Reklama

Po pierwsze: uniknąć awansu? Raków ma inne plany

redakcja

Autor:redakcja

24 stycznia 2018, 17:39 • 5 min czytania 14 komentarzy

Przyzwyczailiśmy się już tego, że rozgrywki pierwszej ligi potrafią przypominać wyścig żółwi. Zdarzało się, że z ust działaczy padały odważne deklaracje, ale gdy widmo awansu zaglądało głęboko w oczy, działy się różne rzeczy. Pewnie sami doskonale pamiętacie te wszystkie przeboje. A to drużyna, która jesienią lała każdego, wiosną odklepywała poddanie szybciej niż Marcin Najman, a to w końcówce sezonu cała czołówka solidarnie dostawała ataku amnezji i zapominała, jak się wygrywa, a to nagle odrabiano straty w momencie, gdy szanse na sukces wynosiły mniej niż 1%. Cuda. Jaja. Różne słowa przychodzą nam głowy. Czy w tym roku będzie podobnie? Tego nie wiemy, ale gdy tak przyglądamy się pierwszoligowcom, widzimy takich, którzy są na awans napaleni. Przykład? Rakowowi Częstochowa najwidoczniej tak spodobało się świętowanie, że chcą w czerwcu zorganizować fetę drugi rok z rzędu. 

Po pierwsze: uniknąć awansu? Raków ma inne plany

Beniaminek, który zajmuje trzecie miejsce w tabeli, to jedna z największych rewelacji jesieni. Napisalibyśmy, że największa, ale wiceliderem jest przecież Odra Opole, która jeszcze rok temu walczyła z Rakowem na drugoligowym froncie. Częstochowianie mają dwa punkty w tabeli mniej, ale można powiedzieć, że nadrabiają stylem. Ze względu na specyficzne ustawienie trójką obrońców i widowiskowy sposób gry (34 gole w rundzie, nikt nawet nie zbliżył się do takiego wyniku) pod adresem drużyny Marka Papszuna pada bardzo wiele ciepłych słów. I ten pozytywny klimat najwidoczniej udzielił się właścicielowi. Choć plan Michała Świerczewskiego na Raków od początku był ambitny, zakładał on zbudowanie ekstraklasowej drużyny na rok 2021, gdy klub będzie świętował setne urodziny. Teraz wydaje się, że nikt nie będzie chciał tyle zwlekać.

Dało się to odczuć już bezpośrednio po zakończeniu rundy jesiennej. O myślach o awansie porozmawialiśmy wtedy ze wspomnianym Papszunem: Trudno, żeby było inaczej, gdy jesteśmy na trzecim miejscu, a straty są niewielkie. To kwestia jednego meczu. Stać nas na to, żeby to odrobić. Przez całą rundę nie zdominowała nas żadna drużyna. Nawet jeśli nas ograła, to nie była od nas wyraźnie lepsza. „Przegrałeś, więc nie pieprz, że nie byłeś gorszy”? Nie, czasami tak się zdarza. Z drugiej strony – twardo stąpamy po ziemi, bo na razie brakuje nam jeszcze kilka punktów do utrzymania. A to był główny cel. Jak go zrealizujemy, to będziemy patrzeć na coś więcej.

To oczywiście tylko słowa, ale można też rzucić okiem na czyny. Dokładnie rzecz ujmując – poczynania na rynku transferowym. Papszun od początku zapowiadał zmiany, bo wychodzi z założenia, że budowanie drużyny to niekończący się proces, ale ich skala to już dość wyraźna deklaracja: gramy o pełną pulę.

Zaczęło się od bombki, oczywiście w warunkach pierwszoligowych – jeszcze w listopadzie Raków ogłosił, że do klubu wraca jeden ze znanych wychowanków – Mateusz Zachara. Może i zabrzmiało to jak przedwczesna emeryturka, ale nic z tych rzeczy – Zachara ma dopiero 27 lat i w Częstochowie liczą, że chce wyjść na prostą po ostatnich zawirowaniach i osiągnąć w piłce jeszcze kilka fajnych rzeczy, zaczynając od powrotu na salony z macierzystym klubem. Jasne, nie takie nazwiska nie odpalały na zapleczu, ale 2-krotny reprezentant to tam materiał na gwiazdę.

Reklama

Dalej było ściągnięcie na wypożyczenie z Wisły Płock 19-letniego – i podobno utalentowanego – pomocnika Adama Radwańskiego, który jesień spędził w Widzewie. Do tego jeszcze przed startem przygotowań udało się zakontraktować stopera, Artioma Rachmanowa. 27-letni Białorusin w grudniu był testowany, ale głównie dlatego, że przedwcześnie, po siedmiu meczach, skończyła się jego przygoda z ukraińską ekstraklasą. Wcześniej grał na Białorusi, w Estonii czy w Mołdawii – przyzwoite ma zarówno CV, jak i warunki fizyczne.

Na tym jednak nie koniec. Wydaje się, że dziś klub znalazł bramkarza. Chodzi o Jakuba Szumskiego, byłego golkipera młodzieżówki Marcina Dorny (tej z Milikiem i Furmanem), a ostatnio trzeciego bramkarza Legii Warszawa. Kiedyś wróżono mu większą karierę, ale jeszcze całe lata stania między słupkami przed nim – być może w Częstochowie udowodni, że powinien to robić na ekstraklasowym poziomie. Jeszcze jeden ruch na linii Warszawa-Częstochowa powinien zostać ogłoszony jutro – mamy na myśli Miłosza Szczepańskiego. 19-latek w tym sezonie zadebiutował w pierwszej drużynie w Pucharze Polski. Może w takiej sytuacji ciężko nazywać go “perełką”, bo takiej Legia by nie oddała, ale faktem jest, że Rakowowi bardzo mocno zależało na tym utalentowanym chłopaku i choć łatwo nie było, to lada moment wszystko powinno załatwione.

Co dalej? Jeśli chodzi o transfery, zapewne można liczyć na jeszcze jedną lub dwie nowe twarze. Bardzo mocno rozważane jest zatrudnienie Adama Mójty, który ze swoim stylem gry mógłby się sprawdzić na lewym wahadle, Dariusza Formelli, który został skreślony w Pogoni Szczecin, a także Macieja Domańskiego z Puszczy Niepołomice. Jeden z najlepszych piłkarzy pierwszej ligi w rundzie jesiennej do Częstochowy może trafić już teraz (jeśli uda się dogadać z jego obecnym pracodawcą) lub latem po wygaśnięciu kontraktu.

Uff, sporo tego. Teraz trzeba będzie jeszcze poukładać klocki. By było o to trochę łatwiej, drużyna zostanie wysłana na obóz do Turcji. W dzisiejszych czasach to niby nic, ale dla takiego klubu jak Raków to jednak coś. Podobno to pierwszy taki wyjazd zespołu od ponad 20 lat i zgrupowania na Słowacji.

Chojniczanka, która od dłuższego czasu lubi nazwiska z ligową przeszłością, ściągnęła do siebie Stebleckiego i Górskiego, ciekawe ruchy wykonuje Stal Mielec oraz Zagłębie Sosnowiec, ale na dziś wydaje się, że królowie polowanie w pierwszej lidze mieszkają właśnie w Częstochowie. Szkoda tylko, że samo miasto do tego projektu przekonać trudniej niż ciekawych piłkarzy.

Fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...