Reklama

Cernych oficjalnie w Dynamie Moskwa. Niestety, za czapkę gruszek…

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2018, 15:05 • 3 min czytania 20 komentarzy

Są takie transfery z ekstraklasy, przy których trudno o inną reakcję niż wzruszenie ramion. Są jednak i takie, które mocno działają na wyobraźnię, i to nie do końca w fajny sposób. Tak było z Guilherme odchodzącym z Legii do czerwonej latarni ligi włoskiej, Benevento. Tak było także z Jakubem Świerczokiem, który zamienił ekstraklasę na ligę bułgarską. Wreszcie tak też jest z Fedorem Cernychem, czyli – jakkolwiek spojrzeć – czołowym piłkarzem naszej ligi, który żegna się z Polską po tym, jak dwunaste w Rosji Dynamo Moskwa przelało na konto Jagiellonii około 300 tysięcy euro (tak przynajmniej donosi „PS”).

Cernych oficjalnie w Dynamie Moskwa. Niestety, za czapkę gruszek…

Smutne jest to, że ekstraklasa traci dziś czołowego zawodnika i jednego z nielicznych, na których grę zazwyczaj dało się patrzeć. I przykre jest to, że kwota transferu oscyluje w granicach ułamka kontraktu Chukwu sumy, którą jednak trzeba zakwalifikować jako śmieszną. Jasne, Litwin od dłuższego czasu chciał odejść, a jego kontrakt z Jagiellonią wygasał za pół roku, ale też połączenie fraz „czołowy piłkarz ekstraklasy” oraz „300 tysięcy euro” wciąż jednak mocno razi nas w oczy.

3 gole, 5 asyst – tak wyglądał bilans Cernycha z ostatniej jesieni w ekstraklasie. Jeżeli dodamy do tego fakt, że to zawodnik wybitnie ofensywny, a kilka spotkań rozegrał na środku ataku… No, szału nie ma. Ale też weźmy pod uwagę chociażby to, że te liczby mogły być o niebo lepsze, bo Cernych popisał się w rundzie aż 34 celnymi kluczowymi podaniami, czyli zagraniami, po których jego partner znajdował się w dogodnej sytuacji do strzelenia gola. I był to 3. wynik w całej lidze, zaraz po Carlitosie i innym Litwinie z Jagiellonii, Novikovasie, który teraz – po odejściu swojego rodaka – będzie próbował wejść w jego buty.

Cernych, jak na nasze warunki, to piłkarz z bardzo dużym potencjałem, który – jeżeli tylko jest optymalnie przygotowany fizycznie – jest bardzo ciężki do zatrzymania przez obrońców z poziomu ekstraklasy. I tak było chociażby w zeszłym sezonie, kiedy to był jednym z motorów napędowych Jagi, dzięki którym ta do ostatniej sekundy pozostawała w grze o mistrza. Wtedy też na poziomie tych najważniejszych liczb wyglądało to u niego lepiej – 12 goli, 6 asyst. A w naszym weszlackim rankingu został najlepszym napastnikiem całych rozgrywek ligowych.

Zarówno więc Jagiellonia, jak i w jakiejś części cała nasza liga, będzie teraz uboższa. Jeśli chodzi o białostoczan, nie chodzi wyłącznie o wymiar sportowy. Dotychczas Jaga całkiem zasłużenie cieszyła się opinią maszynki do zarabiania kasy, o czym świadczyły kolejne okienka transferowe i sprzedaże czołowych graczy. A przy tym trafiały się tam naprawdę kapitalne ruchy, które wydają się jeszcze bardziej godne pochwały z perspektywy czasu – jak np. Tuszyński i Dzalamidze sprzedani łącznie za 1,5 miliona euro. Tej zimy coś się jednak zacięło, bo dwóch naprawdę solidnych zawodników, czyli Tomasika i właśnie Cernycha, puszczono jednak za grosze. Okej, ciężko było teraz wyciągnąć tu cokolwiek więcej, ale wcześniej – gdzieś na etapie planowania – coś jednak musiało zawieść.

Reklama

Dziś Jagiellonia zostaje więc z Novikovasem i Frankowskim na skrzydłach, co oczywiście wciąż może się udać. W odwodzie są także sprowadzeni Lazarević i Wójcicki, ale każdy z nich miał dosyć poważne perturbacje jesienią, więc ciężko z miejsca oczekiwać od nich cudów. Czy jest to więc obsada boków, która po raz kolejny pozwoli białostocczanom aktywnie włączyć się w walkę o tytuł? To ekstraklasa, więc… dlaczego nie?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...