą w policji.

– Udało nam się sprawić, by paru chłopaków mogło zostawić pracę i skupić się tylko na piłce, ale są jeszcze cały czas zawodnicy, którzy oprócz gry pracują, co jest chyba na skalę II ligi ewenementem. Piotrek Pacholski, Wojtek Caniboł, Damian Szczepan – oni jeszcze normalnie chodzą do pracy. Na pewno jest to dla nas duże utrudnienie, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Trzeba się dostosowywać, szukać kompromisów. Nie ma dla nich taryfy ulgowej, ale staram się zrozumieć, gdy zdarzy im się jakaś nieobecność na treningu czy spóźnienie – mówi szkoleniowiec GKS-u Jarosław Skrobacz, w przeszłości trener między innymi zespołu Młodej Ekstraklasy w Odrze Wodzisław Śląski.

– Niektórzy już z pracy zrezygnowali i na pewno będziemy do tego dążyć, by troszkę inaczej to wyglądało już od tej rundy. Powoli rozwiązujemy tę kwestię z chłopakami – dodaje prezes Dariusz Stanaszek.

Profesjonalizm wdziera się jednak do jastrzębskiego klubu nie tylko patrząc na to, że większość zawodników może już z czystym sercem wpisać w rubryce zawód wyłącznie “piłkarz”. Niejednokrotnie przekonywaliśmy się, że półtora roku bywa w piłce epoką. W Jastrzębiu zdecydowanie było. Gdy pytam prezesa Dariusza Stanaszka o to, który aspekt zmienił się najmocniej, zaczyna się wyliczanka:

– Przeskok jest ogromny. Jak pojechaliśmy rok temu na Komisję Licencyjną, to dostrzegliśmy, że nasz klub to jeszcze nie ten pułap. Spełnić te wszystkie wymogi, to było nie lada przedsięwzięcie. Ale MOSiR się mocno zaangażował, by w części infrastrukturalnej wielu rzeczy dopilnować i dopiąć je razem z nami.  Od tego czasu pojawiła się pod nami akademia z 450 dziećmi. Trenerzy, system szkolenia, Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Mamy wreszcie ludzi, którzy porządnie zajmują się social media…

Reklama

– Na pewno musimy być zadowoleni z tego, że cały czas idziemy do przodu. Nie za szybko, ale systematycznie. Współpracujemy między innymi z fitness clubem Best Fit, z MOSiR-em, mamy do dyspozycji obiekty odnowy biologicznej. To jest już zupełnie inny klub. Jak się teraz wejdzie na stadion na Harcerską, a jak się wchodziło na mecz z tą słynną już Łęczną, to poprawa jest zdecydowanie widoczna. Zainstalowano monitoring, wyremontowano szatnie, wszystko teraz jest w nich pod kolor. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić – dodaje od siebie, pytany o najbardziej pozytywne zmiany od naszej ostatniej wizyty, trener Skrobacz.

IMG_3061 2

Jedno się nie zmieniło – rozsądne podejście do wydawania pieniędzy. Świat futbolu pełen jest sukcesów na kredyt, który później potrafi odbić się bardzo nieprzyjemną czkawką. W Jastrzębiu-Zdroju zapewniają, że to nie ich styl.

– Wiem, jak to wygląda na poziomie II ligi. Są kluby, które są bogate, ale pracowały na to latami. My jednak planując sobie budżet na II ligę musieliśmy brać pod uwagę koszta, zobowiązania. Nie chcieliśmy iść tą drogą, by obiecywać nie wiadomo co i potem zastanawiać się, skąd wziąć na to pieniądze – wyjaśnia Stanaszek.

– Drużynę staramy się wzmacniać racjonalnie. Czasami przychodzą do nas zawodnicy, z którymi negocjacje zaczynają się na takim pułapie finansowym, że momentalnie się kończą. Na pewno nie pozwolimy sobie na to, by nowi zawodnicy zarabiali wiele więcej od naszych chłopców. Bo im się to należy, bo od półtora roku cały czas idziemy do przodu, a ich forma, umiejętności są coraz wyższe. Tak jak w klubie robimy wszystko spokojnie, ale systematycznie, tak i w tym przypadku. Wymieniamy dwa-trzy ogniwa, które nie są przypadkowo wybierane. Już osiem-dziesięć spotkań przed końcem rundy zaczynamy się mocno przypatrywać zawodnikom z zewnątrz, których ewentualnie widzielibyśmy na wzmocnienie pozycji. To działa, dlatego cały czas tak właśnie robimy – dodaje Skrobacz.

Zadziałało i tego lata, gdy GKS musiał operować na rynku bardzo szybko. III liga skończyła sezon dwa tygodnie po II lidze, czasu było więc mało. – Dlatego nasza strategia popłaciła. Bo zawodnicy, którzy doszli do nas wtedy, doszliby do nas również, gdybyśmy zostali w III lidze. Może temat Krzyśka Gancarczyka by się nie udał, ale poza tym przyszli Bartek Semeniuk i Bartek Szelong, którzy i tak do Jastrzębia by trafili. 

Obserwacja – jak się okazało – była skuteczna. Semeniuk zagrał w 17 spotkaniach, w 14 z nich w pierwszej jedenastce. Gancarczyk – w 18, tylko trzy razy wchodząc z ławki. Szelong zaś został rezerwowym bramkarzem i póki co szansy ligowego debiutu nie dostał.

Jak nietrudno się domyślić, w zespole bez dużych jak na ten poziom nazwisk – jakie bez problemu znajdziemy na przykład u innego beniaminka, a więc w Łódzkim Klubie Sportowym – największym atutem GKS-u jest oczywiście kolektyw. Dobrze widać to choćby patrząc na jedenastkę 2017 roku w II lidze według zawodników, gdzie znajdziemy tylko jednego gracza Jastrzębia. Choć prezes Stanaszek – mimo że nie chciał wymienić nazwisk – jest przekonany, że powinno się w niej znaleźć miejsce jeszcze przynajmniej dla dwóch-trzech graczy obecnego lidera rozgrywek.

11-2-liga

Rozsądne gospodarowanie pieniędzmi w przypadku GKS-u to nie tylko ostrożne i rozważne sięganie po nowych zawodników. To też rzeczy drobne, niewidoczne po odpaleniu Transfermarktu czy 90minut.

– Świadomie nie chcemy wyjeżdżać zimą na jakieś obozy nie wiadomo gdzie. Słyszałem, że finansowo moglibyśmy się już o jakieś zagraniczne zgrupowanie pokusić. Ale po co, skoro trzydzieści kilometrów stąd mamy w Kamieniu super bazę? Sprawdzoną już i pod kątem dietetyki, i pod kątem boisk – mówi Skrobacz.

IMG_3046

Oczywiście założenia założeniami, filozofia filozofią, ale życie często pisze swoje scenariusze. Niekoniecznie nagradzając tych, którzy starają się postępować w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i operując wyłącznie w takich finansowych ramach, by nie musieć uzależniać swojego bytu od niepewnych przychodów. W Jastrzębiu jednak za entuzjazmem i mądrym zarządzaniem poszły wyniki. Jak GKS rozpędził się na koniec sezonu 2015/16, tak nie zatrzymuje się aż do dziś, zmierzając jak po swoje po drugi z rzędu awans.

– W III lidze w poprzednim sezonie poszliśmy siłą rozpędu końcówki wcześniejszych rozgrywek, gdy udało nam się utrzymać w rozgrywkach. Potem skomplikowaliśmy sobie sytuację pod koniec, mimo że w pewnym momencie mieliśmy 9 punktów przewagi, potraciliśmy punkty tam, gdzie nie mieliśmy prawa ich stracić. Z Kowarami, z Górnikiem Wałbrzych. Potem, przystępując już do II ligi, znaliśmy jej poziom. Graliśmy w Pucharze Polski z Radomiakiem, potrafiliśmy odwrócić losy meczu z nimi z 0:1 na 2:1. Przystępowaliśmy oczywiście z niepewnością do nowych rozgrywek, ale byłem przekonany, że mamy swoją moc, że powinniśmy znać swoją wartość. Nie musieliśmy wchodzić do ligi z podkulonym ogonem. Chcieliśmy pokazać, że nie będziemy kalkulować, wybijać po autach, tylko grać ofensywnie. I chyba kibicom może się nasza gra podobać, bo stwarzamy sobie dużo sytuacji. Wbrew obiegowym opiniom, że u nas lepiej się bronić i czekać na błędy – mówi Skrobacz.

Zawodnicy, z których część łączy grę w piłkę z normalną pracą. Daleka od awanturniczej polityka transferowa po awansie poziom wyżej. Ofensywna taktyka. To niejedyne osobliwości II-ligowca. Kolejną jest stadion. A raczej jego dość oryginalne położenie.

IMG_3070

Obiekt leży bowiem ukryty pośród potężnych blokowisk, skąd mieszkańcy mają znakomity widok na to, co dzieje się na murawie.

– Przy okazji hitowych meczów zaczyna brakować miejsc. Nie tylko na stadionie, ale i na niektórych balkonach. Ludzie wywieszają szaliki, flagi. Można powiedzieć, że dożywotni karnet na mecze GKS-u dostaje się na osiedlu w cenie mieszkania – żartuje prezes Stanaszek.

Unikalny – nie tylko w skali II ligi, ale i w skali całego kraju – jest też projekt pod nazwą “Fundacja Familia 62”, która odpowiada za sklep kibica GKS-u.

– Fundacja zatrudnia pięć osób, w tym cztery osoby niepełnosprawne. Dzięki środkom z Unii Europejskiej udało się otworzyć sklep kibica, bez tego byłoby ciężko zrobić to na odpowiednim poziomie. Dzięki założeniu fundacji udało się uruchomić produkcję gadżetów, ale i otworzyć sklep stacjonarny w Centrum Handlowym Gwarek – mówi Paweł Duszyński, prezes i pomysłodawca projektu.

IMG_3071

– Udało nam się połączyć działania kibiców. Wcześniej większość takich inicjatyw organizowali na własną rękę, teraz koordynuje je fundacja. Mamy spore narzędzie do tego, by działać. Dużo osób samemu szuka kontaktu z fundacją, chce podjąć współpracę, właśnie dzięki temu, jak wszystko jest od strony organizacyjnej i prawnej poukładane – dodaje.

Poukładane, jak wszystkie te rzeczy w klubie, które jeszcze parę lat temu były przecież w rozsypce. Przypomnijmy fragment wypowiedzi Stanaszka z poprzedniego reportażu z Jastrzębia:

– Klub doszedł do III ligi jeszcze przed jej reorganizacją, pojawił się dylemat, czy to ciągnąć – brak pieniędzy zadłużenie. Przejąłem go w lipcu ubiegłego roku, chcąc przywrócić w nim zdrowe funkcjonowanie. Nie było sekretarki, nie było nikogo w biurze. Powoli staraliśmy się powprowadzać pewne rzeczy, by całość uruchomić tak, by mogło to normalnie, z dnia na dzień działać.

Dziś wydaje się, że działa.

– Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, graliście jeszcze w III lidze, w rozgrywkach zdecentralizowanych. Mówił pan wtedy o pucharowym wyjeździe na Wigry Suwałki jako o dużym wyzwaniu organizacyjnym, których nagromadzenie z czasem miało stać się normalnością, oznaką rozwoju. Stało się?
– Teraz prawie każdy wyjazd tak wygląda. Mieliśmy w tym sezonie już Gryfa Wejherowo, Gwardię Koszalin. Wtedy, te półtora roku temu, takie wyjazdy to był dla nas przeskok organizacyjny. Teraz nawet się nad tym nie zastanawiamy, to po prostu nasza codzienność.

Codzienność, w której GKS jest liderem II ligi i konsekwentnie prze do przodu po awans na zaplecze ekstraklasy. I jeśli nadal nie zboczy w tym celu z obranej drogi – dyktowanej szacunkiem do pieniądza i zdrowym rozsądkiem – to wypada temu projektowi tylko przyklasnąć.

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
0
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Weszło

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
27
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
35
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Boks

Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski
6
Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Komentarze

13 komentarzy

Loading...