Reklama

Spiridonow – chuligan spod siatki

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

24 stycznia 2018, 18:15 • 11 min czytania 10 komentarzy

Napisać o nim, że ma niewyparzony język, to jakby nic nie napisać. Aleksiej Spiridonow mąci, prowokuje, pyskuje, wyśmiewa, czasami nawet pluje – jego repertuar jest bogaty i tak właśnie zapracował sobie na miano najbardziej znienawidzonego siatkarza w oczach polskich kibiców. Ale to nie jest tak, że nie trawi tylko nas. Nawrzucał już Brazylijczykom, Włochom, potrafił nawet publicznie zrecenzować Aleksieja Nawalnego, czyli jednego z liderów antyputinowskiej opozycji. Dlatego aż dziw bierze, że ci, którzy znają Rosjanina bliżej, nazywają go „dobrym duchem zespołu”, bo tak naprawdę „jest w porządku”.  

Spiridonow – chuligan spod siatki

„Spirik”, kim jesteś?      

***

Zasrańcu, gdzie ty jesteś teraz jak twoja reprezentacja gra. Lepiej nie przyjeżdżaj do Polski, bo ktoś Ci kulasy połamie.

Spiritusow, lec pier… coś mocnego, bo nic z ciebie już nie będzie, a siatkarz z ciebie marny je… ruski psie.

Reklama

Nakręcają idiotę, ten debil siedzi i się cieszy. Panie Spiridonow, weź się przestań ośmieszać, twój poziom intelektualny jest taki jak pana gra. Żaden.

Topiłbym do siódmego pokolenia.

***

Ostro, a to i tak tylko ułamek podobnych komentarzy, jakie można znaleźć na instagramowym koncie byłego (?) reprezentanta Rosji. Od tej lektury aż oczy bolą, ale trzeba też szczerze przyznać, że gracz Jeniseju Krasnojarsk sumiennie sobie na to zapracował.

Gdansk, ERGO ARENA 15.02.2016 PLUSLIGA PLPS SIATKOWKA LIGA MISTRZOW CEV MEZCZYZN LOTOS TREFL GDANSK Trening i konferencja prasowa przed meczem z Zenitem Kazan CEV VOLLEYBALL CHAMPIONS LEAGUE GAME practise and press conference before game vs Zenit Kazan NZ Alexey Spiridonov Spiridonow FOT. WOJCIECH FIGURSKI / 400mm.pl

Jego prowokacji względem Polaków było już tyle, że można było zapomnieć, jak ta wojenka w ogóle się zaczęła. O tym, że Spiridonow lubi siatkarską chuligankę wiadomo było w zasadzie od zawsze, ale dopiero podczas mistrzostw świata w 2014 r. poszedł z naszymi fanami i zawodnikami na otwartą wojnę.

Reklama

Najpierw podczas meczu z Niemcami po zdobyciu punktu odwrócił się do polskich kibiców imitując gest strzelania (po turnieju dostał za to dwa mecze zawieszenia), po niepomyślnym losowaniu trzeciej rundy nazwał gospodarzy pogardliwie „pszekami”, po porażce z ekipą Stephana Antigi opluł polskich fanów, a już po imprezie w wywiadzie dla rosyjskich mediów mówił o „zgniłym narodzie”.

I to wszystko, podkreślamy, podczas jednego turnieju.

Zdecydowanie najgłośniej było o incydencie, do którego doszło po przegranym meczu z Polską. Przypomnijmy, obecny na trybunach poseł PiS Marek Matuszewski krzyknął do Spiridonowa „oddajcie Krym”, a ten w rewanżu splunął w stronę jego i innych siedzących tam fanów. Parlamentarzysta na koniec pokazał mu jeszcze wała. Prawda była jednak taka, że prowokowały się obie strony.

Przez całe mistrzostwa słyszałem obelgi dotyczące Majdanu na Ukrainie oraz Krymu. Oni myślą, że my to zaczęliśmy. Matuszewski wykrzykiwał te słowa, kiedy schodziłem do szatni. Uważa, że na niego splunąłem? To splunąłem. To znaczy, że na to zasłużył – mówił później „Spirik” w rozmowie z „Realnoe Vremya”.

Co jeszcze? Paradowanie w koszulce reprezentacji Polski i t-shircie z napisem „Keep calm and love Poland” zakończone twitterową pyskówą z Andrzejem Wroną, wrzucenie do sieci zdjęcia środkowego palca na tle telewizora podczas transmisji meczu Polaków ze Słowenią na Euro 2017 (0:3), nazwanie w mediach społecznościowych „szumowiną” ówczesnego trenera Politechniki Warszawskiej Jakuba Bednaruka – to tylko najgłośniejsze akcje.

Łukasz Kadziewicz, były reprezentant Polski i zawodnik rosyjskich klubów, tak mówił o nim w wywiadzie dla Weszło: – Kiedyś już mu powiedziałem, że za to obrażanie nas, Polaków, powinien dostać kopa. Poznałem go, bo przyjaźni się z moim bardzo dobrym kumplem z Biełgorodu Dmitrijem Iljinychem. Zdarzało się nam siedzieć przy kawie lub piwie w Rosji i raz mówię mu: „Spirik, ty jesteś wariatem. Nie rób tak, bo to głupie”. Ale on już taki jest, wiele rzeczy robi pod publikę. A czy napiłbym się z nim wódki? Nie wiem. Podałbym mu rękę i powiedziałbym, żeby nie przeginał pały, bo kilka razy posunął się za daleko.

Spiridonowa całkiem nieźle poznał też Andrzej Grzyb, menadżer gwiazdy Zenitu Kazań Wilfredo Leona. Spośród wszystkich polskich agentów, on rosyjski rynek zna najlepiej.

– Sam miałem z nim incydent, chociaż raczej żartobliwy. Mecz w Kazaniu, siedzę zaraz za bandami razem z klubowymi statystykami, on podchodzi witać się, podaje rękę wszystkim, ale kiedy widzi mnie, mówi: „Eeee, nie, Ty jesteś Polak”. Zaraz jednak odwraca się, uśmiecha i jest cześć-cześć. Ale ja i tak mówię mu: „Ty, nie podoba się Polak? A kto wam mecze wygrywa?”. On zdziwiony: „Jaki Polak?”. „No czarny Polak, numer 9. Już zapomniałeś, jaki paszport ma Leon?”. „No tak, masz rację!” – opowiada Grzyb przypominając jednocześnie dość zawiłe życiowe losy zawodnika: – To typowy chłopak wychowany na podwórku, pochodzący z rozbitej rodziny, który do wszystkiego dochodził sam. A ponieważ dochodził do wszystkiego sam, bardzo nie lubi, kiedy cokolwiek mu się narzuca. I to jest jego problem nie tyle z trenerami i kolegami z drużyny, co z działaczami, sędziami.

A propos sędziów. Sporo do czynienia z niesfornym przyjmującym miał też Piotr Dudek, najlepszy polski arbiter, który przed rokiem zakończył karierę. Kiedy pytamy go o Rosjanina, tylko się uśmiecha. Spiridonowa nazywa boiskowym kozakiem, rogatą duszą i stawia go na równi z innym enfant terrible światowej siatkówki, czyli Francuzem Earvinem N’Gapethem.

– Na boisku nie było z nim żadnych problemów, ale pod warunkiem, że się go szybko „spacyfikowało”. Czyli sędziowało się normalnie, ale jednocześnie zwracając uwagę, czy nie wywija w kierunku przeciwnika i sędziów żadnych dziwnych numerów. I jeśli się szybko zareagowało, od razu był koniec Spiridonowa. Ale gdy mu się chociaż trochę popuściło, to zaczynał się show – mówi.

I dodaje: – Znam rosyjski, dlatego kilka razy miałem okazję z nim pogadać. Zachowywał się normalnie. Pamiętam, że cały czas żartował, gdzie przecież musiał wiedzieć, że jestem z Polski, bo sędziowałem kupę meczów. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego poszedł w słynną wojnę polsko-rosyjską. Powodów może być wiele, ale nie zapominajmy, z jakiego środowiska się wywodzi. Wyszedł z takiego rosyjskiego rynsztoku, a że miał talent do siatkówki, to trenerzy go stamtąd wyciągnęli. Ale te skrajne zachowania w końcu zawsze jednak wychodzą, szczególnie przy emocjach.

Gdansk, ERGO ARENA 15.02.2016 PLUSLIGA PLPS SIATKOWKA LIGA MISTRZOW CEV MEZCZYZN LOTOS TREFL GDANSK Trening i konferencja prasowa przed meczem z Zenitem Kazan CEV VOLLEYBALL CHAMPIONS LEAGUE GAME practise and press conference before game vs Zenit Kazan NZ Alexey Spiridonov Spiridonow FOT. WOJCIECH FIGURSKI / 400mm.pl

Co ciekawe, Rosjanin w 2016 r. wspomniał w rodzimych mediach, że otrzymał kiedyś propozycję gry w PlusLidze. Nazwy klubu jednak nie podał, bo jak mówił, ofertę od razu odrzucił. Popytaliśmy nieco w środowisku, czy to prawda, ale nikt tego nie potwierdza.

– Nie wiem, kto mógłby mieć aż taką fantazję. To mogła być kaczka puszczona przez samego zawodnika – mówi nam Zdzisław Grodecki, były wieloletni prezes Jastrzębskiego Węgla, który z ligi rosyjskiej ściągnął kiedyś Pawła Abramowa.

Trudno jednak nawet wyobrazić sobie Spiridonowa w polskich halach. To byłaby mieszanka wybuchowa.

***

Za uszami ma jednak znacznie więcej. Czasami bywało co najwyżej dziwnie – jak chociażby podczas paradowania nago z pucharem za mistrzostwo Europy w 2013 r. – ale często toksycznie.

Nigdy nie miał chociażby żadnych oporów, żeby zaatakować trenerów drużyn przeciwnych. Przykład? Selekcjonera Włochów Mauro Berruto po meczu Ligi Światowej nazwał szaleńcem, wytykając mu psychologiczne chwyty podczas meczów. Siatkarz popadł też w konflikt ze słynnym Bernardo Rezende, który zarzucił mu… problemy z głową. Brazylijczyk, który miał już dość zachowania „Spirika” podczas finałów LŚ w 2013 r. względem jego drużyny, wprost powiedział, że Rosjanin jest chory psychicznie i wymaga leczenia. A co na to sam zawodnik? Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że nie ma w zwyczaju obrażać się na starszych ludzi chorych na schizofrenię. Te słowa oczywiście uszły mu na sucho.

Znacznie poważniejsze konsekwencje spotkały go jednak po ubiegłorocznym meczu ligowym Krasnojarska z Jugrą Samotłor Niżniewartowsk.

Przyjmujący, który tradycyjnie już wojował z arbitrami (jego czerwone kartki z całej kariery trudno zliczyć), zaproponował jednemu z sędziów łapówkę. Powiedział, że wypłaci mu pieniądze, jeśli tylko ten zacznie normalnie sędziować. Zawodnik bronił się później, że chciał zażartować, ale jego poczucia humoru nie podzieliła Wszechrosyjska Federacja Siatkówki, która warunkowo zawiesiła go na rok. Gdyby w ciągu 12 miesięcy ponownie narozrabiał, zostałby zdyskwalifikowany. Zawodnik oficjalnie przeprosił za niemoralną propozycję, ale kiedy historia już przycichła, powiedział, że nie wie, jak poda rękę temu sędziemu przy okazji kolejnego meczu.

Piotr Dudek całą sytuację nazywa kuriozalną, ale jak mówi, wpisuje się ona w rosyjskie praktyki.

– W naszej lidze czegoś takiego nie było, ale liga rosyjska, to liga rosyjska. Kilku sędziów było już tam odsuwanych na rok, a nawet dłużej, za różne rzeczy. Podchody do sędziów w tej lidze są konkretne, nie czarujmy się. Spiridonow powiedział to chyba akurat w żartach, ale pamiętam różne historie. Kilka lat temu w półfinale ligi rosyjskiej doszło do słynnego skandalu, kiedy ewidentny metrowy aut został uznany jako boisko. Później okazało się, że o wszystkim decydowały wpływy danego klubu. Sędzia został za to odsunięty – mówi były polski arbiter.

Jeszcze większym echem zakończył się jego wybryk z maja 2017 r., kiedy złożył propozycję – tym razem seksualną – znanej aktywistce społecznej Oldze Borisowej.

Wszystko zaczęło się niepozornie, bo od wpisu kobiety na Twitterze z pytaniem, gdzie w Moskwie można kupić tzw. czebureki (krymskie pierogi). Odpowiedział jej słynny przed laty rosyjski tenisista Jewgienij Kafielnikow pisząc, że to przysmak serwowany na daczy jego kolegi Spiridonowa. I wtedy się zaczęło. Kiedy do dyskusji włączył się „Spirik”, ta z kuchni szybko przeniosła się do sypialni, bo sportowiec zaproponował Borisowej seks oralny w zamian za potrawę. Doszło do kłótni, nie zabrakło też obelg pod jej adresem. Przyjmujący wykasował potem swoje wpisy, ale te nie zginęły, bo aktywistka wszystkie zachowała i pokazała w mediach społecznościowych pisząc, jak zachowuje się reprezentant kraju. Wybuchł skandal obyczajowy, bo Borisową poparły inne działaczki społeczne.

Ale Aleksiej jak to Aleksiej, przepraszać nie zamierzał. Zamiast tego, zamieścił na TT zdjęcie, na którym siedząc w swoim aucie zajada się pierożkami.

Zrzut ekranu 2018-01-24 o 10.23.11

Do polityki najwyraźniej go ciągnie. Tak mówił w sierpniu ubiegłego roku w rozmowie z „Realnoe Vremya” o zbliżających się wyborach prezydenckich w Rosji:

Każdy ma priorytety. Mój przyjaciel Jewgienij Kafielnikow (znowu on!) wspiera Aleksieja Nawalnego. Nie mogę tego zrozumieć, nienawidzę tego i czasami piszę mu to na Twitterze. Naszym prezydentem jest Putin, a nie Nawalny, który wysyła na protesty 16-letnie dzieci. Oni są głupi, nic nie rozumieją. Wmówiono nam, że Nawalny jest naszym prezydentem, a Putin i Miedwiediew oznaczają korupcję i biedę. Że będziemy dobrze żyli z Nawalny i tak dalej. Chłopaki, pójdźcie do pracy, a nie na protesty.

***

Jedną z nielicznych osób, które zdołały go utemperować, był selekcjoner Sbornej i twórca potęgi Zenitu Kazań Władimir Alekno.

Ich relacja to temat na osobną opowieść. Szkoleniowiec początkowo powoływał „Spirika” do kadry (wtedy był jeszcze graczem Iskry Odincowo), ale z hukiem wykopał go z niej tuż przed mistrzostwami Europu w 2011 r. Powodem było to, że siatkarz za dużo imprezował. Padło wtedy nawet słynne zdanie, że „miał gębę czerwoną od wódy”. Od tamtej pory panowie byli na wojennej ścieżce, czym Spiridonow zamknął sobie drogę do samolotu na igrzyska w Londynie. Gdzie, jak wiadomo, jego koledzy zgarnęli złoto.

Kiedy stery w reprezentacji przejął Andriej Woronkow, przyjmujący wrócił do drużyny i wygrał z nią nawet ME i LŚ w 2013 r. To był jego najlepszy czas w drużynie narodowej, wtedy jeszcze był jej trzonem. Nadszedł jednak 2015 r., kiedy z myślą o zbliżających się igrzyskach w Rio de Janeiro federacja znów postawiła na utytułowanego Aleknę. Na Puchar Świata w Japonii – który Rosja zakończyła na czwartym miejscu za Polską – jeszcze poleciał, ale już do Brazylii nie.

Ale co ciekawe, słynny trener, który jednocześnie prowadził też Zenit, wyciągnął Spiridonowa z Fakiełu Nowy Urengoj i zaprosił do Kazania. W kadrze nie zawsze było im więc po drodze, ale w klubie już tak. W Tatarstanie został przez dwa lata, wygrywając mistrzostwo kraju i Ligę Mistrzów. Ostatecznie przegrywał tam wprawdzie rywalizację z Wilfredo Leonem i Matthew Andersonem – co było głównym powodem odejścia – ale z trenerem już nie wojował.

Żyję według zasady: kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie. Teraz Spiridonow jest moim zawodnikiem, dlatego będę dla niego nawet przenosił góry. I jestem skłonny bardziej wierzyć mu, niż polskim mediom – mówił tuż po transferze Alekno nawiązując to wiadomych wydarzeń z polskich MŚ.

Andrzej Grzyb: – U Alekny była konkretna rozmowa, bo u niego jest krótka piłka – za mordę. A jak mu podskoczysz, to ciebie nie ma. Dlatego w Kazaniu nie było żadnych niejasności między nimi. Trener ma swoje zasady, on nie patrzy, czy kogoś lubi, czy nie. Jeśli chodzi natomiast o samego Spiridonowa, to zawsze postrzegany był jako dobry duch zespołu. Jego zachowania są niestandardowe, ale jest lubiany przez kolegów z drużyny. Kiedyś długo rozmawiałem na jego temat z Aleksiejem Werbowem i pytałem go, jak współpraca ze Spiridonowem wygląda od drugiej strony kurtyny. I on go chwalił. Mówił, że jest duszą towarzystwa, że jeżeli trzeba, wszystkim pomoże. Twierdził, że te publikacje na jego temat nie oddają tego, jaki on jest naprawdę.

Niedawno na Weszło podobnie mówił również Michał Winiarski, który w sezonie 2013/2014 dzielił z nim szatnię w Nowym Urengoju.

– Jako kolega z zespołu był naprawdę bardzo w porządku, ja nie miałem z nim nigdy żadnych problemów. Wręcz przeciwnie. Może trudno w to uwierzyć, ale on często powtarzał, że właśnie lubi grać w Polsce. Od zawsze był natomiast też showmanem i często robił wszystko tylko po to, żeby było o nim głośno. Robił rzeczy, których tak naprawdę nie przemyślał, a wiadomo, że media to podłapywały, bo kontrowersyjność sprzedaje się najlepiej. To prawda, „Spirik” był mocno kontrowersyjny, ale nie mogę o nim powiedzieć, że był złym kolegą – opowiadał nam „Winiar”.

29-letni Spiridonow wciąż jednak bawi się dobrze. Niedawno w meczu ligowym przeciwko NOWA Nowokujbyszewsk znów został ukarany czerwoną kartką za dyskusję z sędzią, ale na tym się nie skończyło, bo komisja dyscyplinarna wlepiła mu też karę finansową. Swoją postawą nie pomaga więc i tak notującej kiepski sezon ekipie z Krasnojarska. Ta jest dopiero jedenasta w lidze, z dwudziestu meczów wygrała tylko pięć i do liderującego Zenitu traci 37 pkt.

Równie daleko – chociaż po części na własne życzenie – ma także do reprezentacji. Pierwotnie miał wprawdzie znaleźć się w składzie Sbornej na Ligę Światową 2017, ale ostatecznie selekcjoner Siergiej Szlapnikow postawił na młodszych. Decydujące było to, że klub Spiridonowa szybko zakończył grę w play-off i obaj uznali, że ciężko będzie mu dociągnąć z formą do sezonu reprezentacyjnego. Ale misja ze świeżą krwią w drużynie się udała, bo Rosjanie wygrali kilka miesięcy później Euro w Polsce. Spiridonow miał jeszcze szansę dołączyć do tej drużyny, ale odmówił trenerowi. Jak mówił serwisowi championat.ru, jednym z argumentów była konieczność pozostania w kraju przy ciężarnej żonie.

Czyli jednak czasami potrafi być odpowiedzialny.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI  

Fot. 400mm.pl/poland2014.fivb.org

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...